Niszczyciel Nieustraszymyj
Jan Radziemski
Sowiecki Gearing
Niszczyciel Nieustraszymyj
Pojawienie się Nieustraszymego wywołało niemałą sensację na Zachodzie. Brytyjscy specjaliści twierdzili, że jest on rozwinięciem i ulepszeniem znanego typu Skoryj i porównywali go do ich najnowszych niszczycieli typu Daring. Nawet w lipcowym „Morzu” z 1956 roku cytowano opinie zachodnioeuropejskich fachowców. Jednak ten pięknie prezentujący się okręt wzbudził też wiele kontrowersji w sowieckich kręgach wojskowych i przemysłowych, o czym oczywiście nie pisano tak po jednej, jak i po drugiej stronie Bugu.
Wbrew twierdzeniom ekspertów Nieustraszymyj nie stanowił kolejnego ogniwa w linii rozwojowej radzieckich niszczycieli, zapoczątkowanej przed wojną przez słynne „siemiorki” (proj. 7 i 7U) ani kontynuacji powojennych projektów 30K, czy też 30bis. Można by rzec, że jego nieco eklektyczna, zawierająca zarówno nowoczesne, jak i przestarzałe rozwiązania, konstrukcja była efektem braku jasnej koncepcji rozwoju tej klasy okrętów w ZSRR. Żeby zrozumieć jak mogła powstać taka jednostka w pierwszej połowie lat 50. trzeba się cofnąć do lat 30. ubiegłego stulecia, bowiem rodowód naszego bohatera związany jest ściśle z rozwojem podklasy tzw. opancerzonych liderów w sowieckiej flocie.
Krótka historia opancerzonego lidera
W połowie lat 30. Stalin ogłosił plan stworzenia „wielkiej morskiej i oceanicznej floty” na miarę aspiracji sowieckiego państwa. W ciągu 10 lat trzeciej i czwartej pięciolatki (1938-1947) zamierzano zbudować najsilniejszą flotę świata. Jądro jej sił miały stanowić pancerniki i wielkie krążowniki, natomiast ochronę sił głównych miały zapewnić krążowniki lekkie i niszczyciele nowej generacji. Wypracowaniem zasadniczych założeń taktyczno-technicznych (dalej ZTT) dla okrętów nowych typów zajęła się komisja pod kierownictwem szefa Sztabu Generalnego RKKA, marszałka ZSRR A. I. Jegorowa. Przygotowane przez nią propozycje rozpatrzono na posiedzeniu Komitetu Obrony w dniach 13-15 sierpnia 1937 roku. Ciekawostką było, że przewodniczącym Komitetu był W. Mołotow, a Stalin zachował dla siebie skromną funkcję szeregowego członka. Na marginesie należy dodać, że nie przejawiający początkowo jakiegokolwiek zainteresowania problematyką wojennomorską Stalin od połowy lat 30. wszystkie ważniejsze decyzje związane z flotą podejmował osobiście. Co prawda założenia operacyjno-taktyczne do opracowania projektów okrętów dla „wielkiej floty” przygotowywali specjaliści Wojenno-Morskogo Fłota (dalej WMF) i zatwierdzali przedstawiciele dowództwa floty, ale decydujące zdanie miał Stalin. Według specjalistów floty, niszczyciele, które miały towarzyszyć eskadrze „w oceanie”, musiały się odznaczać dużą dzielnością morską, zwiększoną autonomicznością oraz wydłużonym zasięgiem pływania. Ich uzbrojenie, w szczególności przeciwlotnicze, musiało dysponować dużą siłą ognia. Tym wymogom nie odpowiadały budowane od 1932 roku lidery typu Leningrad (proj. 1 i późniejszy 38), m.in. z powodu zbyt małego zasięgu działania (przy zapasie paliwa 600 t wynosił 2700 Mm/20 w., wg innych danych 2110 Mm/18,5 w.). Ponadto trudności, jakie napotkali konstruktorzy i budowniczowie tych jednostek skłoniły kierownictwo sowieckie do szukania pomocy stoczni zagranicznych. W pierwszej kolejności wybór padł na francuskie duże niszczyciele (lidery) typu Le Fantasque. Były to bardzo udane okręty osiągające prędkość w granicach 42-45 w. Kilkumiesięczne negocjacje z Francuzami zakończyły się jednak niepowodzeniem. Bardziej skłonne do współpracy okazały się faszystowskie Włochy. Rozmowy były owocne i delegacji sowieckiej udało się ulokować w stoczni Odero-Terni-Orlando w Livorno zamówienie na lidera, który określano jako projekt nr 20. Tak powstał słynny Taszkient zwany także „Błękitnym krążownikiem”, jedyny (!) okręt na światowym poziomie zbudowany dla ZSRR przed wojną. Jego uzbrojenie było w 100% rodzimej produkcji. Mimo dużej wyporności (pełna 4163 t) Taszkient został uznany przez sowieckich specjalistów za słabo uzbrojony, dlatego następne trzy okręty, które zamierzano budować w Leningradzie i Nikołajewie miały otrzymać dodatkowo czwartą wieżę artylerii głównej, a także wzmocnione uzbrojenie torpedowe i plot. Jednak prace nad nimi wkrótce przerwano z powodu trudności w opanowaniu włoskiej technologii przez sowieckich stoczniowców. Doświadczenia te dały jednak konstruktorom impuls do projektowania szybkich opancerzonych liderów-zwiadowców. Wybór właściwej drogi zdawały się potwierdzać pierwsze doświadczenia wojny domowej w Hiszpanii, która pokazała jak groźne dla mniejszych okrętów, takich jak niszczyciele, było lotnictwo nurkujące. Szczególnie we znaki dawał się ostrzał z broni maszynowej odkrytych i nieopancerzonych stanowisk artyleryjskich, na mostku i na wyrzutniach torpedowych. Przy tym, jak zwykle w przypadku prac studialnych, nie zabrakło również rozmaitych egzotycznych pomysłów.
