Obrona komandora Grudzińskiego
Marek Błuś
Obrona komandora Grudzińskiego
Nie będzie rehabilitacji Henryka Kłoczkowskiego, pierwszego dowódcy ORP Orzeł. Ani prawnej, ani moralnej. Nie musimy też zmieniać nazw ulic i szkół, które mają za patrona kmdr. ppor. Jana Grudzińskiego, ostatniego dowódcę Orła. Kampania, by wywyższyć tego pierwszego i poniżyć drugiego, nie ma podstaw, chociaż nie jest zupełnie bez sensu. Możemy się dzięki niej dowiedzieć czegoś nowego.
Od dwóch lat w drukowanych środkach przekazu i w Internecie odbywa się „festiwal” poświęcony najsłynniejszemu polskiemu okrętowi. Zapoczątkowało go – przypomnijmy – sprowadzenie z Wielkiej Brytanii do Polski w 2006 roku części akt londyńskiego procesu dowódcy Orła, Henryka Kłoczkowskiego. Dzięki ujawnieniu nieznanych dotychczas dokumentów poznaliśmy nowe fakty dotyczące dziejów PMW. Niestety, gdy przyszło do uporządkowania nowości, zabrakło co najmniej tego, co nauka historii nazywa krytyką źródeł, a prawo – oceną dowodów. Zresztą trudno wyliczyć wszystkie kategorie uchybień, jakich dopuścili się autorzy. Na pierwszy rozdział „Plam na banderze” Mariusza Borowiaka i artykuły fanów tego autora spuścimy zasłonę milczenia, jednak prace Alfreda Światłego i Konrada Kulgawczyka zasługują na poważne potraktowanie, choćby z powodu ich znajomości archiwów. Poglądy Światłego są znane czytelnikom MSiO, natomiast Kulgawczyk opublikował ośmioodcinkowy esej w „Odkrywcy” (numery 11/2007 – 7/2008). Obaj ci Autorzy starają się zmienić utrwaloną ocenę zachowania dowódcy i oficerów Orła, czyli próbują zrehabilitować byłego kmdr. ppor. Henryka Kłoczkowskiego. Przekonują, między innymi, że to kpt. mar. Jan Grudziński doprowadził do internowania okrętu w Tallinie i jest za to odpowiedzialny. Z góry przepraszam Szanownych Autorów tych publikacji za ostry język tej polemiki, ale popełnili naprawdę wiele uchybień – przede wszystkim grzech stronniczości, polegający na nierzetelnym przedstawianiu materiału, którym dysponują. Pomijali więc dokumenty świadczące przeciwko ich tezom lub stronniczo je interpretowali; bezkrytycznie, niemal jak prawdy objawione, przyjmowali wszystkie twierdzenia Kłoczkowskiego. Ponadto nieprawidłowo prezentowali i błędnie tłumaczyli obowiązujące wówczas prawo międzynarodowe – w tej dziedzinie prezentowali stanowisko bliskie moralności Kalego. Pomijali też różne elementy kontekstu zdarzenia, na przykład aspekty socjologiczne; wreszcie używali nieprawidłowej, mylącej terminologii. Zacznijmy od tej ostatniej, może najmniej ważnej sprawy. Dla przykładu Alfred Światły używa słów „misterny plan” zamiast „zamysł”, gdy opisuje zamiar KMW wykorzystania portów neutralnych jako quasi-baz dla okrętów podwodnych. W ówczesnym wojsku planem było coś, co zostało zweryfikowane poprzez ćwiczenia lub grę sztabową i miało skończoną, pisemną formę zespołu rozkazów. Sposób przekształcania „zamysłów” w „plany” pozwala ocenić dowodzenie wojskiem w czasie pokoju. Błędnie używają też obaj autorzy terminu „wejść w życie” zamiast „stosować”, gdy piszą o estońskiej ustawie o neutralności. Ustawa ta weszła w życie na początku grudnia 1938 (ponieważ wtedy właśnie znalazła się w systemie prawnym Estonii), a nie 1 września 1939 roku, jak zgodnie twierdzą. W tym dniu Estonia ogłosiła neutralność i od tego momentu organy państwa stosowały przepisy ustawy. Neutralność wojenną (taka jest jej pełna nazwa) ogłasza się dopiero wówczas, gdy gdzieś zaistnieje stan wojny, a nie wcześniej. Termin „wejść w życie” w połączeniu z datą 1 września może sugerować czytelnikowi, że Estonia działała nierzetelnie, bo z zaskoczenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 12/2008