Krążowniki atomowe projektu 1144
Robert Rochowicz
Wieloletnie poszukiwania doskonałego projektu uniwersalnego oceanicznego okrętu eskortowego doprowadziły do stworzenia czterech kolosów napędzanych reaktorami atomowymi. Koniec Związku Radzieckiego wydawało się przypieczętował ich los, teraz jednak tlą się szanse na przywrócenie dwóch z nich do służby.
Historia narodzin projektu jest bardzo złożona, a efekt imponujący. No cóż, imponujący to chyba dobre określenie dla tego wytworu radzieckiej myśli technicznej z lat 70. XX wieku. Teoretycznie udało się konstruktorom stworzyć okręt według ostatnich zatwierdzonych wymagań taktycznych. Miał powstać nawodny okręt z napędem atomowym z silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym, przeciwpodwodnym i przeciwokrętowym. No i powstał, a że odrobinę przyduży… Taki to już urok siermiężnej techniki Kraju Rad, choć od razu trzeba dodać, że w chwili powstawania, zwłaszcza poszczególne systemy rakietowe, były na przyzwoitym, światowym poziomie i odpowiednio użyte w walce mogły narobić wiele szkód w siłach morskich państw NATO.
Rakiety i atom
Początek lat 60., to w Związku Radzieckim (podobnie zresztą jak w USA) fascynacja techniką rakietową. Na morzu, w połączeniu z atomowymi okrętami podwodnymi, miały być głównym orężem do walki na poziomie strategicznym, operacyjnym i taktycznym. Pierwszy poziom, to oczywiście zagwarantowanie sobie możliwości prowadzenia uderzeń jądrowych z użyciem rakiet balistycznych, poziom drugi i trzeci, to przede wszystkim walka z grupami okrętowymi nieprzyjaciela, z których celem zasadniczym miały być lotniskowce. Z kolei rozwój sił nawodnych chciano ukierunkować w wymiarze oceanicznym na osłony własnych okrętów podwodnych, ale przede wszystkim na poszukiwanie nieprzyjacielskich. Dostrzegana była także pilna potrzeba rozwoju skutecznej osłony przed atakami z powietrza, najpierw samolotów, z czasem śmigłowców, a później także „rakiet skrzydlatych”.
Po kryzysie kubańskim zaczęto interesować się również jakością nosicieli przyszłych wzorów broni rakietowej. Zwrócono zwłaszcza uwagę na jedną z pięt achillesowych licznych radzieckich jednostek, a mianowicie ich autonomiczność. Tak narodził się cel dla konstruktorów z morskich biur projektowych (oczywiście jeden z wielu) na drugą połowę lat 60. – okręt eskortowy floty o zasięgu oceanicznym.
Początkowo prace poszły w kierunku odpowiedniego rozwoju kadłuba jednostek przeciwpodwodnych projektu 1134. Zamierzano przede wszystkim „wsadzić” do środka elementy atomowego systemu napędowego oraz nowe wzory uzbrojenia. Ambitne plany zakładały uruchomienie wielkoseryjnej produkcji, przede wszystkim dla Floty Północnej i Floty Oceanu Spokojnego. Pierwszy bardzo wstępny szkic jednostki, która otrzymała numer projektowy 1144 oraz nazwę kodową Orłan powstał w 1969 roku, jednak bardzo szybko został odesłany do dalszych prac. Miał to być, podobnie jak protoplasta, duży okręt zwalczania okrętów podwodnych (z rosyjskiego bolszoj protiwołodocznoj korabl, w skrócie BPK). Jego główne uzbrojenie rakietowe (uniwersalne do niszczenia celów powierzchniowych i podwodnych) miało być rozmieszczone na pokładzie. Do tego miały zostać dołożone wyrzutnie nowego typu rakiet przeciwlotniczych, artyleria średniego kalibru 76 lub 57 mm oraz wyrzutnie torpedowe i rakietowych bomb głębinowych.
Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęła się krótka historia papierowego projektu okrętu obrony przeciwlotniczej z klasycznym napędem parowym, który otrzymał numer projektu 1126. Zakładano, że będzie wypierał około 10 tysięcy ton, a jego podstawowym orężem będą dwie wyrzutnie systemu rakietowego M-31 oraz również dwie systemu M-11. Ich uzupełnieniem miały być dwie popularne w tym czasie podwójne armaty kalibru 57 mm oraz wyrzutnie – torpedowe i rakietowych bomb głębinowych.
Ostatecznie prace nad dużym okrętem eskortowym do zwalczania okrętów podwodnych i osobno do osłony przeciwlotniczej kontynuowano w kolejnych latach. Zakończyły się projektami jednostek: projekt 956 (Sowriemennyj) i 1155 (Udałoj). Nie porzucono także cofniętego do poprawek projektu 1144. Na horyzoncie pojawił się też inny pomysł na jednostkę nawodną – atomowy okręt uderzeniowy z systemami rakietowymi dalekiego zasięgu, przeciwokrętowym Malachit (48 pocisków) i przeciwlotniczym Fort (morska wersja systemu S-300). Projekt otrzymał numer 1165 i nazwę kodową Fugas. Jego protoplastami były różne wizje artystyczne krążownika rakietowego projektu 63, który na przełomie lat 50. i 60. miał być radziecką odpowiedzią na pierwsze amerykańskie okręty rakietowe z napędem atomowym. Z ich budowy zrezygnowano na etapie projektów wstępnych. Po kilku latach ideę podobnej jednostki odgrzano właśnie projektem 1165. Wstępny szkic był jak na tamte czasy awangardowy, jego autorzy zaproponowali bowiem długi, gładkopokładowy kadłub z miejscem na kilkadziesiąt silosów z rakietami. W części dziobowej planowano umieścić rakiety przeciwokrętowe, a za nadbudówką, bliżej rufy bloki z rakietami przeciwlotniczymi. W ramach pierwszych prac przy nim zdążono jeszcze zamienić system Malachit na Granit (32 rakiety) i … dyskusje nad przyszłym kształtem dużego okrętu nawodnego z napędem atomowym rozpoczęto praktycznie od nowa – od zadań taktyczno-technicznych.
Wymianę opinii w gronie Dowództwa MW ZSRR rozpoczęto od poszukiwania przeciwników dla nowej jednostki. I znów analitykom radzieckiej floty, skupionym wokół wszechwładnego i nieomylnego admirała S. Gorszkowa wyszło, że najpilniejszą potrzebą było w tym czasie poszukiwanie i zwalczanie wrogich okrętów podwodnych. Wskazywano, że lotnictwo nieprzyjaciela nie dysponuje jeszcze orężem zdolnym razić precyzyjnie okręty z większych odległości. Na przełomie lat 60. i 70. we flocie radzieckiej uznawano, że realne zagrożenie jest dopiero mniej więcej z odległości 10 mil morskich. Oczywiście przewidywano, że zdolności sił NATO będą w tym zakresie rosły, ale też miano świadomość o przygotowywaniu własnych systemów obrony przeciwlotniczej dalekiego zasięgu. To co budziło niepokój, to słabość oręża przeciw okrętom podwodnym. Podobno powtarzano na odprawach: „co z tego, że zniszczymy ich samoloty, skoro nie potrafimy zlokalizować i zatopić podwodniaków”. Był to sygnał dla biur konstrukcyjnych o zintensyfikowanie prac w zakresie broni podwodnej.
W 1970 roku zdecydowano, że projekty 1144 i 1165, a więc dwóch do tej pory oddzielnie powstających nawodnych platform z napędem atomowym należy połączyć i stworzyć tym samym uniwersalny duży, silnie uzbrojony okręt o nieograniczonym zasięgu pływania. Początkowe założenia mówiły o stworzeniu jednostki o wyporności nie przekraczającej 10 tysięcy ton. Zakładano wyposażenie jej w rakietowe systemy przeciwlotnicze, przeciwokrętowe i broń przeciwpodwodną. Założenia taktyczno-techniczne na atomowy krążownik przeciwpodwodny projektu 1144 (Orłan) oficjalnie zostały podpisane 25 maja 1971 roku. Prace powierzono leningradzkiemu Północnemu Biuru Konstrukcyjnemu (Siewiernoje KB). W tym samym mniej więcej czasie, tyle że w Nikołajewie rozpoczęto projektowanie lotniskowca o napędzie atomowym. Flota radziecka dzięki tym okrętom miała wreszcie dorównać technologicznie US Navy.
Co ciekawe, po zwodowaniu kadłuba pierwszego krążownika, gdy biuro projektowe otrzymało polecenie wprowadzenia poprawek do projektu, uwzględniających nowe systemy uzbrojenia, ponownie zrodził się pomysł budowy – jednak mniej rzucających się w oczy i będących mniej łakomymi celami – dwóch rozdzielnych okrętów nawodnych nowej generacji, także napędzanych energią z reaktorów atomowych. Eskortowiec przeciwpodwodny i przeciwlotniczy otrzymał numer 11990, a krążownik uderzeniowy 12930. Ten pierwszy nie wyszedł poza fazę wstępnych rysunków i został zakończony w 1990 roku, drugi szybko przerodził się w krążownik rakietowy z klasycznym napędem projektu 1164.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2018