Krótka historia opancerzonego lidera
W połowie lat 30. Stalin ogłosił plan stworzenia „wielkiej morskiej i oceanicznej floty” na miarę aspiracji sowieckiego państwa. W ciągu 10 lat trzeciej i czwartej pięciolatki (1938-1947) zamierzano zbudować najsilniejszą flotę świata. Jądro jej sił miały stanowić pancerniki i wielkie krążowniki, natomiast ochronę sił głównych miały zapewnić krążowniki lekkie i niszczyciele nowej generacji. Wypracowaniem zasadniczych założeń taktyczno-technicznych (dalej ZTT) dla okrętów nowych typów zajęła się komisja pod kierownictwem szefa Sztabu Generalnego RKKA, marszałka ZSRR A. I. Jegorowa. Przygotowane przez nią propozycje rozpatrzono na posiedzeniu Komitetu Obrony w dniach 13-15 sierpnia 1937 roku. Ciekawostką było, że przewodniczącym Komitetu był W. Mołotow, a Stalin zachował dla siebie skromną funkcję szeregowego członka. Na marginesie należy dodać, że nie przejawiający początkowo jakiegokolwiek zainteresowania problematyką wojennomorską Stalin od połowy lat 30. wszystkie ważniejsze decyzje związane z flotą podejmował osobiście. Co prawda założenia operacyjno-taktyczne do opracowania projektów okrętów dla „wielkiej floty” przygotowywali specjaliści Wojenno-Morskogo Fłota (dalej WMF) i zatwierdzali przedstawiciele dowództwa floty, ale decydujące zdanie miał Stalin. Według specjalistów floty, niszczyciele, które miały towarzyszyć eskadrze „w oceanie”, musiały się odznaczać dużą dzielnością morską, zwiększoną autonomicznością oraz wydłużonym zasięgiem pływania. Ich uzbrojenie, w szczególności przeciwlotnicze, musiało dysponować dużą siłą ognia. Tym wymogom nie odpowiadały budowane od 1932 roku lidery typu Leningrad (proj. 1 i późniejszy 38), m.in. z powodu zbyt małego zasięgu działania (przy zapasie paliwa 600 t wynosił 2700 Mm/20 w., wg innych danych 2110 Mm/18,5 w.). Ponadto trudności, jakie napotkali konstruktorzy i budowniczowie tych jednostek skłoniły kierownictwo sowieckie do szukania pomocy stoczni zagranicznych. W pierwszej kolejności wybór padł na francuskie duże niszczyciele (lidery) typu Le Fantasque. Były to bardzo udane okręty osiągające prędkość w granicach 42-45 w. Kilkumiesięczne negocjacje z Francuzami zakończyły się jednak niepowodzeniem. Bardziej skłonne do współpracy okazały się faszystowskie Włochy. Rozmowy były owocne i delegacji sowieckiej udało się ulokować w stoczni Odero-Terni-Orlando w Livorno zamówienie na lidera, który określano jako projekt nr 20. Tak powstał słynny Taszkient zwany także „Błękitnym krążownikiem”, jedyny (!) okręt na światowym poziomie zbudowany dla ZSRR przed wojną. Jego uzbrojenie było w 100% rodzimej produkcji. Mimo dużej wyporności (pełna 4163 t) Taszkient został uznany przez sowieckich specjalistów za słabo uzbrojony, dlatego następne trzy okręty, które zamierzano budować w Leningradzie i Nikołajewie miały otrzymać dodatkowo czwartą wieżę artylerii głównej, a także wzmocnione uzbrojenie torpedowe i plot. Jednak prace nad nimi wkrótce przerwano z powodu trudności w opanowaniu włoskiej technologii przez sowieckich stoczniowców. Doświadczenia te dały jednak konstruktorom impuls do projektowania szybkich opancerzonych liderów-zwiadowców. Wybór właściwej drogi zdawały się potwierdzać pierwsze doświadczenia wojny domowej w Hiszpanii, która pokazała jak groźne dla mniejszych okrętów, takich jak niszczyciele, było lotnictwo nurkujące. Szczególnie we znaki dawał się ostrzał z broni maszynowej odkrytych i nieopancerzonych stanowisk artyleryjskich, na mostku i na wyrzutniach torpedowych. Przy tym, jak zwykle w przypadku prac studialnych, nie zabrakło również rozmaitych egzotycznych pomysłów.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2009