Klon lepszy od oryginału

 


Leszek Erenfeicht


 

 

 

Klon lepszy od oryginału 
 
CKM Browning wz.30


 

W ciągu pierwszej wojny światowej karabin maszynowy z osobliwości przydatnej co najwyżej na wojnach kolonialnych wyrósł na podstawę uzbrojenia piechoty: broń wsparcia, bez której niepodobna było prowadzić ani ataku, ani obrony. Doświadczenia stacjonarnej wojny pozycyjnej na froncie zachodnim Wielkiej Wojny utrwaliły na lata cekaem z wodnym chłodzeniem lufy jako króla pola walki.
 
 
 

 
Po zakończeniu toczących się do 1921 roku walk o niepodległość i ustalenie granic, Wojsko Polskie rozpoczęło trudny i kosztowny proces reorganizacji oraz ujednolicania i modernizacji wyposażenia i uzbrojenia, zastępowania wzorów obcych produkowanymi w kraju. Ciężkie warunki ekonomiczne sprawiły, że proces ten przeciągnął się aż do następnej dekady. Na szczęście udało się uniknąć większej ilości kosztownych pomyłek i konstrukcje przyjęte w tym okresie do uzbrojenia w większości sprawdziły się w godzinie próby. Z polskiej broni maszynowej najlepsze recenzje zebrały karabiny maszynowe konstrukcji Johna M. Browninga: ręczny wz.28 ( STZAŁ 5/03) i ciężki wz.30. Ckm wz.30 był rozwinięciem linii cekaemów zasilanych z taśmy i działających na zasadzie wykorzystania odrzutu lufy, zapoczątkowanych przez eksperymentalny karakarabin z roku 1901. Wcześniejszy maszynowy Browning M1895 przyjęty przez amerykańską marynarkę i piechotę morską działał na zasadzie odprowadzania gazów – głównie dlatego, że wciąż obowiązywał patent Maxima na karabin maszynowy uruchamiany odrzutem lufy. Gdy tylko ten patent wygasł, Browning wrócił do prac nad karabinem z odrzutem lufy i wodnym chłodzeniem. W latach 1901-1910 powstawały kolejne coraz bardziej upraszczane i doskonalone modele. Karabin z 1901 roku miał jeszcze (czego dowodzi patent) kurkowy mechanizm uderzeniowy, który w kolejnych modelach był modyfikowany, aż wreszcie w 1910 roku ustąpił całkowicie miejsca mechanizmowi odpalającemu typu iglicowego. Zmianom ulegał też mechanizm zaporowy, zwłaszcza rygiel, który pod koniec tego procesu był niemal dwukrotnie mniejszy od wyjściowego, a mimo to dzięki odpowiedniej konstrukcji i układowi części ruchomych osiągał znacznie większą żywotność. Wyrzutnicę, dotąd w browningowskich karabinach maszynowych umieszczaną nieodmiennie z boku, przeniesiono wzorem Vickersa na dno komory zamkowej, dzięki czemu wzrosła niezawodność funkcjonowania. Wciąż rozwijana konstrukcja została zgłoszona do opatentowania w roku 1916. Wieloletnie zaniedbania odpowiedzialnego za uzbrojenie US Army gen. Croziera doprowadziły do tego, że w chwili przystąpienia USA do wojny w kwietniu 1917 roku Arsenał Demokracji dysponował zaledwie kilkuset karabinami maszynowymi, z których w dodatku tylko niewielka część zasługiwała na miano nowoczesnych i zdatnych do prowadzenia prawdziwej wojny. Dopiero gdy niekompetencja Croziera naraziła Amerykę na pośmiewisko w oczach sojuszników, którzy musieli zaopatrzyć jej żołnierzy we własną bardzo potrzebną na froncie broń maszynową, generała usunięto i przed karabinami maszynowymi Lewisa i Browninga droga do Armii USA stanęła otworem. Dopracowany Model 1910 wszedł do uzbrojenia na początku roku 1918 jako „.30 Caliber Browning Machine Gun, Water-Cooled, Model of 1917”. Do końca wojny wyprodukowano 72 500 ckm wz.17 i kilka tysięcy sztuk ich odmiany chłodzonej powietrzem do użytku w samolotach i wozach pancernych. Nawet w tak krótkim okresie dały o sobie znać problemy z wytrzymałością dolnej i bocznych płyt komory zamkowej, które ustały po wzmocnieniu ich połączenia dodatkowym zewnętrznym kątownikiem z 6 nitami – to wraz z innymi, mniej widocznymi modyfikacjami sprawiło, że produkowana od 1919 roku wersja nosiła oznaczenie „M1917A1”.
 
 
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter