Mustang i szachownica
Jacek Przybył
Mustang i szachownica
Zarys działań wojennych 133. Skrzydła
Myśliwskiego, kwiecień 1944–maj 1945 r.
Do fundamentalnych założeń operacji lądowania aliantów w Normandii należało wykorzystanie lotnictwa myśliwskiego do atakowania celów naziemnych nieprzyjaciela. Realizacja tego celu była możliwa po przeprowadzeniu gruntownych zmian w strukturze organizacyjnej sił lotniczych Sprzymierzonych, przystosowaniu sprzętu, systemu łączności i treningu — uwzględniającego nowe potrzeby — personelu latającego. Wymienione czynniki miały stać się kluczem do sukcesu w operacjach lotniczych nad Europą Zachodnią w drugiej połowie 1944 roku.
Doświadczenia wyniesione z działań ofensywnych w roku poprzedzającym inwazję stały się podstawą do przyjęcia przez dowództwo sił alianckich tezy, że Luftwaffe, wobec przytłaczającej przewagi ilościowej sprzymierzonych, nie będzie stanowić realnego zagrożenia. Stwarzało to możliwość wykorzystania jednostek myśliwskich do różnorodnych zadań nie związanych z koniecznością wywalczenia i utrzymania panowania w powietrzu. Obok tej „tradycyjnej” roli piloci myśliwscy mieli także współpracować z jednostkami pierwszej linii oraz zwalczać cele na bezpośrednim zapleczu wroga. Współpraca z jednostkami pierwszej linii obejmować miała niszczenie sił nieprzyjaciela wskazanych przez te oddziały bezpośrednio lub pośrednio, a także wykonywanie zadań patrolowania obszaru przyfrontowego w celu atakowania wszelkich zdradzających aktywność jednostek nieprzyjaciela. W praktyce każde z tych zadań mogło ulec zmianie, w zależności od potrzeb będących konsekwencją rozwoju sytuacji na danym odcinku walk.
Zwalczanie wroga na bezpośrednim zapleczu frontu miało objąć zarówno działania przeciwko z góry wyznaczonym celom (fabryki, dowództwa, wyrzutnie pocisków rakietowych, etc.) jak i ich aktywne wyszukiwanie sił wroga w wyznaczonych rejonach. W przypadku tego typu zadań różnice pomiędzy nimi sprowadzały się do tego, że w pierwszym przypadku każde z zadań było dokładnie planowane, natomiast wykonanie drugiego typu lotu opierało się na inicjatywie biorących w nim udział lotników, którzy mieli dużą swobodę działania. Dla tych ostatnich zadań w nomenklaturze angielskiej przyjęto nazwę Armed Recce.
Zmiany w strukturze Polskich Sił Powietrznych
Realizacja powyższych zadań była jednak możliwa tylko po przeprowadzeniu gruntownych zmian w strukturze organizacyjnej sił lotniczych Sprzymierzonych, które rozpoczęto dwa lata przed lądowaniem na francuskich plażach. Już w czerwcu 1943 roku zlikwidowano Army Cooperation Command. W jego miejsce utworzone zostało 2nd Tactical Air Force (dalej: 2nd TAF), skład którego tworzyły: 2. Grupa (lekkie bombowce z Bomber Command), 83. Grupa (samoloty myśliwskie i myśliwsko-bombowe z Fighter Command), 84. Grupa (samoloty myśliwskie z Figther Command), 38. Skrzydło z Army Cooperation Command oraz 140. Dywizjon Rozpoznania Fotograficznego. Do nowo utworzonej struktury początkowo zostały włączone jedynie dwie polskie jednostki, a mianowicie 309. i 318. Dywizjon. Dowództwo Polskich Sił Powietrznych zmierzało jednak do zwiększenia udziału polskich jednostek w nowej strukturze. W czerwcu ustalono, że w jej składzie powinny się znaleźć: 1. i 2. Polskie Skrzydło Myśliwskie, 305. Dywizjon Bombowy, Lotniczy Park Materiałowy oraz Ruchomy Warsztat Napraw i Ratownictwa Technicznego.
Przygotowaną przez polską stronę propozycję przekazano do dowództwa Fighter Command i 12 sierpnia 1943 roku została ona zaakceptowana przez brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa. Kolejnym krokiem dowództwa PSP było rozpoczęcie starań i przygotowań do organizacji polskich Sztabów Łącznikowych przy dowództwie oraz grupach i bazach 2nd. TAF. Wartym podkreślenia jest fakt, że mimo komplikacji i trudności jakie to za sobą pociągało, RAF wykazał dla tych działań pełne zrozumienie, starając się spełnić wszelkie oczekiwania Polaków.
Przygotowanie do inwazji pociągnęły za sobą także zmiany w strukturze organizacyjnej samych dywizjonów mających brać udział w akcji. Ich głównym celem było zwiększenie mobilności tych jednostek, co miało oczywiście związek z koniecznością ich przebazowania w trakcie trwania operacji na kontynent europejski. Wprowadzone zmiany sprowadzały się do nowej organizacji naziemnych jednostek obsługi. 1 sierpnia 1943 roku dotychczas istniejące w dywizjonach sekcje obsługi i Eskadry Techniczne (Flight M) zostały rozwiązane. W ich miejsce utworzono Eszelony Obsługowe (Servicing Echelons) dowodzone przez Oficerów Technicznych w składzie: Sekcji Obsługi Codziennej (Daily Servicing Section) oraz Sekcji Napraw i Przeglądów (Repair and Inspection Section). Stosowne etaty precyzujące nowy kształt organizacji dywizjonów wydane zostały 19 i 23 sierpnia.
Proces szkolenia na Mustangach i działania bojowe przed rozpoczęciem inwazji
Proces szkolenia polskich pilotów okazał się być bardzo trudnym. Samoloty typu Mustang III nie budziły początkowo sympatii, mimo że ich zalety bojowe były oczywiste. Kronikarz 315. Dywizjonu Myśliwskiego „Dęblińskiego” pisał: Chodzą pogłoski, że Dyon ma być przezbrojony na Mustangi III na których będzie można latać do Berlina i nareszcie dobrać się do Niemców. Początkowy zachwyt szybko ustąpił zwątpieniu. Miały na to wpływ towarzyszące szkoleniu wypadki – 306. Dywizjon stracił w nich dwóch lotników, a 315. kolejnego. Mustang był wymagającą konstrukcją i piloci latający dotychczas na Spitfire’ach musieli nabrać całkiem nowych nawyków, co przychodziło im z dużym trudem.
19 kwietnia F/O Roman Brygider z 315. Dywizjonu lecąc samolotem nr FX895 nie zdołał wyprowadzić go z nurkowania i po oderwaniu się tylnej części maszyny rozbił się około dwóch mil na południowy-wschód od lotniska Coolham. 4 kwietnia po starcie z Aston Down w Mustangu III nr FX881 pilotowanym przez F/L Władysława Szajdę z 306. Dywizjonu zgasł silnik i pilot zmuszony był awaryjnie lądować na polu położonym w pobliża lotniska. Samolot z podwieszonymi zbiornikami paliwa natychmiast stanął w płomieniach, a pilot, któremu deska rozdzielcza zakleszczyła nogi, został uwięziony w kabinie.
Mimo heroicznej postawy brytyjskiego lekarza F/L Carrie’a, który usiłował pomóc Polakowi, ostatecznie uciekając się do próby amputacji nóg, Szajdy nie udało się wyciągnąć z wraku i pilot spłonął żywcem w samolocie. F/L Carrie widząc beznadziejność sytuacji zdołał mu jeszcze zaaplikować potężną dawkę morfiny, co zaoszczędziło konającemu cierpień. Kolejny śmiertelny w konsekwencji wypadek wydarzył się w dywizjonie niespełna trzy tygodnie później. 21 kwietnia po wykonaniu lotu treningowego do lądowania w Coolham podchodził F/S Kazimierz Osieleniec, który leciał Mustangiem III nr FB100. Na skutek błędnie wykonanego manewru podejścia samolot leciał na zbyt małej wysokości i zaczepił o drzewo, po czym w niekontrolowanym locie zwalił się na ziemię.
Zarówno te jak i inne, mniej groźne, wypadki z pewnością obniżyły zaufanie lotników do nowych samolotów. Zaczęli oni bardzo nerwowo reagować na wszelkie „objawy” ewentualnych awarii i w pierwszych lotach bojowych dość często zdarzało się, że kilku z nich przerywało wykonywanie zadania i zawracało do bazy. Dopiero z czasem uprzedzenie do nowego sprzętu skończyło się, na co z pewnością wpłynęły pierwsze sukcesy w walkach powietrznych i polscy piloci zaczęli podzielać pogląd pewnego amerykańskiego lotnika, który powiedział o Mustangu, że był on: […] jak ulubiona, ciepła kurtka, albo jak para starych, wygodnych butów. Wszystko było [w samolocie] przyjazne i znajome, dotyk, widok, a nawet zapach.
Pierwszy lot bojowy z Coolham piloci Skrzydła wykonali następnego dnia po przylocie na nowe miejsce postoju. 2 kwietnia o 19:15 w trybie alarmowym poderwano w powietrze F/O Jerzego Polaka i F/S Tadeusza Słonia z 315. Dywizjonu. Niespełna godzinny lot, który odbył się jeszcze na wysłużonych Spitfire’ach niczego nie przyniósł. Pogoda była fatalna, zachmurzenie niemal całkowite, a widzialność ograniczona. W tych warunkach, o ile nawet jakiś samolot Luftwaffe faktycznie znajdował się w rejonie, gdzie skierowano Polaków, to znalezienie go graniczyło z cudem.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 4/2012