Mustangi nad Koreą
Szymon Tetera
Myśliwiec North American P-51 Mustang to jeden z najsłynniejszych samolotów II wojny światowej. Kariera bojowa tej maszyny w lotnictwie amerykańskim nie zakończyła się jednak z chwilą kapitulacji III Rzeszy i Japonii. Co prawda pięć lat później samoloty tego typu były już wycofane z pierwszoliniowych jednostek USAF, ale powróciły do niej z chwilą wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim, gdzie pod nowym już oznaczeniem F-51 z powodzeniem zostały użyte w roli maszyn wsparcia pola walki.
Uderzenie wojsk północnokoreańskich na południe nastąpiło 25 czerwca 1950 roku. Armia komunistyczna okazała się liczniejsza i w porównaniu do wojsk swojego południowego sąsiada doskonale wyekwipowana, dysponując m.in. brygadą pancerną wyposażoną w czołgi T-34/85 i działa samobieżne SU-76. Tymczasem wojska południowokoreańskie miały na wyposażeniu jedynie nieliczne samochody pancerne M8 i M20.
Podobnie jak w broni pancernej sytuacja przedstawiał się w lotnictwie. Siły powietrzne KRL-D stanowiła dywizją mieszana w składzie 56. pułku myśliwskiego i 57. pułku szturmowego oraz pułku szkolnego. Jednostki te dysponowały ogółem około 70 myśliwcami Jak-9U i Jak-9P, 65 samolotami szturmowymi Ił-10 oraz 22 samolotami treningowymi Jak-18, a także pewną liczbą dwupłatowych maszyn łącznikowych Po-2. Na tym tle siły lotnictwa południowokoreańskiego prezentowały się bardzo skromnie, liczyły bowiem zaledwie 10 dostosowanych do przenoszenia 2,5-calowych rakiet samolotów treningowych Canadian T-6D Harvard oraz osiem lekkich samolotów łącznikowych Piper L-4, cztery podobne maszyny typu Stinson L-5 i eksjapoński dwupłatowy samolot szkolny Typ 95, przerobiony na wodnosamolot. Siły powietrzne dysponowały przy tym 400 oficerami i 1500 żołnierzami. Spośród 102 pilotów jedynie 30 było w pełni przeszkolonych. Skromny park sprzętowy został już pierwszego dnia wojny znacznie zredukowany, północnokoreańskie myśliwce typu Jak-9 zniszczyły bowiem na ziemi siedem z samolotów Canadian T-6D. W związku z wybuchem wojny po raz pierwszy wypłynęła kwestia skierowania na front myśliwców Mustang „z bombami i bazookami”, o które południowokoreański prezydent poprosił ambasadora USA. Już następnego dnia dziesięciu najlepszych południowokoreańskich pilotów, którzy z braku maszyn nie mieli obecnie zajęcia odpowiadającego ich kwalifikacjom, zostali zabrani na pokład amerykańskiego samolotu transportowego lecącego do Japonii. Mieli oni tam przejść szybkie przeszkolenie na ostatnie myśliwce F-51 Mustang, które znajdowały się w dyspozycji stacjonujących tam jednostek USAF. Ponieważ piloci ci służyli w czasie II wojny światowej w lotnictwie japońskim, byli już zaznajomieni z pilotowaniem samolotów tej klasy. Już 2 lipca sześciu z nich powróciło do kraju na myśliwcach z namalowanymi symbolami południowokoreańskiego lotnictwa.
Wcześniej jednak do Korei Południowej przybyły cztery F-51 pilotowane przez amerykańskich pilotów ze stacjonującego w Japonii 8. FBW. Miało to miejsce 29 czerwca 1950 r., tj. dzień po upadku Seulu. Miejscem lądowania myśliwców było lotnisko Suwon, na którym wcześniej tego dnia wylądował transportowy C-54 o nazwie własnej Baatan, którym przyleciał na konferencję z prezydentem Rhee i ambasadorem Muccio sam generał MacArthur. W momencie przybycia klucza Mustangów lotnisko stało się obiektem ataku samolotów północnokoreańskich, którym piloci USAF nie dali większych szans. Lt Orrin R.Rex strącił dwa samoloty szturmowe Ił-10, a kolejna taka maszyna przypadła Lt Richardowi J. Burnsowi. Z kolei samolot zidentyfikowany jako Ła-7 (prawdopodobnie Jak-18) lub wedle innych źródeł Jak-9 zestrzelił Lt Harry T. Sandlin, Lt. Eugene R. Hanson odnotował natomiast prawdopodobne strącenie Jak-9. Co najmniej dwóch pilotów nieprzyjaciela ratowało się na spadochronach. Jeden z nich został zabity na ziemi przez ludność cywilną, ale drugi w stopniu majora dostał się do niewoli, gdzie udzielił cennych informacji wywiadowczych, m.in. informując o obecności na północnokoreańskich lotniskach radzieckich instruktorów. Całą walkę mogli podziwiać oficjele zgromadzeni na lotnisku. Nikt nie mógł przypuszczać, że zanim rok dobiegnie końca wszyscy trzej pozostali Amerykanie, za wyjątkiem Rexa, zginą, latając na F-80.
Z dziesięciu przekazanych z magazynów USAF samolotów utworzono niewielką jednostkę tzw. Bout One, która grupowała pilotów południowokoreańskich oraz dziesięciu amerykańskich instruktorów, a także czterech oficerów i 100 żołnierzy USAF zapewniających obsługę naziemną. Na jej dowódcę wyznaczony został Maj. Dean Hess, pilot z zaliczonymi w latach II wojny światowej 63 lotami bojowymi na P-47 nad frontem zachodnim. Już 3 lipca jednostka ta wykonała pierwsze loty bojowe, w trakcie jednego z nich meldując zabicie do 30 żołnierzy północnokoreańskich. Niestety już następnego dnia utracono pierwszy samolot, kiedy w ataku na znajdująca się na południe od Seulu kolumnę 20 czołgów T-34 trafiony ogniem z ziemi został Mustang dowódcy pilotów południowokoreańskich, bardzo doświadczonego, bo w czasie II wojny światowej latającego w lotnictwie japońskim, ppłk. Geun-seok Lee. Zdając sobie sprawę, że nie zdoła osiągnąć własnego terytorium, Lee staranował jeden z czołgów w samobójczym ataku (wedle innych danych jego samolot rozbił się w wyniku błędu pilotażowego.
Wsparcie dla walczącej Korei Południowej przyszło też ze strony rządu australijskiego. W owym czasie w Japonii, w bazie Iwakuni stacjonował liczący 26 Mustangów i taką samą liczbę pilotów australijski 77. Sqn RAAF, który właśnie szykował się do powrotu do ojczyzny. W momencie dotarcia do jednostki pierwszych wieści o wybuchu wojny personel z własnej inicjatywy przygotował samoloty do akcji, tak że kiedy 30 czerwca zapadły odpowiednie decyzje, dywizjon był gotowy do boju. Dwa dni później rozpoczęto realizację lotów bojowych. Nieszczęśliwie 3 lipca ósemka australijskich Mustangów pomyłkowo zaatakowała skład kolejowy z amunicją, zadając wojskom południowokoreańskim ciężkie straty w wysokości 29 zabitych (zginął także jeden Amerykanin) oraz niszcząc transport amunicji. 7 lipca miało miejsce kolejne nieszczęście, kiedy w trakcie ataku na stację kolejową zginął w trafionym przez artylerię przeciwlotniczą Mustangu A68-757 dowódca dywizjonu, Sqn Ldr Graham Strout. Tego samego dnia pierwszego Mustanga utraciły USAF – był to samolot 44-94919 należący do 35. FBS. Do końca lipca stracono 11 kolejnych Mustangów.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo Nr Specjalny 17