Koniec roku w Marynarce Wojennej
Adam Mil, współpraca Tomasz Grotnik
Koniec roku w Marynarce Wojennej

Ministerstwo Obrony Narodowej ma zamiar wprowadzić zasadę dokonywania dodatkowej analizy ważniejszych (droższych) kontraktów jeszcze przed ich podpisaniem. Kontrola będzie obejmować operacyjną zasadność i taktyczną podstawę zastosowania sprzętu i wyposażenia mającego trafić do armii. Wszystko dlatego, że najważniejszym kryterium zakupów uzbrojenia dla naszych sił zbrojnych nadal pozostaje cena. Pomimo wielokrotnych deklaracji polityków, wedle których nie stać nas na najtańsze rozwiązania, nadal przygotowywaniem warunków zakupów uzbrojenia i wyposażenia wojskowego zajmują się księgowi i prawnicy, nie zaś stratedzy i dowódcy. Jednym z powodów takiej decyzji są wątpliwości związane z kontraktami dla Marynarki Wojennej.
(Nie)podpisane umowy
O ile zawarcie umowy warunkującej kontynuację budowy Gawrona stało pod znakiem zapytania z powodu uwag Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych (DZSZ) MON co do kondycji finansowej i organizacyjnej wykonawcy, czyli Stoczni Marynarki Wojennej S.A., to niepodpisanie umowy na dostawę NDR było sporym zaskoczeniem. Szczególnie rozczarowany był zwycięski oferent, czyli norweski koncern Kongsberg Defence&Aerospace. Informację o odstąpieniu od planowanego podpisania umowy przedstawiciele firmy otrzymali niespełna dwie godziny przed planowanym terminem uroczystości. Powodem odstąpienia MON od zawarcia wynegocjowanej już umowy były wątpliwości, które pod koniec analizowania propozycji pojawiły się w ministerstwie. Mamy do czynienia z wieloma aspektami sprawy. Z jednej strony wiadomo, że z dwóch złożonych w postępowaniu propozycji wybrano ofertę tańszą. Oczywiste jest również, że wymagania do postępowania zostały tak przygotowane, aby ich autorzy nie byli posądzeni o faworyzowa - nie któregoś z istniejących rozwiązań, a jednocześnie tak niejednoznaczne, że na dobrą sprawę można było oferować dosłownie każdy produkt, dopóty dopóki był tani i tak „sformatowany”, by pokazywał swoją „kompatybilność” techniczną. Przeszkodą w złożeniu oferty np. przez przemysł rosyjski, chiński czy RPA był jedynie brak dostępu do technologii integrującej ich produkty z wojskowym systemem pozycjonowania (wojskowym GPS-em), który należało zaproponować w porozumieniu z rządem USA. konsekwencji ostatecznie nie określono jednoznacznie cech sprzętu, który MW chciała mieć w uzbrojeniu. Jednym z kluczowych parametrów miała być interoperacyjność rakiet pomiędzy okrętami a NDR, czyli możliwość wykorzystywania jednego pocisku na obu platformach – morskiej i lądowej. W dokumentach przetargowych jest mowa o tym, że ten warunek jedynie powinien zostać spełniony. W trakcie postępowania oferenci starali się uszczegółowić ten zapis stawiając dodatkowe pytania o intencje zamawiającego. W dokumencie z połowy maja (TOTM 1132/08 z 19 maja 2008 r.) prowadzący postępowanie Terenowy Oddział Techniki Morskiej odpowiedział na dwa pytania z tym związane. W jednym z nich oferent poprosił o wyjaśnienie, czy owa wymienność w zastosowaniu rakiet na platformach lądowych i okrętowych ma być rozumiana jako warunek bezwzględny czy jedynie pożądany? W zawartej we wspomnianym dokumencie odpowiedzi wskazano wymienność zastosowania rakiet jedynie jako pożądaną. Jednak już dwa pytania dalej mowa jest o tym, że niewypełnienie wymogu zamienności powoduje, że oferta nie spełni wymagań przetargu. Mimo takiego przebiegu postępowania, wybrano ofertę, która spowodowałaby wprowadzenie do uzbrojenia MW kolejnego typu kierowanej rakiety przeciwokrętowej. A tego polskie siły morskie po prostu nie chcą. I właśnie to wzbudziło – słuszne zresztą – wątpliwości w kierownictwie MON-u już po przedstawieniu do zaakceptowania wynegocjowanej i gotowej do podpisania umowy.