Messerschmitt, ale nie 109

Messerschmitt, ale nie 109

Michał Sitarski

 

Schmeisser, Haenel, Heckler und Koch, Walther, Mauser – te nazwy jednoznacznie kojarzą się z produkcją niemieckiej broni strzeleckiej, tak samo, jak Nibelungenwerke z produkcją StuG, MAN z Panterą, Henschel und Sohn z Tygrysem, a Heinkel z He-111. Idąc tokiem tego rozumowania Messerschmitt kojarzy się od razu z Me-109, a tymczasem okazuje się, że kojarzyć się może także z produkcją broni strzeleckiej i to współczesnej, bo to właśnie ta firma ma w ofercie wyborowe karabiny powtarzalne, klony pistoletu Colt M1911A1, a niedawno wypuściła na rynek karabinki typu AR-15 z tzw. średniej-niższej półki cenowej. Z jednym z takich karabinków miałem okazję chwilę poobcować i dzięki temu mogę Wam go nieco przybliżyć.

Otóż niemiecka firma, kojarząca się raczej z lotnictwem, wyprodukowała bardzo przyzwoite karabinki AR-15 – umownie można nazwać je „zwykłymi” AR-15, w znaczeniu „bez wodotrysków i udziwnień”. W cenie 5800 złotych możemy nabyć karabinek z lufą o profilu government, o długości 10,5”, 14,5” oraz 16,75” - różnić się one będą wyłącznie długością lufy, systemu gazowego i łoża, poza tym to identyczne konstrukcje. W moje ręce trafiła wersja z lufą 14,5”, którą uznaję za najbardziej uniwersalną. Przy tej długości lufy zastosowany został „klasyczny” dla niej system gazowy o długości Carbine, w „króciaku” 10,5” - o dziwo – jest to również „Carbine”, a w 16,75” - „Mid”.

Sama lufa, wykonana ze stali chromow-molibdenowo-wanadowej CRMV 4140, to produkt firmy Lothar Walther. Skok gwintu wynosi 1:9, czyli mamy tu do czynienia z lufą typowo pod strzelanie lżejszą amunicją 55 gr. U wylotu lufy nacięty jest gwint 1/2-28 UNEF, na którym fabrycznie nakręcone jest urządzenie wylotowe typu A2 - użytkownik może zmienić je na dowolne inne dostępne na rynku.

Cechą charakterystyczną AR od Messerschmitta jest łoże – niby nie wyróżnia się ono niczym szczególnym i jest po prostu łożem o profilu slim, wyposażonym w szynę MIL-STD-1913 na górnej części oraz sloty M-LOK na godzinie 3, 6 oraz 9, ale niezależnie od długości lufy jest ono bardzo długie i obejmuje lufę na niemal całej długości – w wersji 14,5” lufa wystaje na maksymalnie 2 cale, w przypadku luf 10,5” oraz 16,75” – na około 1”. Mocowanie łoża jest stosunkowo prostym rozwiązaniem, czyli odpowiednim nacięciem jego podstawy i trzema śrubami ściągającymi.

Komory spustowa i zamkowa to kute aluminium 7075-T6, wykończone twardym anodowaniem typu III, czyli „klasyka gatunku” przyzwoitego karabinka AR-15. Wykonanie obu tych elementów stoi na wysokim poziomie – nie ma się do czego przyczepić, podobnie jak do powłoki ochronnej, w przyjemnym, półmatowym odcieniu.

Gniazdo magazynka – jak w M16/M4, ze standardowym lejkiem, współpracujące chyba z kazdym magazynkiem do AR dostępnym na rynku.

W karabinku zastosowano urządzenie jednooporowe spustowo-uderzeniowe typu MILSPEC, ale o oporze około 2,5 kg i przyjemnej, gładkiej pracy. Broń jest częściowo dostosowana do obsługi przez strzelców lewo- i praworęcznych – zastosowano w niej obustronny bezpiecznik oraz dwustronną rękojeść przeładowania. Zatrzask magazynka oraz zatrzask zespołu ruchomego są jednostronne, jak w karabinkach M16 i M4. Spasowanie komory zamkowej i spustowej jest bardzo dobre – nie „betonowe”, bo minimalny luz jest, ale to luz z „dolnej strefy luzów” spotykanych w karabinkach AR-15.

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że komora spustowa to typowa komora cywilna, czyli z przewężeniem w okolicy bezpiecznika, które ma uniemożliwić zainstalowanie w broni spustu samoczynnego.

Zespół ruchomy, czyli suwadło z zamkiem, to również elementy wykonane na bardzo przyzwoitym poziomie – ślady po przejściu narzędzia widać jedynie w jego wnętrzu w tylnej części. Gniazdo zamka i klucz gazowy są chromowane, zatem utrzymanie tych elementów w czystości będzie ułatwione. Wykończenie suwadła to oksyda, co z kolei oznacza, że nie będzie ułatwień w czyszczeniu, ale utrudnień również nie. Zamek wykonany jest bardzo dobrze – brak śladów przejścia narzędzi, rygle równe i precyzyjnie wykończone.

