Lenino – z nieludzkiej ziemi w piekło frontu wschodniego


Michał Mackiewicz


 

 

 

 

Lenino

 

 

– z nieludzkiej ziemi w piekło frontu wschodniego

 

 

 

Bitwa pod Lenino, stoczona w dniach 12–13 października 1943 r., była chrztem bojowym 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, jednostki sformowanej kilka miesięcy wcześniej zgodnie z decyzją Biura Politycznego KC WKP(b). Nie ulega dzisiaj najmniejszej wątpliwości, iż utworzenie dywizji związane było z dalekosiężnymi planami Józefa Stalina, który wykorzystując całkowitą podległość polskich komunistów skupionych w Związku Patriotów Polskich, budował w ten sposób podstawy nowej władzy w powojennej Polsce. Co prawda do konferencji w Teheranie, na której zapaść miały wstępne decyzje dotyczące powojennego ładu, było jeszcze sporo czasu, ale polska formacja wojskowa tworzona pod auspicjami marionetkowych organizacji dawała Stalinowi do ręki znaczący atut w rozgrywce o przyszłość wschodniej Europy. Krwawy debiut kościuszkowców był jednym z elementów tego doskonale obmyślonego planu.

 

 

Od zwycięstwa do klęski
Lenino stało się symbolem polsko-radzieckiego braterstwa broni i jednym z mitów założycielskich PRL-u. Do 1989 r. dzień 12 października obchodzono uroczyście jako Święto Wojska Polskiego. Oczywiście w tamtych realiach bitwę traktowano jako wielkie zwycięstwo, pisano o „powszechnym bohaterstwie” kościuszkowców. W jednym z pierwszych opracowań, wydanym w Warszawie w 1948 r., napisano: Bitwa pod Lenino przyniosła Kościuszkowcom zwycięstwo. Był to chrzest bojowy nowego Wojska Polskiego, wojska polskich mas robotniczych i chłopskich, wojska – naprawdę ludowego. Próżno było szukać rzetelnej analizy starcia i oceny motywów, jakimi kierował się Stalin, wysyłając 1. Dywizję Piechoty na odcinek działania radzieckiej 33. Armii. Ten propagandowy i bez wątpienia niepełny obraz październikowej batalii w 1943 r. sprawił, iż po odzyskaniu przez Polskę suwerenności Lenino poddane zostało wyjątkowo surowej krytyce, a znaczenie bitwy zmarginalizowano.

W całym tym zgiełku jakby zupełnie zapomniano, że walki nad błotnistą Miereją były dramatem zwykłych żołnierzy, Polaków, którzy chcąc wydostać się z „nieludzkiej ziemi”, nie zdążyli do Andersa, i dla których droga przez krwawe pola Białorusi była jedyną dającą nadzieję na powrót do ojczyzny.

W okresie PRL-u zainteresowanie bitwą pod Lenino, oczywiście często stymulowane odgórnie, znalazło odzwierciedlenie w niezliczonych książkach, broszurach i artykułach. Okazją do pisania kolejnych była każdorazowo okrągła rocznica batalii. I chociaż niemal wszystkie publikacje zawierały duży ładunek propagandy, ich wartość bywała różna, a w niektórych pojawiały się także oceny krytyczne (rzecz jasna nie bitwy jako takiej, ale pewnych jej aspektów). Po 1989 r. Lenino przestało być tematem popularnym, chociaż należy zaznaczyć, iż dopiero wówczas ukazały się wspomnienia gen. Zygmunta Berlinga (pierwszy z trzech tomów opublikowano w 1990 r.). Nie należy podchodzić do nich bezkrytycznie, tym niemniej stanowią cenne źródło oddające w jakiejś mierze atmosferę towarzyszącą tworzeniu 1. Dywizji Piechoty i pierwszej bitwie kościuszkowców. Pojawiające się w ostatnich kilkunastu latach nieliczne artykuły dotyczące Lenino, mające w większości charakter dziennikarskiej publicystyki, koncentrowały się na kontrowersjach towarzyszących październikowym walkom, przedstawiając wiele kwestii związanych z polskim wojskiem w ZSRR w sposób tendencyjny i fałszywy, a samą bitwę jako bezprecedensową klęskę. Do nielicznych cennych prac należy bez wątpienia artykuł Roberta Wróblewskiego, który ukazał się w jednym z branżowych czasopism wojskowo-historycznych. Autor ten skrupulatnie przeanalizował niemieckie meldunki dotyczące walk pod Lenino, dzięki czemu uzyskaliśmy wiele cennych i niepublikowanych dotąd informacji.

 

Kierunek Orsza!
W drugiej połowie 1943 r. na froncie wschodnim doszło do jednej z największych operacji militarnych II wojny światowej, tzw. bitwy o Dniepr, w której udział wzięło łącznie przeszło 4 mln żołnierzy. Stanowiła ona pokłosie radzieckiego zwycięstwa pod Kurskiem, a jej zasadniczym celem było niedopuszczenie do ustabilizowania się niemieckiej obrony w oparciu o wspomnianą dużą przeszkodę wodną. W sierpniu Armia Czerwona ruszyła do natarcia na froncie o długości 1500 km i sukcesywnie spychając przeciwnika, odzyskiwała w toku kolejnych operacji duże ośrodki miejskie. Jesienią Kwatera Główna Najwyższego Naczelnego Dowództwa (Stawka) najwięcej uwagi poświęcała zdobyciu Kijowa, stąd też główny impet radzieckiego uderzenia skierował się przeciwko operującej na Ukrainie niemieckiej Grupie Armii „Południe” (Heeresgruppe Süd). Atakujące na tym kierunku radzieckie fronty otrzymały gros uzupełnień, zarówno w technice bojowej, jak i sile żywej. Do końca września Armia Czerwona osiągnęła wschodni brzeg rzeki na odcinku 800 km, a stolica Ukrainy wyzwolona została 6 listopada.

Także na północnym odcinku frontu Rosjanie osiągnęli spektakularne sukcesy – dotyczyło to zwłaszcza wojsk Frontu Zachodniego gen. Wasilija Sokołowskiego, które w 250-kilometrowym pościgu za nieprzyjacielem zdołały 25 września wyzwolić Smoleńsk, zabezpieczając tym samym newralgiczny kierunek moskiewski. Dalsze działania nie miały jednak powodzenia, a próba przełamania z marszu niemieckiej obrony na tzw. przedmościu orszańsko-mohylewskim zakończyła się niepowodzeniem. W celu jego likwidacji zaplanowano nową operację, tzw. orszańską, w trakcie której zamierzano rozbić wojska niemieckie na wschodnim brzegu Dniepru, a po sforsowaniu rzeki osiągnąć rubież Mohylew– Orsza–Witebsk.

To właśnie w podczas pierwszej z orszańskich operacji chrzest bojowy miała przejść polska 1. Dywizja Piechoty. Istnieje pogląd, jakoby działania na tym odcinku frontu wschodniego miały znaczenie drugorzędne. Oczywiście priorytetem był Kijów i na nim właśnie Stawka koncentrowała swoją uwagę, ale ewentualny sukces Frontu Zachodniego mógł mieć duże znaczenie w skali strategicznej. Zepchnięcie Niemców na zachód od Dniepru przecinało komunikację pomiędzy rozdzielonymi pasmem bagien dorzecza Prypeci Grupami Armii „Południe” i „Północ” (przebiegającą strategiczną, rokadową linią kolejową Mohylew–Orsza–Witebsk) i zapewniało podstawę do kontynuowania ofensywny na Mińsk, Wilno i Rygę.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 5/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter