Od Athenii do Diamantisa.
Wojciech Holicki
Od Athenii do Diamantisa.
Początek wojny podwodnej na Atlantyku.

W ramach przygotowań do agresji na Polskę, której konsekwencją mogła być wojna III Rzeszy z Francją i Wielką Brytanią, w nocy 19 sierpnia pełnomorskie U-booty zaczęły wyruszać ku pozycjom, na których miały oczekiwać rozkazu podjęcia działań bojowych. Z Kilonii wypłynęło pięć (były to U45, U46, U47, U48 i U52), a z Wilhelmshaven dziewięć (U28, U29, U33, U34, U 7, U38, U39, U40 i U41). W nocy z 22 na 23 z tej drugiej bazy wyszły jeszcze U27 i U30, na których ukończono prace remontowe, natomiast 29 sierpnia ich śladem poszły U26 i U53. Pierwszy z nich, będący jednym z dwóch pierwszych pełnomorskich okrętów podwodnych Kriegsmarine, nie w pełni nadawał się do działań bojowych, stąd zabrał denne miny magnetyczne i tylko sześć torped – priorytetowym jego zadaniem było zaminowanie wód pod Portlandem (kanał La Manche), potem miał zwalczać żeglugę handlową. Rozmieszczenie sił na Atlantyku wiązało się z zasięgiem U-bootów i dążeniem do zmaksymalizowania efektu psychologicznego na przeciwnika (chodziło o stworzenie wrażenia ich wszechobecności). Sześć typu VIIA (należały do niego U27 do 36) zajęło pozycje wokół atlantyckich wybrzeży Irlandii. Pięć typu VIIB (U45 do 55), o dużo większym zapasie paliwa, skierowana została bardziej na południe, ku wodom Zatoki Biskajskiej. Taka sama liczba największych okrętów typu IX (U37 do 44) rozlokowała się na zachód od Półwyspu Iberyjskiego, aż w pobliże Gibraltaru. U26 miał czekać na ostateczne rozkazy u zachodniego wejścia do kanału, a po postawieniu min działać również na południe od Irlandii. Na zachód od wyspy znajdował się rejon patrolowy U53. Dzięki płynięciu drogą wokół północnego krańca Wysp Brytyjskich, pozostawaniu w ciągu dnia w zanurzeniu i zachowywaniu absolutnej ciszy radiowej żaden z U-bootów nie został wykryty. Ponieważ Niemcy widzieli wówczas niewielkie szanse na powodzenie w przypadku ataków na okręty, U-booty miały zatapiać przede wszystkim statki. Ich dowódcom rozkazano stosować się ściśle do prawa pryzowego (Prisenordnung), wynikającego z protokołu w sprawie okrętów podwodnych, będącego załącznikiem do traktatu londyńskiego z 1930 r. Zgodnie z jego postanowieniami nie wolno było zatapiać statków bez ostrzeżenia – należało je zatrzymać i skontrolować, a po stwierdzeniu, że są nieprzyjacielskie lub neutralne, ale przewożą kontrabandę, puścić na dno dopiero po zapewnieniu całkowitego bezpieczeństwa załodze. Wyjątki budziły kontrowersje i spory. Według Niemców dotyczyły transportowców wojska i materiałów wojennych (wiedza o ich obecności na statku mogła pochodzić z bieżącej obserwacji lub źródeł wywiadowczych), statków w konwoju lub eskortowanych (także przez samoloty) oraz uczestniczących w nieprzyjacielskich akcjach albo je wspierających, łącznie ze zbieraniem informacji wywiadowczych (to pozwalało zatapiać jednostki rybackie). Ponieważ przeprowadzanie inspekcji oznaczało narażanie się na atak z powietrza, U-booty zajmowały z reguły pozycje w odległości 100 Mm i więcej od wybrzeży, a więc daleko od rejonów zbiegania się linii żeglugowych, co mocno utrudniało im odnajdywanie statków, zwłaszcza przy gorszej pogodzie.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW Numer Specjalny 5