AR od Messerschmitta wyposażony jest w ergonomiczny, gumowany chwyt o dość oryginalnej konstrukcji oraz prosty kabłąk znany z wojskowych karabinków, mający postać grubszego kawałka blachy z możliwością odchylania w dół do strzelania w rękawicach zimowych.

Na prowadnicy kolby (tzw. buffer tube) fabrycznie zainstalowana jest kolba o charakterystycznej konstrukcji przypominającej z wyglądu hak – stopka kolby łączy się z nią tylko w górnej części i nie ma dodatkowego elementu łączącego jej dół z kolbą. Kolba lekko rozszerza się w tylnej części, tworząc swojego rodzaju bakę nawiązującą do kolb SOPMOD, ale w ich przypadku są one szersze na całej długości. Stopka kolby wyposażona jest w grubą, gumową nakładkę zapewniającą stabilne oparcie o ramię strzelca, a także w dwa punkty mocowania pasa za złączką QD.

Podsumowując – dobrze wykonany AR ze średniej-niższej półki, z fajnym wyposażeniem.

Jak to strzela?

Jak już wspomniałem, lufę o długości 14,5” uznaję za najbardziej uniwersalną – do dynamiki jeszcze nie za długa, na średnie dystanse daje radę.

W strzelaniu dynamicznym, czyli do 25-30 m, karabinek spisuje się bardzo dobrze, jak większość karabinków AR. 14,5-calowa lufa z systemem gazowym Carbine, zakończona urządzeniem wylotowym A2 (czyli zwykłym tłumikiem płomienia) powodują, że broń ma odrzut bardzo łatwy do opanowania, o ile strzelec „ogarnia” karabinek AR15. Jeśli nie ogarnia, to nawet hamulec wylotowy czy hydrauliczny zderzak wiele nie pomogą. AR15 strzelający amunicją .223 nie generuje nie wiadomo jakich sił oddziałujących na strzelającego, poza karabinkami z absurdalnie krótką lufą i takimż systemem gazowym.

W przypadku omawianej broni odrzut nie stanowi problemu i strzelanie ciasnych dubletów czy wielostrzałów jest proste. Oczywiście, można karabinek zmodyfikować o wspomniane elementy, a nawet o regulowany blok gazowy, ale należy najpierw zastanowić się nad tym, czy to ma sens. Moim zdaniem, jeśli już ktoś się uprze, to można pomyśleć o wymianie urządzenia wylotowego, najlepiej takiego, które będzie hamulcem wylotowym i jednocześnie pozwoli na zamocowanie na nim tłumika huku. Hydrauliczny buffer działa świetnie, ale to już wydatek około 1000 PLN, więc zakup należy mocno przemyśleć – to nie jest karabinek „pod sport”, ale pod strzelanie „taktyczne”, a tę działkę bez problemu ogarnie nawet wyjęty prosto z pudełka z dodanym celownikiem.

Na pewno nie każdemu przypasuje chwyt – bardzo fajna struktura, dająca świetne oparcie dla dłoni i zapobiegająca ślizganiu się jej, ale specyficzny kształt. 3/4 fajnie wypełniający dłoń, ale bardzo mocno przewężony w górnej części, co wielu osobom (w tym mnie) może nie odpowiadać. Wymiana chwytu to jednak sprawa banalna i każdy może to zrobić we własnym zakresie, a gdyby się wahał, jakiego chwytu użyć, to niezmiennie polecam ten od Grota A2, który w mojej ocenie jest chwytem po prostu genialnym.

W przypadku kolby to dyskusyjny może być jedynie jej kształt, bo funkcjonalnie jest ona bardzo dobra. Wygodna, stabilna, łatwa do ustawienia w jednej z sześciu pozycji, zapewniająca bardzo dobre podparcie, zarówno w strzelaniu dynamicznym, jak i statycznym np. na 100 m.

Łoże – bardzo przypadło mi do gustu z uwagi na fakt, że jest ono niskoprofilowe i można je bardzo wygodnie objąć dłonią, co ułatwi prowadzenie broni podczas strzelania. Jego niewielki profil powoduje też, że będzie ono wygodne dla większości strzelców, w tym tych o drobniejszych dłoniach, co często nie jest tak oczywiste.

Spust – jak wspomniałem wcześniej, „wygładzony” MILSPEC. Do obu wymienionych typów strzelań wystarczająco dobry, o ile nie traktujemy ich wyczynowo, ale też i karabinek nie ma charakteru sportowego. Oczywiście, spust można bez problemu wymienić, ale ten fabryczny do strzelania „taktycznego” jest naprawdę spoko.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2025

 

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter