Modernizacja techniczna Sił Zbrojnych RP
Norbert Bączyk
Modernizacja techniczna Sił Zbrojnych RP
– przyszłość a dekata 2001–2010.
Część I – Uwarunkowania strategiczne.
Najważniejszą funkcją dydaktyczną historii jest możliwość obserwacji minionych zdarzeń i wyciąganie z nich wniosków przydatnych w przyszłości. W przypadku zmian zachodzących obecnie w Siłach Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, ich analiza pozostanie niepełna bez wiedzy o podobnych procesach prowadzonych w pierwszej dekadzie XXI wieku. Próba spojrzenia wstecz przynosi przy tym wiele frapujących i, niestety, mało optymistycznych w odniesieniu do przyszłości, konstatacji.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że deklarowany plan modernizacji technicznej SZ RP, rozpisany na okres 2009–2018, nie jest faktycznie żadnym planem modernizacji technicznej armii jako takiej, będąc jedynie nieudolną próbą wskazania na, wyrwane z szerszego kontekstu, obszary ograniczonych inwestycji. Wewnętrznie sprzeczny i prowadzący do rozproszenia wysiłku charakter założeń modernizacji technicznej wyrażony w programie 2009–2018 uwidacznia się tym silniej, im bliżej przyjrzeć się historii procesów planistycznych tego rodzaju w Wojsku Polskim od momentu wejścia Polski do NATO. Niestety, w zakresie procesów planowania bywało już lepiej. Błędy i przesadnie optymistyczne postawy były codziennością, zarówno dekadę temu, jak i obecnie, ale inaczej niż dziś, na początku XXI wieku, świadomość zachodzącej wielkiej geopolitycznej zmiany zmuszała decydentów do podejmowania dalekowzrocznych, kluczowych dla SZ RP decyzji. Zamiast dzisiejszych pozornych działań propagandowych i reform z rodzaju „z pustego w próżne”, uruchamiano procesy, które przekładały się na wydatki liczone w miliardach dolarów. Skala tych przedsięwzięć była taka, że faktycznie zablokowała – ze względów finansowych - wszystkie inne duże projekty modernizacyjne aż po lata 2012–2014.
Po pierwsze - strategia
Modernizacja techniczna wojska to proces, który ma na celu pokoleniową wymianę uzbrojenia i sprzętu wojskowego (UiSW) na nowe i bardziej efektywne modele, prowadzoną w ramach realizacji celów strategicznych państwa oraz z uwzględnieniem jego możliwości gospodarczych. W Polsce owe zależności dały o sobie bardzo boleśnie znać w drugiej połowie lat 80. XX wieku, gdy pomimo wysokiego priorytetu strategicznego, właśnie z powodu zapaści gospodarczej, spowolnieniu uległ proces generacyjnej wymiany UiSW. W efekcie, w momencie rozpadu Układu Warszawskiego, Wojsko Polskie dysponowało w przeważającej większości wyposażeniem o jedną generację gorszym, niż pierwszorzutowe jednostki sowieckie, a nawet czechosłowackie i NRD-owskie, a nowe modele uzbrojenia dopiero wdrażano i to zazwyczaj w śladowych ilościach. W nowych uwarunkowaniach strategicznych lat 90. Wojsko Polskie stanęło więc przed problemem powstałej właśnie „dziury pokoleniowej” w zakresie podstawowych wzorów uzbrojenia, jednocześnie mając do rozstrzygnięcia znacznie poważniejszy dylemat ewentualnego redefiniowania celów sił zbrojnych. Lata 90. XX wieku charakteryzowały się bowiem nie tylko poważnymi niedoborami w finansowaniu armii (choć przeliczeniowo wydatkowany procent PKB przekraczał wówczas 2%), ale także poszukiwaniem ich tożsamości, w tym w zakresie nowych wzorów uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Wojsko Polskie nadal dysponowało rozbudowanymi strukturami oraz dużą liczbą coraz mniej wartościowego UiSW, a jednocześnie jego teoretycznym zapleczem mógł być, wciąż rozbudowany - mimo kryzysu - krajowy przemysł zbrojeniowy, z dość szeroką gamą oferowanych produktów, choć często nie najnowszych wzorów (przed początkiem zapaści w 1986 roku teoretyczne możliwości produkcyjne polskich zakładów w skali roku oceniano nawet na 300 czołgów, 160 samolotów, 350 śmigłowców, 1300 silników lotniczych, 600 ciągników artyleryjskich i 600 transporterów; w latach 1990-1991 nastąpiło jednak załamanie i zerwanie wielu dotychczasowych kontaktów kooperacyjnych i utrata ważnych rynków zbytu). „Strategiczne wakacje” lat 90., gdy państwo polskie dopiero aspirowało do zachodnich organizacji gospodarczych i militarnych, wpłynęły na sposób planowania dalszej modernizacji technicznej w kierunku wzorów zachowawczych i zastanych, w ramach tzw. strategii militarnej obrony Polski, skupiających się na klasycznym, konwencjonalnym polu walki z dominacją na nim ciężkich wojsk pancernych i zmechanizowanych, wzmacnianych formacjami aeromobilnymi. Co ważne, ówcześni decydenci wyszli z założenia, że modernizację techniczną należy oprzeć na przemyśle krajowym i już opracowywanych modelach, co także w pewien sposób kierunkowało ową modernizację pod te wyroby (przyniosło to szereg czynników pozytywnych, jak i negatywnych, przykładowo kontynuacja udanego projektu modernizacji T-72M1 do standardu PT-91 Twardy, rozwój przenośnego przeciwlotniczego zestawu rakietowego Grom, z drugiej strony choćby nieudany program samolotu I-22 Iryda, paraliżujący inne warianty wyboru samolotu szkolno-bojowego czy tylko ograniczony rozwój śmigłowca Sokół, mimo, iż nie jest to w pełni wartościowy śmigłowiec wielozadaniowy). Efektem takich postaw były pierwsze próby kierunkowej modernizacji w wymiarze wieloletnim, skutkujące uruchomieniem tzw. strategicznych programów rządowych w rodzaju czołgu podstawowego Goryl, samobieżnego przeciwlotniczego zestawu artyleryjskiego i rakietowego Loara czy śmigłowca wielozadaniowego Huzar. Porażka, jaka spotkała wcześniej czy później te programy, nie wynikała z przyczyn technicznych (artyleryjską Loarę ostatecznie ukończono w 2005 roku jako bardzo nowoczesny system), jedynie częściowo z finansowych, ale przede wszystkim właśnie strategicznych oraz politycznych. Zmienność koncepcji i oczekiwań w łonie Ministerstwa Obrony Narodowej i Sztabu Generalnego WP z jednej, oraz coraz bardziej krystalizujące się nowe założenia strategiczne w wymiarze całego państwa z drugiej (integracja z NATO), wymusiły zmianę wcześniejszych planów. Realizowane w latach 90. pierwsze zakrojone na szeroką skalę programy modernizacyjne charakteryzowały się nadmierną przewagą czynnika militarnego nad politycznym – armię starano się rozwijać głównie przez pryzmat konwencjonalnego pola walki, i to w znacznym oderwaniu od realiów ekonomicznych, gdy tymczasem uwarunkowania geopolityki ulegały radykalnym zmianom. Brak zrozumienia tych zależności wpłynął wówczas, ale pośrednio także i teraz, na niepowodzenia czy opóźnienia wielu programów modernizacji technicznej (koronnym przykładem są tu programy Krab, Loara i Gawron – wszystkie zainicjowane w XX wieku). Dekadę temu wielu decydentów nie było bowiem jeszcze przygotowanych na konieczność wyborów kierunków rozwoju w konwencji „albo-albo”, starając się prowadzić zbrojenia „wszerz” kosztem działań „w głąb”. Wielu nie jest na to przygotowanych również teraz.
Kluczowym okresem w najnowszej historii SZ RP, z punktu widzenia wyznaczania trendów w zakresie modernizacji technicznej, były lata 1998–2003. To wówczas krystalizowały się założenia i zapadały decyzje, które jeszcze przez wiele lat kształtować będą aktualny obraz arsenałów sił zbrojnych. Oczywiście, rewolucyjny charakter tych zmian nie od razu został dostrzeżony. Pod koniec XX wieku w Polsce ścierały się dwie koncepcje rozwoju armii – małej, ale silnie nasyconej techniką profesjonalnej formacji oraz armii masowej, przeznaczonej do długotrwałej obrony terytorium, w dużej mierze opartej na dwóch elementach – armii i obronie terytorialnej. Wyrazem tych sprzeczności były założenia rządowego programu modernizacji SZ RP na lata 1998–2012, znanego jako „Armia 2012”. Program ten zakładał utrzymanie na czas „P” sił zbrojnych na poziomie 180 000 żołnierzy, w tym 50% kadry zawodowej, ale faktycznie już wkrótce po powstaniu wymagał korekt, w związku z przystąpieniem Polski do NATO. „Armia 2012” była kolejnym planem zupełnie nieliczącym się z możliwościami finansowymi państwa, a przez to całkowicie nierealnym. Wejście Polski do NATO w decydujący sposób wpłynęło na system planowania rozwoju sił zbrojnych, w tym na modernizację techniczną. Należało przyjąć szereg zobowiązań sojuszniczych, nie tylko typując określone jednostki do działań w ramach tegoż sojuszu, ale także wyposażyć je w odpowiedni sprzęt. Faktycznym wyznacznikiem kierunków modernizacji technicznej stawały się odtąd nie założenia czysto narodowe, ogniskujące się na środkowoeuropejskim teatrze działań wojennych,ale tzw. Cele Sił Zbrojnych Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. Innymi słowy – nastąpił powrót do kolektywnego planowania, tak jak w czasach Układu Warszawskiego, z tą jednak różnicą, że teraz państwa-sygnatariusze miały realną samodzielność w podejmowaniu decyzji i wyborze środków. NATO, inaczej niż UW, nie narzucała swym członkom rujnującej ich gospodarek narodowych polityki masowych zbrojeń. Ma to jednak i drugą stronę medalu. Biedniejsze państwa, chcąc czynić inwestycje związane z NATO, siłą rzeczy są zmuszone do ograniczenia innych kierunków rozwoju, np. programów o charakterze lokalnym, wyłącznie narodowym. Doskonale widać to na przykładzie Wojska Polskiego z lat 1999–2010.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 3/2011