MSPO po raz dwudziesty
LESZEK ERENFEICHT
MSPO
po raz dwudziesty
I znów wrzesień, i znów targi w Kielcach. W tym roku pod znakiem dwóch jubileuszy: naszego 10-lecia i 20-lecia samego Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego.
MSPO, cokolwiek by mówić o kompatybilności goszczącego je miasta (zwłaszcza pod kątem bazy noclegowej i gastronomicznej), okrzepł i rozwija się nad podziw. Dwie dekady temu zaczynał od zera, w przerobionych naprędce na hale targowe magazynach, eksponując produkty przemysłu przeznaczonego pod nóż jako relikt komunizmu. Tego typu imprezy organizowano wówczas w każdym właściwie kraju Europy, a w naszym regionie mocarstwem w tej dziedzinie były Czechy z brneńskimi targami IDET. Nawet pogoda dawała do zrozumienia, że pomysł nie jest z gatunku najświetniejszych – na inauguracji lało jak z cebra, a potem było jeszcze lepiej, bo spadł śnieg. Na tych pierwszych targach międzynarodowe były głównie aspiracje – ośmiu wystawców z pięciu krajów na 85 stoisk łącznie. Aspiracje pozostały, pozwalając targom tak się rozwinąć, że są stałym punktem w kalendarzu nie tylko polskich wystawców i miłośników tematu. Jako jedne z nielicznych pozostały imprezą coroczną, gdy większość konkurencyjnych wystaw upadła lub przeszła na cykl biennale.
Tymczasem kielecki MSPO przetrwał i wciąż się rozwija – kilka lat temu połknął wiosenne targi Logistyka, które od tej pory organizowane są razem z Salonem. W tym roku po raz pierwszy wystawcy obu połączonych imprez (około 400 – według oficjalnych danych 396, ale kilku wystawców nie pojawiło się na podpisanych stoiskach, a z kolei w innych byli „sublokatorzy”, więc trudno policzyć ilu tak naprawdę było) mieli do dyspozycji wszystkie siedem hal kompleksu targowego – nawet jeśli dwie zajmowała wystawa sprzętu Wojska Polskiego oraz oferty wojskowych zakładów remontowych i instytutów badawczych. Sprawy idą ku lepszemu – w tym roku targi wyrównały kryzysowy dołek i po raz pierwszy urosły ponad poziom wyznaczony przez ostatnią przedkryzysową edycję w 2008 roku.
Międzynarodowy charakter od dawna już nie jest tylko intencją – w tym roku wystawiały się firmy z 29 krajów świata, w tym wszystkich wiodących w produkcji sprzętu wojskowego. To znaczy wystawiało się ich znacznie więcej – ale z 29 krajów byli wystawcy, którzy mieli własne samodzielne stoiska, a nie tylko prezentowali swoje wyroby na stoiskach polskich partnerów. Tradycją MSPO w XXI wieku stały się wystawy narodowe – do dziś wszyscy bywalcy wspominają zwłaszcza rok 2004, gdy wystawiały się Niemcy i można się było zapoznać ze sprzętem Bundeswehry, która urządziła wtedy wystawę nie ustępującą rozmiarami ekspozycji naszych Wojsk Lądowych. W tym roku „krajem wiodącym” były Włochy i w hali G pojawiły się stoiska firm włoskich, choć na znacznie skromniejszą skalę – co biorąc pod uwagę stan gospodarki krajów południa Europy wcale nie dziwi. Wśród stoisk włoskich oko miłośników broni przyciągały głównie wystawy Finmeccaniki i grupy Beretta Defense Technologies, która na MSPO gościła po raz pierwszy.
Największą nowością tegorocznego Salonu były po raz pierwszy zaprezentowane publicznie strzelające prototypy ostatecznej (?) odmiany projektowanego nowego polskiego karabinu modułowego, Radona (MSBS-5,56) w odmianie K (kolbowej) z podwieszonym nowym radomskim granatnikiem 40 mm. Na MSPO obecne były wszystkie gotowe na tę chwilę egzemplarze nowego karabinu, w liczbie sześciu sztuk: dwa na stałe na stoiskach hali C, zajętej w całości przez firmy Bumaru, a pozostałymi czterema dysponował zespół demonstracyjny Radona, wystawiony przez Wojskową Akademię Techniczną, uczestniczący w cyklicznie organizowanym pokazie dynamicznym, pokazującym możliwości Indywidualnego Systemu Walki Tytan w połączeniu z nowym karabinem. Pokazy demonstrowały łatwość obsługi, szybkość wymian magazynków i powrotu do walki, przejścia z broni długiej na krótką i z powrotem – cały spektakl baletowy ze skomplikowaną choreografią, połączony z dramatyczną muzyką. Całość może z opisu wyglądać dość dziwnie, ale dziś na targach takie pokazy są codziennością i program z Radonami może się dobrze przyjąć na DSEi, Eurosatory, czy innych tego typu targach. Nie przypadkowo wymieniam te dwie imprezy – MSPO od dawna we wszystkich opracowaniach i reklamach mierzy się z nimi, a przez lata wyrósł na trzecie co do wielkości targi tej branży w Europie i pierwsze w Europie Środkowej. Budowa centrum kongresowego rozpoczęta w miejscu, w którym którym jeszcze kilka lat temu straszył widmowy szkielet nigdy nie ukończonego magazynu wysokiego składowania dobrze wróży na przyszłość rozwojowi zarówno samych Targów Kielce, jak ich sztandarowej imprezy, MSPO. Pozostaje mieć nadzieję, że częścią tego centrum będzie wreszcie odpowiednich rozmiarów parking, co zapobiegnie na przyszłość dalszym samobójczym strzałom w stopę, takim jak urządzenie w tym roku parkingu prasowego na zapleczu elewatora zbożowego. Panowie, jak was widzą – tak piszą, a zbyt długie spacery z zapasami na stoisko po nieuporządkowanych obrzeżach targów na pewno nie sprzyjają pozytywnym refleksjom.
Jak zwykle po zakończeniu imprezy targowej autorami relacji targał niepokój: rany boskie, o czym tu pisać. Tak było i tym razem, ale w końcu – znów jak zwykle – uzbierało się tego tyle, że trzeba było upychać kolanem, żeby numeru nie rozsadziło. I tak trzymać, czego życzymy zarówno targom, jak i sobie – w końcu to właśnie z okazji X MSPO w roku 2002 ukazał się pierwszy numer magazynu STRZAŁ.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 10-11/2012