Midrange z Team Grey Accuracy
Michał Sitarski
Różne są szkolenia strzeleckie – sportowe, obronne, statyczne, dynamiczne, taktyczne, komandoskie... dla każdego coś miłego, wedle potrzeb i uznania. Lubię różne, ale bardzo lubię strzelania MidRange, zwłaszcza prowadzone przez Jarka Walczuka z Team Grey Accuracy.
To już bodaj trzecie szkolenie z Jarkiem, które zaliczyłem – w sumie, to dla mnie są to bardziej warsztaty, niż szkolenie, bo po prostu za każdym razem jest to dla mnie przypomnienie i sprawdzian nabytych umiejętności, ale także zawsze coś nowego w oko i ucho wpadnie.
Jarek „umie w midrange”, a do tego także w metodykę i dydaktykę, jest sympatyczny, no i znamy się kilka lat, więc każdorazowo czuję się na tych warsztatach po prostu dobrze. No ale nie dla samopoczucia chodzi się i płaci za takie szkolenia, bo idzie się tam po wiedzę i umiejętności oraz bazę do tzw. samodoskonalenia.
I w to Jarek także umie, bo wszystkie trzy edycje były przygotowane tak samo dobrze, poczynając od zapisu, a na ostatnim uścisku dłoni kończąc. Już w samym formularzu zgłoszeniowym uczestnik podaje model swojej broni, oraz celownika/lunety. Po co? Ano po to, że jak już szkolenie się zacznie, to prowadzący ma przygotowane dla każdego uczestnika wydruki kart szkoleniowych dla konkretnego zestawu, gdzie można wpisać wszystkie dane szczegółowe broni, amunicji i optyki: typ, długość lufy, skok gwintu, markę amunicji, wagomiar, prędkość wylotową, wysokość osi optycznej celownika nad osią lufy, przybliżenie czy rodzaj krzyża celowniczego. Poniżej jest tabela balistyczna z podanymi dystansami oraz miejscami na wpisanie opadu pocisku w mrad, cm oraz MOA. Całość jest uzupełniona zobrazowaniem ustawienia siatki celowniczej przy strzelaniu do celu poruszającego się na różne odległości. Kompleksowo.
Na początek zajęć – teoria. Co będziemy robić, jak i ile czasu. Następnie informacje o zerowaniu broni oraz zwizualizowanie tego, ja działają poszczególne „zera” w zależności od odległości, ze szczegółowym wyjaśnieniem wad i zalet każdego sposobu.
Zajęcia praktyczne zaczynają się od ustawie zera na 50 m, po czym następuje weryfikacja zerowania i przejście na 100 m. Na obu tych dystansach strzela się do papierowych tarcz, a wyniki każdego uczestnika są omawiane szczegółowo przy tarczach przez Jarka. Dzięki temu strzelec wie, co i dlaczego robi, uczy się swojego celownika i przyswaja wiadomości dotyczące balistyki pocisku o poszczególnych nastaw czy sposobu zerowania broni.
Kolejny etap to już odległości 200 i 300 m, ze strzelaniem do gongów. Jarek zapewnił zestaw gongów 40, 30, 20 i 10 cm dla każdej pary uczestników, a było ich w sumie osiem, więc grubo. Dlaczego pary? Bo na 200 i 300 m strzelaliśmy już ze spotterem, który pomagał wstrzelić się w cel.
Ukoronowaniem zajęć było strzelanie z 300 m do gongów, ale z wykorzystaniem różnych przeszkód i z postaw wymuszonych. To była lekcja pokory, bo po komfortowych warunkach strzelania statycznego okazało się, że postawy wymuszone to już inny poziom trudności i „łatwiej już było”.
Reasumując – kapitalne szkolenie, dające mnóstwo wiedzy i satysfakcji oraz podstawy do samodzielnego treningu.
Poza tym takie warsztaty to doskonała okazja do sprawdzenia i zweryfikowania swojego zestawu strzeleckiego oraz wyposażenia dodatkowego.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2024