Koniec amerykańskich LCS - cz. 1
Sławomir J. Lipiecki
US Navy rozpoczęła proces stopniowego wycofywania ze służby jednostek klasy LCS (Littoral Combat Ship). Program ten przez blisko 16 lat pochłonął ogromne zasoby – finansowe, organizacyjne i inżynieryjne, nie oferując praktycznie nic w zamian. Stany Zjednoczone, mające bez mała 245 lat doświadczenia w dziedzinie projektowania i budowy najbardziej zaawansowanych jednostek morskich, w tym przypadku postanowiły zrobić wszystko na opak, co ostatecznie zakończyło się spektakularną klęską na każdym możliwym polu.
Najnowszy USS Pierre (LCS 38), który przekazano amerykańskiej MW 11 lipca 2025 r., ma być w praktyce ostatnią jednostką tej niefortunnej serii. Będzie to zarazem symboliczne zakończenie programu składającego się z dwóch odrębnych typów klasyfikowanych wspólnie jako Littoral Combat Ship (w skrócie LCS), czyli okrętów do walki na wodach przybrzeżnych – Freedom (LCS-1) oraz Independence (LCS-2). Te wymykające się w istocie jakiejkolwiek znanej klasyfikacji jednostki (w US Navy po prostu zaliczane są obecnie w poczet tzw. small vessels) zaprojektowano w celu zastąpienia m.in. fregat rakietowych typu Oliver Hazar Perry. W rzeczywistości zbyt mała wyporność i cała plejada sprzecznych ze sobą wymagań spowodowały powstanie okrętów hybrydowych, będących czymś pomiędzy patrolowcem (OPV) a wielozadaniową korwetą rakietową. Wokół programu ich budowy narosło wiele negatywnych opinii, u podłoża których leżały zmiany geopolityczne jeszcze z końca XX w. Wydawało się bowiem, że po rozpadzie ZSRR jedynym zagrożeniem dla żeglugi na morzach i oceanach świata pozostaną piraci i przemytnicy oraz ewentualnie stare miny czy niewybuchy, pamiętające jeszcze czasy II wojny światowej. Jak to zwykle bywa z tego typu skrajnymi poglądami, okazały się one utopią i zaklinaniem rzeczywistości. Tym niemniej z projektu nowych fregat rakietowych wówczas zrezygnowano.
Ostatecznie te pozbawione wymiennych modułów zadaniowych jednostki, aspirujące ewentualnie do klasy korwet rakietowych,są na ten moment co najwyżej dobrze uzbrojonymi okrętami patrolowymi, którymi wszakże nawet Straż Przybrzeżna StanówZjednoczonych USCG (US Coast Guard) nie jest zainteresowana. Decyzja Kongresu z września 2018 r. o ograniczeniu prac rozwojowych konstrukcji LCS sprawiła, że docelowo w służbie pozostać miało łącznie 28 zmodyfikowanych okrętów obu wariantów, a resztę planowano przesunąć do rezerwy albo definitywnie wycofać z eksploatacji. Obecnie w linii znajduje się już tylko 25 jednostek (11 typu Freedom i 14 typu Independence), które w następnych latach wycofywane mają być po cztery rocznie. Kończy to jakże krótką historię programu LCS jako jednostek działających w charakterze okrętów uniwersalnych, czyli zdolnych realizować zadania także na wodach otwartych. To zarazem doskonały moment na przypomnienie genezy powstania i konstrukcji LCS, będących w istocie największą (jak dotąd) pomyłką w historii US Navy.
Geneza projektu
Pierwszym bodźcem do budowy nowej klasy okrętów był atak terrorystyczny z października 2000 r., kiedy to dwóch samobójców Al-Ka’idy na łodzi motorowej po brzegi wypełnionej materiałami wybuchowymi zaatakowało stojący w porcie morskim Aden (Jemen) niszczyciel rakietowy z systemem AEGIS USS Cole (DDG-67, typu Arleigh Burke FLIGHT I), zabijając 17 marynarzy i raniąc 39 innych. Eksplozja wyrwała w burcie okrętu dziurę o średnicy ok. 12 m (głównie w podwodnej części kadłuba). Atak ten określony został później jako „11 września US Navy” (Navy’s September 11). Stanowiło to dowód prawdziwości prognoz o wzrastającym ryzyku tzw. ataków asymetrycznych, w których zarówno US Navy, jak i floty i innych państw, a także cywilne jednostki morskie mogą być atakowane przez różnego rodzaju grupy terrorystyczne, korzystające ze stosunkowo tanich, prostych środków walki.
Dopiero jednak seria ataków terrorystycznych, przeprowadzonych rano we wtorek 11 września 2001 r. na terytorium Stanów Zjednoczonych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich, wstrząsnęła światem. Nagle okazało się, że nawet największe mocarstwo w warunkach wrogich działań asymetrycznych nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom na własnym terytorium. Pierwsze operacje odwetowe, które Amerykanie i ich sojusznicy przeprowadzili – na krótko po zamachach – przeciw m.in. afgańskimtalibom uwidoczniły także konieczność zmiany koncepcji działań w ramach operacji połączonych. Dotychczasowa doktryna, opracowana głównie z myślą o otwartych działaniach frontowych pod kątem wybuchu ewentualnej III wojny światowej, miała bowiem swoje liczne luki. W najmniejszym stopniu dotyczyło to sił morskich, aczkolwiek ogólna panika po zamachach oraz szeroko pojęte względy polityczne zrobiły swoje. W konsekwencji US Navy miała ulec sporym przeobrażeniom. Co prawda zasadnicze siły morskie USA nadal planowano budować wokół okrętów podwodnych klasy SSBN oraz lotniskowców o napędzie atomowym, jednak postanowiono ograniczyć eskortę tych jednostek wyłącznie do krążowników, niszczycieli i uderzeniowych okrętów podwodnych z napędem nuklearnym (SSN), co m.in. miało oznaczać koniec fregat rakietowych w US Navy. W ten sposób powstały nowe programy okrętowe CGN(X)/CG(X) i DDG(X). Mieli to być następcy krążowników rakietowych typu California, Virginia i Ticonderoga oraz uzupełnienie niszczycieli typu Arleigh Burke o jednostki wsparcia artyleryjskiego w miejsce wycofanych pancerników typu Iowa.
Rosnące zagrożenia asymetryczne oraz astronomiczne koszty nowych projektów spowodowały, że programy CGN(X) i CG(X) zarzucono, a DDG(X) znacznie okrojono (obecnie do zaledwie trzech jednostek typu Zumwalt). Co więcej, w 2003 r. z pozostających jeszcze w służbie fregat rakietowych typu Oliver Hazard Perry zdemontowano wyrzutnie rakiet Mk 13, ograniczając w sposób znaczący ich przydatność jako okrętów eskortowych i de facto degradując je do roli jednostek ASW i OPV (zwalczania okrętów podwodnych i patrolowych) na wodach otwartych i przybrzeżnych. Ta swoista prowizorka miała nie tylko ograniczyć koszty eksploatacyjne tych jednostek, ale również dać czas na zaprojektowanie ich ewentualnych następców. Poza tym stwierdzono, że wspomniane fregaty dysponują zbyt małą wypornością (maks. ok. 4100 ts), aby mogły dalej spełniać swoją dotychczasową rolę, co notabene było kolejnym zaklinaniem rzeczywistości – zarówno Australia, jak i Turcja pokazały aż nadto dobitnie, co można z tych okrętów „wycisnąć”, jeśli tylko przeprowadzi się odpowiednią modernizację. Ostatecznie z projektu nowych FFG zrezygnowano na rzecz jednostek absolutnie nietypowych i wymykających się wszelkim jednoznacznym klasyfikacjom, czyli bohaterów tego artykułu: dwóch typówokrętów programu LCS o wyporności osiągającej ok. 3500 ts, co notabene znów stało w sprzeczności z argumentem przeciw przebudowie typu OHP.
Pierwsza publiczna deklaracja zamiaru budowy okrętów do działań przybrzeżnych padła 1 października 2001 r. Nieformalną dewizą całego programu stało się „Better, Faster, Cheaper” (lepiej, szybciej, taniej), najważniejszymi zaś parametrami nowych okrętów miały być prędkość i manewrowość. Ostatecznie udało się zrealizować tylko te dwa ostatnie założenia, a same jednostki bardzo szybko dorobiły się niezbyt pochlebnych przydomków, z których „Littoral Combat Shit” i „Little Crappy Ship” należą do zdecydowanie najłagodniejszych… Tymczasem nowe okręty US Navy miały być przeznaczone głównie do działań w rejonach przybrzeżnych, w tym do zwalczania zagrożeń asymetrycznych. Realizując te zadania, w zależności od potrzeb, miały mieć możliwość operowania samodzielnie lub w zespołach, działając w środowisku sieciocentrycznym. Aby mogły sprostać takim wymaganiom, US Navy oczekiwała bardzo szybkich okrętów o niewielkim zanurzeniu, wyposażonych w różne zestawy efektorów i systemów obserwacji technicznej. Co więcej, systemy te miały być stosunkowo łatwo wymienialne i konfigurowalne do konkretnych potrzeb, a to za sprawą modułowości całej konstrukcji. Na przykład moduł zadaniowy wyposażenia przeciwminowego (MCMM, czyli Mine Counter-Measure Module) miał być wymieniany na wyposażenie przeznaczone do działań asymetrycznych z udziałem pododdziału sił specjalnych.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2025
