Na dnie z honorem lec, czyli jak Argentyna traciła okręty i statki w czasie wojny falklandzkiej 1982 roku

Na dnie z honorem lec, czyli jak Argentyna traciła okręty i statki w czasie wojny falklandzkiej 1982 roku

Krzysztof Kubiak, Łukasz Mamert Nadolski

          

Wojna o Falklandy nie przestaje fascynować historyków, pomimo upływu ćwierćwiecza. Wiele zostało napisane na temat brytyjskiej marynarki wojennej i utraconych przez nią okrętów. Każdy entuzjasta marynista słyszał o zatopieniu krążownika Generał Belgrano. Często zapomina się jednak o cichych argentyńskich bohaterach z jednostek transportowych i patrolowych, którzy zapłacili wysoką cenę za swoje poświęcenie. Artykuł spróbuje przybliżyć losy zatopionych i przejętych przez Brytyjczyków jednostek argentyńskich.

Marynarka wojenna Argentyny (Admada de la Republica Argentina) uważana była na początku lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia za jedną z wiodących flot Ameryki Południowej. Jej rdzeń tworzyły lotniskowiec, krążownik, dziewięć niszczycieli i trzy fregaty uzupełniane przez lodołamacz, siedem oceanicznych okrętów patrolowych, sześć desantowych i kilkadziesiąt mniejszych jednostek. Zbiór pomocniczych jednostek pływających tworzyło około 30 kadłubów. Co prawda większość okrętów podstawowych klas pochodziło z amerykańskiego demobilu i pamiętało lata II wojny światowej (wyjątkiem były dwa niszczyciele brytyjskiego typu 42, Hercules i Santisima Trinidad, dwa okręty podwodne niemieckiego typu TR 1700, Salta i San Luis oraz trzy fregaty francuskiego typu A 69, Drummond, Guerrico, Granville), ale w owym czasie nie było to niczym niezwykłym. Brytyjczycy w pierwszej fazie konfliktu uznawali flotę argentyńską za podstawowe zagrożenie, dopiero na drugim miejscu sytuując lotnictwo. Prognozy te, jak to często na wojnie bywa, rozminęły się z rzeczywistością. Armada de la Republica Argentina wykazała się nie tylko nieudolnością, ale przede wszystkim brakiem czynnika, który określić można mianem operacyjnej dojrzałości, niezbędnego – na równi z okrętami i statkami powietrznymi – do skutecznego prowadzenia walki. Marynarka nie wąchająca prochu od czasu zakończenia wojny Trójprzymierza (Brazylii, Argentyny i Urugwaju) z Paragwajem w 1870 roku okazała się zaiste papierowym tygrysem. Pojawiający się już po zakończeniu konfliktu argument, że okręty oszczędzano na okoliczność prawdopodobnej rozgrywki z Chile jest zaś nie do końca udanym sposobem zamaskowania tego faktu.

Pierwsza ofiara – okręt podwodny Santa Fe

Argentyńczycy w czasie wojny 1982 roku okupowali nie tylko Falklandy, ale także Georgię Południową. 23 kwietnia Brytyjczycy otrzymali informacje wywiadowcze, że w pobliżu znajduje się argentyński okręt podwodny Santa Fe dowodzony przez komandora porucznika (capitano de fregatta) Hugo Bicaina. Rzeczywiście, jednostka ta przewoziła zaopatrzenie dla żołnierzy argentyńskich stacjonujących w Georgii Południowej. W związku z tymi informacjami, brytyjski zespół, który miał odbić to terytorium, z wyjątkiem okrętu patrolu lodowego Endurance wycofał się 350 kilometrów na północny wschód, zaś w stronę wrogiego okrętu zmierzała już fregata Brilliant, która miała na swoim pokładzie dwa śmigłowce Westland Lynx z 815. Dywizjonu, świetnie nadające się do działań przeciw okrętom podwodnym. W rejonie wyspy operował już niszczyciel Antrim, który wysadzał tam grupy dywersyjno-rozpoznawcze.

Tuż po świcie 25 kwietnia 1982 roku, na poszukiwania Santa Fe wyruszyły brytyjskie helikoptery. Okręt podwodny dotarł w tym czasie do Grytviken, wyładował zaopatrzenie, a następnie skierował się w morze, by atakować jednostki brytyjskie. Poszukiwania prowadzone przez śmigłowce utrudniała fatalna pogoda. Z drugiej strony kryła je ona przed wzrokiem Argentyńczyków. Pierwsza z maszyn, Westland Weesex (XP 142), uzbrojona w dwie bomby głębinowe Mk 2 o masie 145 kilogramów − należąca do 737. Dywizjonu, pilotowana przez komandora podporucznika Iana Stanleya skierowała się w stronę Grytviken. Drugi helikopter, Lynx (XZ 725)
z 815. Dywizjonu, który stacjonował na Brilliancie − przenoszący torpedy Mk 46 − pilotowany był przez komandora podporucznika B.W. Brayanta. Lynx dotarł do wybrzeża Południowej Georgii, a następnie poleciał na zachód, wzdłuż niego. W tym czasie Wessex z wyłączonym radarem pokładowym, by nie ostrzec Argentyńczyków, podszedł bezpośrednio do Grytviken i dopiero wtedy uruchomił stację radiolokacyjną. Prawie natychmiast namierzył cel w odległości około 10 kilometrów. Stanley skierował się w kierunku kontaktu i z odległości około 1,5 kilometra dostrzegł argentyński okręt podwodny, po czym bezzwłocznie ruszył w stronę nieprzyjaciela. Załoga Santa Fe wykryła Wessexa o godzinie 5.54. Argentyńczycy nie bronili się ani nie próbowali zanurzyć. Helikopter zrzucił obie bomby, które eksplodowały w wodzie przy lewej burcie Santa Fe. Wybuchy (po 160 kilogramów torpexu w każdej bombie) spowodowały uszkodzenia na okręcie podwodnym. Wstrząsy wywołały odstawienie silników wysokoprężnych, ale Argentyńczykom udało się je ponownie uruchomić. Płynąc, okręt pozostawiał za sobą ślad paliwa z przebitych zbiorników, a z jego kadłuba wydobywał się dym. W związku z tymi licznymi uszkodzeniami Santa Fe zawrócił i ruszył w stronę Grytviken. Stanley natychmiast wezwał maszynę komandora podporucznika B.W. Brayanta, która rozpoczęła ostrzał okrętu podwodnego z broni maszynowej, na co Argentyńczycy odpowiedzieli ogniem z karabinów FN FAL.

Następnie Brayant zbliżył się do celu o godzinie 6.00 i zrzucił torpedę Mk 46. Ta jednak, ze względu na zabezpieczenia, nie mogła zaatakować płynącego na powierzchni okrętu podwodnego i krążyła pod jego kadłubem, poszukując celu. Argentyńczycy dostrzegli zrzut torpedy, ale ze względu na uszkodzenia od ataku bomb głębinowych i tak nie zamierzali podejmować prób zanurzenia. Helikoptery nie miały już uzbrojenia, które zadałoby śmiertelny cios Argentyńczykom. Załogi strzelały jednak nadal z broni maszynowej.

Pełna wersja artykułu w magazynie[nbsp MSiO Nr Specjalny 1/2016

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter