MG 42

 


Leszek Erenfeicht


 

MG 42

 

Wielki sukces Szybkiej Szprycy

 

W czasie II wojny światowej w Niemczech powstała fascynująca wielość zaawansowanych konstrukcyjnie typów broni strzeleckiej. Niektóre – udane – służyły niezawodnie, innym zbytnie zaawansowanie nie wyszło na zdrowie. Mało który jednak niemiecki wynalazek zbrojeniowy tamtych czasów odcisnął tak głębokie piętno i miał tak monumentalne znaczenie, jak MG 42: karabin maszynowy, który nadal, ponad 60 lat od chwili, gdy ucichły działa II wojny światowej, w niemal niezmienionej formie używany jest wciąż w 30 armiach świata.

 
 



Przyjęcie do uzbrojenia MG 34 (STRZAŁ 9/07) nie zakończyło bynajmniej rozwoju koncepcji uniwersalnych karabinów maszynowych w III Rzeszy. Karabin Stangego był właściwie zapchajdziurą – bronią stworzoną pośpiesznie, by w praktyce wypróbować koncepcję Einheitsmaschinengewehr i od początku było wiadomo, że jest tylko etapem wiodącym do ostatecznego, docelowego modelu. MG 34 był zbyt skomplikowany, jego produkcja w warunkach wojennych niedostatków materiałów i wykwalifi kowanej siły roboczej tylko w pełni tę tymczasowość potwierdziła. MG 34 to nie był karabin maszynowy na wojnę – najlepiej dowodzi tego fakt, że jedynym producentem zdolnym wytwarzać go do 1945 roku była fabryka w Brnie, bezpieczna na dalekim zapleczu frontu, z dobrym zaopatrzeniem w materiały z miejscowych źródeł i zatrudniająca wykwalifikowanych majstrów i robotników, niepodlegających poborowi jako obywatele Protektoratu Czech i Moraw.

Poszukiwania nowego EMG rozpoczęto już w 1935 roku, gdy WaPrüf 2, inspektorat broni strzeleckiej Heereswaffenamtu, przygotował pierwszą analizę przydatności ówczesnego MG 34V2 (jeszcze z frezowaną pokrywą komory zamkowej i odwracalnym kierunkiem zasilania) do produkcji w warunkach wojennych. Analiza wypadła dla niego miażdżąco i spowodowała uruchomienie równoległego programu rozwoju innego, prostszego konstrukcyjnie i wykonawczo karabinu maszynowego. W latach 1935-37 przebiegała faza koncepcyjna, w czasie której założono zastosowanie w nowej broni rewolucyjnej nowości technologicznej: części wykonywanych metodą głębokiego tłoczenia. Metoda ta była (i słusznie) postrzegana jako przyszłość procesów masowej produkcji broni strzeleckiej, a władze wojskowe wiązały z jej rozwojem daleko idące plany. Gdy zaczęto przekładać je na praktykę, okazało się jednak, że choć fi rm zajmujących się tłoczeniem matrycowym blach z dostatecznym doświadczeniem w tej dziedzinie w Niemczech nie brakuje, to grubości używanych materiałów – a co za tym idzie, całe dostosowane do nich ciągi technologiczne – były całkowicie bezużyteczne w produkcji broni. Na przyszłość zalecono, by nadzór techniczny nie wydawał zgody na instalowanie nowych linii ze zbyt słabymi prasami, niezdolnymi w czasie wojny produkować części z arkuszy stali o odpowiedniej grubości.

KARABIN MASZYNOWY Z... BLACHY?!
Fascynacja wojskowych głębokim tłoczeniem stali budziła oburzenie tradycyjnych fi rm zbrojeniowych. Sam pomysł zastępowania eleganckich frezowanych detali ich odpowiednikami tłoczonymi z blachy traktowano jako głęboki afront dla tradycji produkcyjnych, a tłumaczenia, że w ten sposób będą mogli produkować karabiny robotnicy niewykwalifi kowani, że doprowadzi to do rozwoju sieci kooperacyjnych przez dopuszczenie do produkcji podzespołów zakładów dotąd niemających nic wspólnego z produkcją broni, jeszcze sprawę pogarszały. W samym wojsku też nie było jednomyślności i zwolennicy tradycyjnych metod wytwórczych nieraz rzucali kłody pod nogi, argumentując, że zmiana doprowadzi do obniżenia jakości i wartości użytkowej ostatecznego produktu – a co gorsza, do rozmycia odpowiedzialności za ten spadek. Tradycjonaliści przyzwyczajeni byli do uświęconego latami systemu zaopatrywania armii w broń, w którym konkretna, doświadczona fi rma produkowała każdy typ broni pod jednym dachem, a swoją renomą gwarantowała za jakość dostarczanego produktu.

W HWA głównym zwolennikiem technologii tłoczenia był dr inż. Anton Peter, zwany z powodu swej blaszanej obsesji „Blechpeter”, Blaszanym Piotrusiem. W lutym 1937 roku zespół Petera zdołał – nie bez trudu – wywalczyć w końcu zielone światło dla projektu „blaszanego” karabinu maszynowego i rozesłał zapytanie ofertowe na projekt nowej broni do trzech fi rm: Rheinmetall w Sömmerda, Grossfuss w Döbeln oraz Stübgen w Erfurcie. Dobór odbiorców mógł budzić pewne zdziwienie – tylko jedna z nich, Rheinmetall, była doświadczonym producentem broni, ale za to Johannes Grossfuss był liderem technologii głębokiego tłoczenia w Niemczech, choć jego sztandarowym produktem były... blaszane skrzynki do piwa i kolejarskie latarnie!

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 10/2008

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter