Morska tarcza antyrakietowa

Morska tarcza antyrakietowa

Sławomir J. Lipiecki

Przyszłe zagrożenia, w środowisku których będą działać siły morskie NATO, różnią się znacząco od tych, określających kształt flot pod koniec XX w. Do tamtego czasu liczące się marynarki wojenne świata przygotowywane były do działań, które – biorąc pod uwagę historię XIX i XX w. – określić można jako konwencjonalne. Oczywiście nadal należy założyć, że owe konwencjonalne zagrożenia nie znikną (np. nieprzewidywalna Korea Północna, Iran, tudzież wciąż rosnące w siłę Chiny). Spektrum wyzwań dla bezpieczeństwa międzynarodowego jest jednak znacznie szersze i zdecydowanie bardziej skomplikowane niż 20-30 lat temu. Jego kwintesencję stanowi zdolność jednostek morskich do zwalczania nieprzyjacielskich międzykontynentalnych rakiet balistycznych w ramach systemu BMD (Ballistic Missile Defence).

Kluczem do sukcesu okazał się okrętowy system dowodzenia i zarządzania walką AEGIS (Automatized Electronic Guidance Interconected System), doskonalony w wyniku trwającego ponad 30 lat rozwoju, ewoluujący wraz z rozwojem efektorów – przede wszystkim przeciwlotniczych pocisków rakietowych – oraz potencjalnych zagrożeń, którymi również były coraz nowsze rakiety przeciwokrętowe. W styczniu 1983 r. do służby weszły pierwsze krążowniki typu Ticonderoga wyposażone właśnie w system AEGIS. Już pierwsze doświadczenia z eksploatacji tych jednostek wykazały, że jest to niezwykle udana technologia przyszłości. Sama tylko obecność prototypowego USS Ticonderoga (CG-47) na Morzu Śródziemnym wiosną 1984 r. – w ramach wsparcia kontyngentu amerykańskiej piechoty morskiej (USMC) działającego w Libanie – pozwoliła ograniczyć liczbę patroli samolotów. Wielki sukces krążowników miał bezpośredni wpływ zarówno na projekt niszczycieli typu Arleigh Burke, które również postanowiono wyposażyć w system AEGIS, jak i na rozwój amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

Krótka geneza

Amerykański system BMD rozwijany jest formalnie od 2002 r., praktycznie bez większych problemów technicznych, tj. analogicznych do tych, które trapią systemy bazowania naziemnego. Dzięki temu US Navy jest obecnie dysponentem najsilniejszego mobilnego komponentu przeciwrakietowego na świecie, zdolnego do niszczenia pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu, a w sprzyjających warunkach– również rakiet pośredniego zasięgu IRBM (Intermediate Range Ballistic Missile). Praktycznie już w 2016 r. aż 33 jednostki morskie US Navy (krążowniki typu Ticoneroga i niszczyciele typu Arleigh Burke) dysponowały zdolnościami przechwytywania pocisków balistycznych tego rodzaju. Co istotne, okręty – w przeciwieństwie do rakiet przechwytujących GBI (Ground Based Interceptor) bazowania lądowego – są mobilne i mogą być w stosunkowo krótkim czasie przebazowane w rejon potencjalnych zagrożeń.

Korzenie powstania amerykańskiego systemu BMD sięgają jednak nieco wstecz, bo do lat 80. ubiegłego wieku. Przez lata japońsko-amerykańska strategia obronna miała na celu oddalenie zagrożenia ze strony ZSRR oraz ludowych Chin. W okresie tzw. zimnej wojny marynarka wojenna byłego Związku Radzieckiego kładła bardzo duży nacisk na rozwój okrętów podwodnych. Stanowiły one siłę, której obawiały się zarówno kraje zrzeszone w pakcie NATO, jak i te znajdujące się poza nim. Zagrożenie to miało wpływ na kształt i strategię działania wielu flot świata, w tym także US Navy i Japońskich Morskich Sił Samoobrony. Japończycy zakładali, że w przypadku konfliktu zbrojnego siły morskie podzielą się na cztery osobne zgrupowania. W skład każdego z nich wchodzić miał jeden śmigłowcowiec (klasyfikowany w Japonii jako niszczyciel śmigłowcowy) oraz od pięciu do sześciu niszczycieli ZOP. Osłonę przez zagrożeniami z powietrza zapewniać miały dwa lub trzy niszczyciele przeciwlotnicze.

Wprowadzanie do linii przez ZSRR coraz nowszych modeli rakiet przeciwokrętowych i usprawnianie dotychczas używanych spowodowało, że amerykańskie niszczyciele rakietowe typu Spruance oraz japońskie niszczyciele rakietowe typu Tachikaze i typu Hatakaze stały się niewystarczającą platformą do zapewnienia skutecznej obrony przeciwlotniczej dla zespołów uderzeniowych lub poszczególnych flotylli. Okręty te uzbrojone były w amerykańskie pociski serii SM-1 i/lub NATO Sea Sparrow. Ich systemy obserwacji technicznej bazowały na stacjach z antenami rotacyjnymi, na ogół 2D (jednak o bardzo dużej mocy i zasięgu). W obliczu rosnącego zagrożenia ze strony radzieckich rakiet przeciwokrętowych i silnego powiązania z amerykańską technologią, w 1984 r. Japonia rozpoczęła starania o kupno zintegrowanego (sieciowego) systemu dowodzenia i kierowania walką AEGIS zgodnie z procedurami FMS (ang. Foreign Military Sales), realizowanego przez Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. Na początku 1988 r. sprawę sprzedaży systemu AEGIS do Japonii rozważał Kongres. Podczas debaty podnoszono dwa główne zagadnienia. Pierwsze z nich dotyczyło potencjalnych zysków dla amerykańskiego przemysłu stoczniowego (poddano m.in. w wątpliwość sens sprzedaży samego systemu AEGIS bez odpowiednich okrętów), a drugie – opłacalności samego transferu. Wielu członków Kongresu wierzyło, że najnowsze wówczas osiągnięcie amerykańskiej technologii nie powinno być udostępnione Japonii. Obawy budziła możliwość, że japońscy inżynierowie po nabyciu systemu mogą go rozebrać na czynniki pierwsze, dokładnie zbadać i wyprodukować własny odpowiednik.

Stopniowy wzrost siły militarnej Chin oraz nieobliczalne zagrożenie ze strony reżimu Korei Północnej spowodowały, że w 1988 r. Kongres ostatecznie zgodził się na sprzedaż systemu AEGIS swoim japońskim sojusznikom, aczkolwiek z pewnymi ograniczeniami, w tym m.in. brakiem wsparcia dla rakiet manewrujących BGM-109 Tomahawk. Japońskie Siły Samoobrony (Kaijō Jieitai) nie była wówczas (i praktycznie nadal nie jest) w posiadaniu tego rodzaju uzbrojenia. Ostatnie agresywne poczynania reżimu Korei Północnej skłoniły jednak Japonię do rewizji swojej doktryny obronnej. W konsekwencji japońskie Ministerstwo Obrony rozważa rozpoczęcie prac badawczo-rozwojowych nad własną rakietą manewrującą, zdolną do atakowania celów naziemnych, nazwaną roboczo „japońskim tomahawkiem”. Stany Zjednoczone zobowiązały się dostarczyć system AEGIS, natomiast same okręty i ich pozostałe wyposażenie miały zostać wyprodukowane w Japonii. Zrodziło to pewne komplikacje natury technicznej, szczególnie na poziomie integracji systemów bojowych. System AEGIS zaprojektowano bowiem pierwotnie z myślą o sprzęcie wykorzystywanym wyłącznie przez US Navy. Na potrzeby jednostek typu Kongō musiał on zostać nieco przekonfigurowany, aby był kompatybilny z japońskimi odpowiednikami systemów amerykańskich. Dzięki pełnej współpracy z amerykańskimi specjalistami podczas budowy niszczycieli nie napotkano większych trudności.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter