Nowe uzbrojenie lotnicze z Korei Północnej

Nowe uzbrojenie lotnicze z Korei Północnej

Tomasz Szulc

 

Precyzyjne uzbrojenie lotnicze należy do najbardziej zaawansowanych produktów przemysłu zbrojeniowego i niewiele krajów na świecie konstruuje je i produkuje samodzielnie. Korea Północna najwyraźniej próbuje dołączyć do tego elitarnego „klubu”. Chce też zapewne uniezależnić się w tej dziedzinie od nieprzewidywalnego sojusznika, którym jest Rosja.

Lotnictwo było najbardziej zaniedbywaną częścią północnokoreańskich sił zbrojnych. Przyczyną były zapewne znaczne koszty zakupu nowoczesnego sprzętu i jego eksploatacji. Jest też co najmniej prawdopodobne, że główni sojusznicy Korei Północnej – ZSRR i Chiny, nie bardzo palili się do przekazywania nieobliczalnemu Kim Dzong Unowi nowoczesnych samolotów. Najnowszymi maszynami z Chin są szturmowe Q-5, czyli głęboko zmodernizowane w latach 70. XX wieku MiG-19. Z ZSRR dotarły MiG-23, MiG-29 oraz Su-25K. Nie jest to sprzęt dorównujący technicznie samolotom lotnictwa Korei Południowej, a na dodatek jest tych w miarę nowoczesnych maszyn bardzo niewiele. Osiągnięcie choćby przybliżonej równowagi sił z „gorszą” Koreą jest nierealne, a przecież na Półwyspie Koreańskim stacjonują także samoloty lotnictwa USA.

Dopiero niedawno zaczęły pojawiać się sygnały, świadczące o podjęciu w Korei Północnej prac nad własnym uzbrojeniem lotniczym. W październiku 2021 roku na wystawie uzbrojenia w Pjongjangu, niedostępnej oczywiście dla zwykłych obywateli, a podobno i dla większości wojskowych, pokazano dwa typy pocisków powietrze–powietrze oraz kilka wzorów precyzyjnego uzbrojenia powietrze–ziemia. Zagraniczni analitycy dość zgodnie wtedy uznali, że były to uproszczone makiety, na podstawie których nie sposób ocenić realnych postępów prac w tej dziedzinie. Przez kilka lat nie pojawiały się nowe informacje na ich temat i wydawało się, że rzeczywiście były to makiety „bez pokrycia”.

Dopiero w maju 2025 roku pokazano serię zdjęć z lotniska, na którym Kimowi demonstrowano nową rakietę powietrze–powietrze i dwie bomby szybujące. Pokazano też zdjęcia z rzekomych prób rakiety, które miałyby potwierdzać jej przydatność także do zwalczania niewielkich obiektów bezzałogowych. Na zdjęciach był widoczny MiG-29 doganiający „KimUrana”, czyli koreańskiego klona radzieckiej rakiety przeciwokrętowej 3M24, zdjęcia spadających szczątków Urana oraz fotografie odpaleń rakiet powietrze–powietrze z samolotów MiG-23 i 29. Zdjęcia są zaskakująco dobrej jakości. Problem stanowi jednak ich wiarygodność.

Rakiety powietrze–powietrze

Rodzi się pytanie, dlaczego Kim zdecydował się na uruchomienie programu produkcji własnych pocisków kierowanych powietrze–powietrze. Jego lotnictwo myśliwskie jest niezbyt liczne, a jeśli liczyć tylko w miarę nowoczesne maszyny, czyli MiG-23ML i MiG-29, to liczba potencjalnych nosicieli nowych rakiet jest mniejsza niż 100, a niewykluczone, że nie przekracza 50 samolotów. Najprostszym sposobem na podtrzymanie ich potencjału bojowego byłby zakup nowego uzbrojenia w Rosji. Nie byłoby wtedy problemów z integracją nowych pocisków z nosicielami, kosztownego i długotrwałego programu projektowania, budowy, prób naziemnych i powietrznych. Problem polega jednak na tym, że oferta rosyjska może nie odpowiadać potrzebom lotnictwa koreańskiego. Dedykowane rakiety dla MiG-23ML, czyli R-24, nie są produkowane od wielu dekad, a więc w rachubę wchodziłyby tylko egzemplarze stare, po gruntownym remoncie. Nie jest jednak jasne, czy i jak duże zapasy tych pocisków pozostały w Rosji i czy są jeszcze w tym kraju zakłady, które mogłyby je wyremontować.

Z niejasnych powodów do niedawna Rosja odmawiała Korei Północnej sprzedaży w miarę nowoczesnych rakiet krótkiego oraz średniego zasięgu (R-73 i R-77). Wskutek tego uzbrojeniem koreańskich MiG-29 były rakiety R-27 (podobno tylko w wersji „R”, naprowadzanej półaktywnie-radarowo) oraz przestarzałe, niewielkie R-60 z głowicami termoczułymi. Należy sądzić, że obecnie Władimir Putin byłby gotów wyrazić zgodę na sprzedaż Korei rakiet obu nowszych typów, ale prace nad ich północnokoreańskimi odpowiednikami rozpoczęto prawdopodobnie co najmniej dziesięć lat temu, a więc w czasach, gdy Rosja i Korea Północna nie były tak bliskimi sojusznikami, jak obecnie.

Alternatywą byłby zakup rakiet obu kategorii w Chinach, ale w takim przypadku także potrzebna byłaby ich integracja z płatowcami radzieckiego pochodzenia, nieużywanymi przez lotnictwo chińskie. Na dodatek nie ma dowodów, że Chiny w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci sprzedały Korei jakąkolwiek nowoczesną broń.

To wszystko powyżej wyjaśnia korzenie koreańskiego programu rozwojowego. W jego ramach opracowano dwa pociski: krótkiego i średniego zasięgu. Pierwszy jest naprowadzany przez głowicę termoczułą, drugi kieruje się albo na impulsy mikrofalowe, generowane przez radiolokator samolotu-nosiciela i odbite od celu (metoda półaktywna), albo ma własną głowicę radiolokacyjną (metoda aktywna). To właśnie drugi z wymienionych pocisków pokazano Kimowi pod koniec maja br.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter