Nowy szpej od TC Gear

Nowy szpej od TC Gear

Wojciech Łacny

 

Diabeł tkwi w szczegółach, czyli jak powstało TC GEAR – pierwszy w Polsce producent akcesoriów taktycznych bazujących na doświadczeniach bojowych weteranów z polskich jednostek specjalnych.

Strzelectwo sportowe oraz taktyczne w Polsce stało się bardzo popularną dziedziną, a w odpowiedzi na rosnący popyt nasz rynek został zalany szeroką gamą głównie amerykańskiej broni. Królują karabinki AR 15 lub ich tłokowe wersje. Charakteryzują się one prostą i intuicyjną obsługą, niską masą, dobrą celnością oraz niezawodnością. Mają też jeszcze jedną dodatkową cechę, która czyni je niezwykle atrakcyjnymi – łatwo poddają się modyfikacjom i usprawnieniom. Dzięki ofercie zachodnich firm zajmujących się produkcją akcesoriów przeznaczonych do tzw. upgrade’u broni, użytkownicy mają niezliczone możliwości dostosowywania karabinków do swoich potrzeb.

Zwykle za wyprodukowanymi akcesoriami stoją osoby wywodzące się z amerykańskich wojskowych i policyjnych jednostek. Powód jest prosty, to często oni są najbardziej doświadczonymi użytkownikami końcowymi i to właśnie oni zgłaszają potrzeby modyfikacji i samodzielnie wymyślają patenty, które później wprowadza się na rynek wojskowy lub komercyjny. Produkty firm amerykańskich są bardzo dobrze wykonane i przemyślane, dlatego wyznaczają trendy. Mamy globalny rynek, internet – mogłoby się więc wydawać, że wszystko to jest w zasięgu ręki. Wyobraźmy sobie więc następującą sytuację – chcę kupić lejek (magwell), lekki, aluminiowy, trwały, nie z tworzywa, nie za 900 zł i nie za trzy miesiące tylko teraz. I co?

Jeszcze niedawno odpowiedź by brzmiała – nic… nie ma takich. Choć wydawałoby się, że jest to dla strzelca sportowego i taktycznego artykuł pierwszej potrzeby i na półkach sklepowych powinno ich być do wyboru do koloru, to z powodu zarówno cła, jak i kosztów przesyłki z USA akcesoria do modyfikacji broni nie należą ani do najtańszych, ani do powszechnie dostępnych. 

Wspomniana sytuacja o potrzebie zakupu magwella była z życia wzięta. I jak to bywa z ludźmi czynu – najpierw jest potrzeba, potem irytacja, poszukiwanie gotowych rozwiązań, a jak ich nie ma – zapada decyzja – dobra, jak nie ma to sami to zrobimy.

I tak w skrócie powstała nasza firma TC GEAR. Oczywiście w wielkim skrócie, bo szybko przekonaliśmy się, dlaczego nikt wcześniej nie porwał się na ten pomysł. Przecież nie brak u nas byłych specjalsów, którzy wiedzą, czego strzelcom potrzeba, nie brak ani projektantów, ani dobrych rzemieślników i wytwórców, którzy mogliby takie akcesoria do broni robić. Jednak szybko się okazało (no może nie tak szybko, bo przy mniej więcej 12 prototypie), że zaprojektowanie nawet najmniejszego elementu wymaga ogromu pracy, doświadczenia, aptekarskiej szczegółowości oraz miesięcy (lub lat) prób i testów.

Gdy to zrozumieliśmy – zamiast porzucić ten szalony pomysł o stworzeniu firmy bazującej na doświadczeniu byłych operatorów polskich jednostek specjalnych, stawiającej na jakość wykonania i produkującej wszystko u najlepszych polskich wykonawców – postanowiliśmy do nazwy TC GEAR dodać slogan – „Diabeł tkwi w szczegółach” (The Devil is in the Details) i się nie poddawać.

I tak – każdy z naszych produktów powstał z potrzeb i bolesnych często lekcji wyniesionych z pola walki. Każdy został zaprojektowany, przetestowany i sprawdzony przez weterana z jednej z polskich jednostek specjalnych. Za każdym z naszych produktów stoi osoba, która od początku do końca jest za niego odpowiedzialna. Począwszy od koncepcji, przez projekt, znalezienie odpowiedniego wykonawcy, materiału, prototypowanie i niekończące się testy – najpierw wykonywane osobiście potem przez innych ekspertów – a kończąc na opracowaniu instrukcji video oraz filmu prezentującego możliwości, zastosowania i funkcje danego akcesorium (wszystkie te filmy są dostępne na kanale youtube TcGear).

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2024

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter