Niemiecki gąsienicowy ciągnik ewakuacyjny Bergepanther
Hubert Michalski
Po wprowadzeniu do służby późnym latem 1942 roku czołgów ciężkich Panzerkampfwagen VI Tiger, na światło dzienne wyszły trudne do przezwyciężenia problemy logistyczne, związane z ewakuacją uszkodzonych wozów z pola walki. Przyszykowane naprędce rozwiązanie, polegające na przypisaniu ciągnikom półgąsienicowym Sd.Kfz. 9 funkcji pojazdów holowniczych dla tych ciężkich maszyn, tylko częściowo rozwiązało powstały problem, ponieważ do odholowania zepsutego czołgu trzeba było zaangażować, co najmniej dwa lub trzy takie pojazdy. Co gorsze, ich użycie było ograniczone wyłącznie do specyficznych sytuacji, gdyż nieposiadanie przez nie opancerzenia uniemożliwiało przeprowadzenie akcji „ratunkowej” pod ogniem przeciwnika. Wykorzystanie innych Pz.Kpfw. VI do wyciągnięcia z tarapatów niesprawnego „towarzysza”, choć teoretycznie możliwe i w praktyce stosowane, nie było zalecane (a nawet karane dyscyplinarnie) ze względu ma ryzyko uszkodzenia sprzęgła, przekładni bocznych i jednostki napędowej wozu ciągnącego. Nie bez znaczenia, szczególnie na polu walki, była również niska prędkość całego zespołu, podatnego przez to na ostrzał wroga. Wobec powyższego Niemcy doszli do wniosku, że niezbędne okaże się wyposażenie oddziałów wyekwipowanych w czołgi Tiger w ciężkie, gąsienicowe ciągniki ewakuacyjne.
Potrzebę wprowadzenia do służby ciężkich, gąsienicowych ciągników ewakuacyjnych Niemcy tak naprawdę zauważyli nawet nieco wcześniej, niż wynikałoby to ze słów zamieszczonych we wstępie. Już w czerwcu 1942 roku, a więc dwa miesiące po prezentacji prototypu „Tygrysa” Adolfowi Hitlerowi, Wa Prüf 6 wysłało do zakładów Henschelarozkaz zbudowania na pięciu podwoziach prototypowego czołgu VK 36.01(H) tzw. pojazdów holujących, mających występować pod oznaczeniem schweres Abschleppfahrzeug (V.Kz.3501) i otrzymać wyciągarki Seilwinde 22/40. Wozy miały zostać dostarczone najpóźniej w listopadzie 1942 roku, jednak nie ma dowodów na to, że kiedykolwiek miało to miejsce. Co ciekawe, jeszcze przed czerwcem 1942 roku Niemcy eksperymentowali z próbą skonstruowania tymczasowego pojazdu ewakuacyjnego, przeznaczonego dla ciężkich czołgów, przez co naprędce stworzyli zespół składający się z ciągnika Sd.Kfz. 9 wyposażonego w lawetę transportową Sd.Ah.121o nośności 60 ton (Sd.Kfz. 9 mit Tiefladeanhänger für Panzerkampfwagen 60 t, Sd.Ah.121). Pomysł jego wprowadzenia na pole walki nie został zrealizowany, ponieważ kołowa laweta obciążona prawie 57-tonowym czołgiem nie byłaby w stanie poruszać się w błotnistym lub grząskim podłożu, a to właśnie w tego rodzaju terenie często operowały gąsienicowe wozy bojowe. Do podobnego pomysłu powrócono na przełomie 1943 i 1944 roku, gdy wprowadzono do użytku lawetę transportową firmy Käßbohrer o nośności 75 ton, służącą do przewozu „Tygrysa” II. Z tego samego powodu co wcześniejszej lawety, tej również nigdy nie wykorzystano bojowo.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 2/2021