Kosztowny eksperyment, czyli amerykańskie okręty typu Zumwalt

Sławomir J. Lipiecki
Trzy eksperymentalne, tzw. „niszczyciele rakietowe” (w istocie krążowniki ciężkie) typu Zumwalt przechodzą obecnie poważną modernizację, a w zasadzie – przebudowę, z czego jednostka prototypowa DDG-1000 jest już ponownie operacyjna. Okręty te wywodzą się jeszcze z pierwszego programu wymiany pokoleniowej wielozadaniowych niszczycieli rakietowych (typu Arleigh Burke Flight I). Mimo dalszego zapewnienia pełnego finansowania tych okrętów, imponujących od strony technologicznej, kolejne już nie powstaną. W to miejsce budowane mają być jednostki programu Large Surface Combatant (LSC) o zbliżonej wyporności (lub nawet większej), jednak niepodporządkowane już w tak bezkompromisowy sposób zagadnieniu kompleksowej trudnowykrywalności (GHOST). Nie podjęto przy tym decyzji co do wyboru napędu, aczkolwiek – biorąc pod uwagę wszelkie ułomności siłowni turboelektrycznej zastosowanej na DDG-1000 – nie jest wykluczony powrót do energii jądrowej (tą samą drogą może wkrótce podążyć także Royal Navy, o czym można przeczytać w najnowszym raporcie Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii).
Rezygnacja z nowych krążowników rakietowych programu CG(X)/CGN(X) oraz ograniczenie serii typu Zumwalt do zaledwie trzech jednostek odbiła się w szczególności na kosztach produkcji amunicji, w tym zaawansowanych „inteligentnych” pocisków kal. 155 mm LRLAP (Long-Range Land Attack Projectiles), których to cena jednostkowa znacznie przekroczyła 800 tys. USD, czyli w praktyce niewiele mniej, niż pocisku manewrującego RGM-109 Tomahawk! Tym samym jednostki pozostały bez amunicji, a w projekcie wykonawczym DDG(X) trzeba było wprowadzić istotne zmiany, stawiając od razu na armaty elektromagnetyczne EMRG (Electro-Magnetic RailGun). Finansowanie tego programu również zostało jednak z czasem mocno spowolnione i tym samym okręty typu Zumwalt całkowicie pozbawiono ich zasadniczego uzbrojenia, czyli artylerii. W związku z tym podjęto decyzję o likwidacji jednej (lub nawet obu) wieży wraz z zespołem nieruchomym i magazynami amunicji na rzecz modułu wyrzutni pionowych większego kalibru z 8-komorowymi blokami G-VLS. Poza tym okręty dysponują opracowanymi głównie dla nich wyrzutniami wzdłużnymi, klasyfikowanymi jako Mk 57 P-VLS, które notabene także otrzymały pakiet modernizacyjny UCEUT. Prace przy prototypie rozpoczęto już sierpniu 2023 roku. Docelowo na wszystkie trzy jednostki trafić ma system uzbrojenia, który będzie dostosowany do odpalania m.in. zaawansowanych pocisków hipersonicznych LRHW (Long-Range Hypersonic Weapon), znanych też jako Dark Eagle, powstałych w ramach programu IRCPS (Intermediate-Range Conventional Prompt Strike).
DDX21 zamiast CGN(X)
Ostateczne wycofanie ze służby pancerników typu Iowa oraz wszystkich (sic!) krążowników rakietowych o napędzie atomowym pozbawiło US Navy najgroźniejszej broni nawodnej. Mimo powstania pokaźnej luki w systemie oraz strat zarówno kadrowych, jak i finansowych (wywołanych cięciami budżetowymi) próbowano w jakiś sposób „łatać” zaistniałą sytuację kolejnymi programami z nadzieją, że któryś z nich uda się przeforsować w Kongresie. Tym niemniej wszystkie nowe koncepcje bazowały już wyłącznie na systemie dowodzenia i zarządzania walką AEGIS. W pierwszej kolejności rozpoczęto projektowanie jednostek mających zastąpić okręty liniowe. W ich wyniku powstał projekt koncepcyjny tzw. okrętów-arsenałów, promujący jednostki o imponujących rozmiarach (nawet ponad 60 000 ts) i uzbrojonych w liczne (14–18) moduły Mk 41 VLS Strike, które w najbardziej tylko umiarkowanej wersji dałyby ogólną liczbę 512 komór startowych. Bardzo szybko odrzucono przy tym napęd konwencjonalny z uwagi na niewydolność energetyczną, przechodząc na siłownię jądrową. Mimo to postanowiono zachować ciągłość klasyfikacyjną BB (okręt liniowy/pancernik), a nie BBGN (pancernik rakietowy o napędzie atomowym). Jednostka prototypowa miała zatem otrzymać numer taktyczny BB-71 i nazwę USS Louisiana (od ostatniego z niezbudowanych ostatecznie superdrednotów typu Montana).
Rosnące koszty i stopień skomplikowania programu, a także obawy, że przy tej liczbie komór startowych nawet pojedyncze, choćby zupełnie przypadkowe trafienie mogłoby unicestwić cały okręt spowodowały, że w 1998 roku Kongres zawiesił dalsze finansowanie fazy analityczno-koncepcyjnej, co w praktyce oznaczało anulowanie całości. Na marginesie warto wspomnieć, że nawet ówcześni entuzjaści okrętów liniowych przyjęli tę decyzję z pewną nieukrywaną ulgą, albowiem cały program Arsenal Ship przebiegał tak, jakby jego pomysłodawcy zupełnie nie rozumieli, na czym polega idea pancernika. Problem w tym, że nie rozpoczęto żadnych prac zastępczych, finansowanie kierując w stronę nowych krążowników rakietowych. Jednostki CG(X) miały być bezpośrednimi następcami krążowników rakietowych typu Ticonderoga. Ich projekt koncepcyjny, realizowany w ramach NGC (Next Generation Cruiser), podporządkowano zagadnieniu kompleksowej „niewykrywalności” (GHOST, Genuine HOlistic STealth), rozwojowemu systemowi AEGIS (z radarem AN/SPY-3 DBR klasy AESA, czyli stałego aktywnego skanowania fazowego) oraz opracowywanym wówczas nowym systemom uzbrojenia rakietowego KEI (Kinetic Energy Interceptor), które to zresztą później też zostały anulowane i zastąpione bardziej racjonalnymi rozwiązaniami, takimi jak choćby pociski SM-3 i SM-6 ERAM. Wyporność normalną oszacowano na 20 000 ts dla wersji konwencjonalnej CGX (ze 128 komorami startowymi) oraz 25 000 ts dla nuklearnej CGN(X) (z 256 komorami startowymi). Ta druga miałaby być przy tym droższa o ok. 600–800 mln USD na każdy okręt, ale dysponowałaby reaktorami klasy PWR drugiej lub trzeciej generacji, niewymagającymi uzupełniania paliwa częściej niż co 40–50 lat, o ile w ogóle (nie występował też już problem utylizacji prętów). Koszt eksploatacyjny byłby więc niski. Miało powstać ok. 20 jednostek obu rodzajów, przy czym w końcowej fazie analiz zwyciężać zaczęła opcja „all-nuclear cruiser”, czyli budowy wyłącznie odmiany CGN(X).
Co istotne, ten ambitny program obejmował również następców niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke. Klasyfikowano go jako SC-21 (Surface Combatant for the 21st century), który później zmieniono na DDX21/DD21, doprowadzając ostatecznie do zbudowania zaledwie trzech interesujących nas jednostek typu Zumwalt, stanowiących tak naprawdę osobliwą hybrydę zadaniową między pancernikami a niszczycielami, a który to – z uwagi na późniejsze anulowanie serii – uchodzi obecnie za drugi najdroższy okręt w historii, cierpiący w dodatku na problemy energetyczne związane m.in. z awaryjnością napędu (zintegrowanego turboelektrycznego IPS nowej generacji).
Jednostki te, zupełnie przypadkiem, spowodowały jeszcze jedną katastrofę. Jako że program CGN(X) posuwał się do przodu bardzo powoli, prototypowy DDG-1000 (USS Zumwalt) wszedł do służby jako pierwszy z całego długofalowego planu wymiany pokoleniowej sił nawodnych US Navy. Wówczas z nadmiernym entuzjazmem stwierdzono, że jego sensory, uzbrojenie rakietowe (oparte m.in. na wzdłużnych modułach Mk 57 systemu P-VLS) oraz zaawansowana artyleria kal. 155 mm L/62 AGS są (co najmniej) wystarczające na potrzeby amerykańskiej floty i nie ma sensu inwestować w okręty osobnych klas i typów. Doprowadziło to do skasowania zarówno programu CGX, jak i CGN(X), co nastąpiło 9 maja 2009 roku. Jako że typ Zumwalt ostatecznie nie spełnił oczekiwań i przez to program SC-21 również anulowano, poprzestając na prototypie i zaledwie dwóch jednostkach bliźniaczych (z co najmniej 32 planowanych), US Navy po latach bezproduktywnych analiz pozostała ostatecznie ze sporym deficytem w potencjale sił nawodnych.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 5/2025