Niemieckie małe krążowniki czasów wojny
Michał Glock
Niemieckie małe krążowniki czasów wojny
Małe krążowniki niemieckie opisywane w poprzednich odcinkach tego cyklu były jeszcze stosunkowo niewielkie w porównaniu do swoich europejskich odpowiedników. Okazały się też lżej uzbrojone, mając szybkostrzelne armaty kal. 105 mm. Na początku I wojny światowej standardem dla Royal Navy były już działa kal. 120 (ale tylko na starszych krążownikach) i 152 mm, choć zdarzały się też liczne mniejsze jednostki z armatami kal. 102 mm, aczkolwiek te przesunięto do służby eskortowej bądź patrolowej na dalekich wodach. Natomiast we flocie rosyjskiej normą były działa kal. 152 mm, a potem nowsze, vickersowskie 130 mm. Przejście Kaiserliche Marine na armaty kal. 150 mm było najlepszym z możliwych rozwiązaniem. Do końca administracyjnego istnienia floty cesarskiej pozostano jednak przy oficjalnej klasyfikacji – kleine Kreuzer, mimo że ich wielkość mocno wzrosła.
Niemiecka flota miała nie lada problem z dostosowaniem swoich małych krążowników do ówczesnego pola walki. Musiały one spełniać dużo więcej zadań niż to pierwotnie planowano. Według przedwojennych koncepcji miały zwalczać siły torpedowe przeciwnika i stanowić bliskie rozpoznanie na rzecz własnej floty liniowej (dalekie rozpoznanie przejęły krążowniki pancerne, a po nich krążowniki liniowe). W mniejszym stopniu ich zadaniem było prowadzenie do boju kontrtorpedowców, gdyż do tego celu budowano specjalne okręty flagowe (oznaczane literą D). W czasie wojny doszły inne zadania polegające choćby na zwalczaniu żeglugi, ostrzale wybrzeży przeciwnika czy operacje minowe (ewentualnie eskortowanie mających takie misje pomocniczych stawiaczy min).
To wszystko okazało się za dużo jak na jednostki uzbrojone w armaty kal. 105 mm. Dlatego jeszcze przed wojną uznano, że przejście na większe działa kal. 150 mm jest koniecznością. Poza tym wyłącznie w armaty kal. 152 mm uzbrojone były już brytyjskie krążowniki typu Weymouth (druga grupa typu Town), a skoro Royal Navy miała być ewentualnym przeciwnikiem wzmocnienie uzbrojenia stało się bezwzględną koniecznością.
Niemiecka admiralicja poszła dwiema drogami. Pierwszą opisaną w poprzedniej części było przezbrajanie istniejących krążowników w armaty kal. 150 mm. Ze względu na masę nowych stanowisk nie wymieniano dział w stosunku 1:1. Na przykład Augsburg w miejsce swoich 12 armat kal. 105 mm otrzymał 6 kal. 150 mm, a nowszy Stralsund w miejsce także 12 dział kal. 105 mm miał od 1917 r. 7 kal. 150 mm. Drugą drogą była budowa zupełnie nowych okrętów wyposażonych od początku w cięższe uzbrojenie. Po jednostkach typu Graudenz, już trójkominowych, które ukończono na samym początku wojny, postanowiono zbudować dwa niemal identyczne krążowniki, z tym że zamiast 12 dział kal. 105 mm zastosowano armaty kal. 150 mm w liczbie 8 sztuk. Działa jednak rozstawiono dość konserwatywnie, tj. parami na dziobie i na śródokręciu (wzdłuż burt). Tylko armaty rufowe stały jedna nad drugą (a więc górna w superpozycji) w płaszczyźnie symetrii kadłuba. Takie rozmieszczenie uzbrojenia głównego wynikało częściowo z przeświadczenia, że niemieckie okręty będą brały udział w bojach pościgowych, im więc więcej dział mogło prowadzić ogień w kierunku dziobu (w razie ataku) lub rufy (w przypadku ucieczki), tym lepiej. Frankfurt i Wiesbaden mogły strzelać z 4 armat przez dziób lub rufę i 5 na burty.
Dla porównania, brytyjscy projektanci poszli inną drogą i starali się działa na nowych krążownikach umieszczać w płaszczyźnie symetrii kadłuba. Co prawda salwy dziobowe i rufowe były słabsze, ale za to salwa burtowa była dostatecznie silna, a sam krążownik mógł być mniejszy, a co za tym idzie także tańszy5. Na przykład brytyjskie okręty pierwszej grupy typu C (Caroline) miały wyporność normalną6 tylko 3750 t i salwę burtową z 4 armat kal. 152 mm. Frankfurt dysponował w salwie burtowej jednym działem więcej, ale wyporność normalna wynosiła już 5180 t. Co więcej, krążownik Royal Navy był dużo szybszy, bo na próbach osiągnięto prędkość w granicach 30 w. Tymczasem krążowniki niemieckie z trudem rozwijały 27 w. Wiesbaden i Frankfurt zasiliły flotę dopiero w sierpniu 1915 r.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2014