Leupold D-EVO

Leupold D-EVO

JAROSŁAW LEWANDOWSKI
ANDRZEJ ZDZITOWIECKI

Firmowa ulotka zapowiada, że celownik ten na zawsze zmieni już optykę karabinową (czy raczej karabinkową) – i wiele wskazuje, że nie są to tylko czcze przechwałki: nowa konstrukcja Leupolda naprawdę jest niezwykła.

Leupold & Stevens przewraca do góry nogami rynek przystawek powiększających do celowników kolimatorowych i holograficznych, wprowadzając swój nowy produkt: D-EVO (Dual Enhanced View Optic), czyli zaawansowany celownik „podwójnego patrzenia”.

Pokazano go razem z nowym celownikiem LCO (Leupold Carbine Optic, czyli „celownik marki Leupold do karabinków”), zastrzegając od razu na wstępie, że D-EVO będzie działał równie dobrze z każdym innym kolimatorem, dowolnego producenta, byle posadowionym na podstawie montażowej odpowiedniej wysokości. Widać, że firma nie chce – przynajmniej na razie – walczyć z mocno osadzoną na rynku konkurencją, jak Aimpoint czy EoTech. Znamienne, że przedstawiając nowy produkt na Industry Day w przeddzień tegorocznych targów SHOT Show wiele testowych karabinów było wyposażonych właśnie w celowniki Aimpointa...

W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że po angielsku rozróżnia się celowniki typu red dot, holographic oraz reflex sights, a my na to wszystko mówimy „kolimator”, bo tak się kiedyś przyjęło – choć po angielsku collimator sight znaczy jeszcze coś innego. To wszystko niekiedy jest przyczyną terminologicznych nieporozumień, o czym warto pamiętać.

Celownik D-EVO oferuje użytkownikowi 6-krotne powiększenie bez konieczności odpinania / zapinania jakichkolwiek dodatkowych urządzeń, zmiany złożenia z bronią, czy nawet przesuwania głowy: wystarczy skierować wzrok lekko pod kątem do dołu, aby spojrzeć przez okular D-EVO. Patrząc na wprost spoglądamy przez kolimator, bez powiększenia. Tajemnica tkwi w kształcie nowego celownika Leupolda, zbliżonym do litery Z (gdy spojrzy się na niego z góry). Osie obiektywu i okularu są względem siebie przesunięte, przez co obiektyw jest umieszczony z boku broni, obok kolimatora. Obraz z niego jest przekazywany przez układ optyczny zbliżony funkcjonalnie do układu peryskopu, a dzięki wysokiej jakości optyki nie jest w żaden sposób zniekształcany. Jedynym problemem pozostaje kompensata bocznej paralaksy, którą uzyskano poprzez odpowiednie zaprojektowanie znaku celowniczego. Gdy mu się dobrze przyjrzeć widać, że oś pionowa jest poprowadzona lekkim, ledwie widocznym łukiem. Oczywiście taka paralaksa daje zmienny wynik na różnych dystansach, stąd celownik D-EVO jest przygotowany z myślą o konkretnej rodzinie broni, strzelającej konkretnym nabojem – chodzi o karabiny i karabinki na nabój 5,56 mm × 45 (.223 Remington), zachowujące układ geometrii broń-strzelec taki sam lub możliwie zbliżony do karabinów AR.

Garść teorii (taktycznej)

Stosowanie optycznych przyrządów celowniczych o zmiennym powiększeniu – od około 1× do 10× (obecnie najpopularniejsze są powiększenia 4× i 6×) – jest popularne zarówno w zastosowania wojskowych, jak i w sportowych strzelaniach dynamicznych. W tych pierwszych chodzi o możliwość prowadzenia walki na krótkie odległości (CQB), poprzez dystanse pośrednie (rzędu 200 m), aż po większe odległości w terenie otwartym (zwykle do 600 m dla broni kalibru 5,56 mm), w tych drugich o sytuacje, gdy na jednym torze cele rozstawione są od kilku do kilkuset metrów od strzelca – a wszystko to chcemy robić przy pomocy tego samego zestawu optyki. Do dyspozycji mamy klasyczne lunety o zmiennym powiększeniu z pierścieniem płynnej regulacji powiększenia, celowniki pryzmatyczne z mechanicznym przełącznikiem (skokowo wybieramy dwie skrajne wartości powiększenia) oraz przystawki powiększające, które można zamontować za kolimatorem. Wadą wszystkich tych rozwiązań jest konieczność oderwania jednej ręki od broni i sięgnięcia do przyrządów celowniczych w celu zmiany powiększenia. Co zajmuje czas i powoduje przemieszczenie lufy względem celu. Montowanie bezpośrednio na lunecie celowniczej (przeznaczonej do strzelania na dalsze odległości) kolimatora, czy nawet uproszczonych przyrządów celowniczych, do strzelań typu CQB, wymaga natomiast poważnej zmiany składu strzelca do broni i pogarsza stabilność celowania. Do tego dochodzi efekt „szukania” przyrządów celowniczych.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 2-3/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter