Kbk wz. 88 Tantal – niedoceniany kolekcjonerski fant

Kbk wz. 88 Tantal – niedoceniany kolekcjonerski fant

Michał Sitarski

 

Często bywa tak, że jakiś model broni jest łatwo dostępny, niedrogi, ale nie cieszy się zbytnią popularnością, bo w podobnej cenie można kupić coś „lepszego”, bo przecież jak będzie trzeba, to się kupi, więc teraz zakup może poczekać, bo po co mi to?
Aż nagle przychodzi taki moment, że ów model znika ze sklepów, staje się poszukiwanym rarytasem i osiąga absurdalne ceny.

I tak właśnie było z kbk. wz. 88 Tantal – najpierw był dostępny tak po prostu, potem nagle zniknął, a teraz pojawia się już wyłącznie z drugiej ręki, a do tego osiąga absurdalne ceny.

Historię i perypetie tej broni opisywał artykuł zamieszczony w naszym magazynie 3/2004, więc w skrócie przypomnę tylko, że broń ta powstała pod koniec lat 80. XX wieku, jako następca karabinków AK/AKM/AKMS. Polska zdecydowała się na opracowanie własnego karabinka do amunicji 5,45 mm x 39, aby uniknąć konieczności kupowania licencji na AK-74, który wszedł niedawno do uzbrojenia Armii Radzieckiej, a ten kaliber zaczynał być po prostu standardem w siłach zbrojnych Układu Warszawskiego.

Po trwających niemal dekadę perypetiach związanych z projektowaniem, zmianami i poprawkami Tantal wszedł do uzbrojenia tuż po upadku komuny w 1991 roku, by wyjść z niego już trzy lata później, po podjęciu decyzji o przyjęciu amunicji 5,56 mm x 45 jako nowego naboju w Wojsku Polskim oraz przyjęciu kbk wz. 96 Beryl jako nowego karabinka SZRP.

Karabinki wycofywano z jednostek, zastępując je nowym modelem broni – najdłużej ostały się one w kontyngencie na Wzgórzach Golan.

Żywot kbk wz. 88 w WP zakończył się na dobrą sprawę w 2004 roku, kiedy 5000 sztuk z ogółu wyprodukowanych 20 000 – 25 000 trafiło do nowej armii irackiej. Obecnie nie ma raczej możliwości, by ustalić, ile karabinków trafiło za granicę w ramach eksportu koncesjonowanego (ponoć widziano je nawet na wojnie na Ukrainie), ile zezłomowano, ile przerobiono na tzw. deko, a ile trafiło do prywatnych firm i zostało sprzedanych na rynku cywilnym albo zachomikowanych w rogu magazynu w oczekiwaniu na możliwość sprzedania za chore pieniądze. Gdyby ktoś nie wierzył, że tak się dzieje, to przypomnę historię Suki (AKS-74U), która parę lat temu kosztowała 3500 PLN, a obecnie, o ile jest, kosztuje od 10 000 do nawet 15 000 złotych. A wiem, kto jeszcze ma zachomikowane sztuki na sprzedaż...

Tak czy siak, Tantal parę lat temu był dostępny od ręki i kosztował jakieś 2700-3000 złotych. Były to zarówno egzemplarze nowe (jak ten ze zdjęć), używane oraz poremontowe, charakteryzujące się zmienioną powłoką ochronną oraz szarozielonym kolorem. Obecnie Tantali nie ma, chyba że trafi się jakaś sztuka z drugiej ręki, ale do tego tematu wrócimy na koniec artykułu.

Mój Tantal

Swój karabinek wz. 88 kupiłem bodaj 5 lat temu – żona zażyczyła się na rocznicę ślubu zegarek, to ja powiedziałem, że kupię sobie karabinek. I kupiłem. Korzystając z uprzejmości zaprzyjaźnionego sklepu dostałem jeszcze jakiś rabacik i Tantal wjechał do mojej szafy.

Zakup był podyktowany względami czysto sentymentalnymi – podczas nauk w WAT miałem przydzielony karabinek wz. 88 z serii testowej, z 1991 roku, a że akurat ta broń bardzo mi się podoba, to choć nie lubię broni bazującej na konstrukcji Michaiła Kałasznikowa, Tantala kupiłem.

Mój egzemplarz pochodzi z 1993 roku, a więc z końcowego okresu produkcji – ostatnie serie opuściły fabrykę w Radomiu w 1994 i jest karabinkiem nieużywanym. Jest to broń, do której wprowadzono niewielkie poprawki względem pierwszych wypustów, choćby takie, jak poprawa obejmy otrzymującej łoże i nakładkę rury gazowej, która początkowo potrafiła puścić po upadku broni na twarde podłoże.

Broń była kupiona w komplecie z czterema polimerowymi magazynkami do amunicji 5,45 mm x 39, a więc znowu późniejszej produkcji, gdyż pierwsze magazynki były konstrukcyjnie identyczne, jak te do amunicji 7,62 mm x 39, choć oczywiście różniły się kątem wygięcia oraz kształtem donośnika. Do tego był jeszcze pas i to wszystko – niestety, było to standardowe wyposażenie wówczas sprzedawanych Tantali, choć czasem może trafiał się jeszcze przybornik, ale za to potrafiło, jak w moim egzemplarzu, brakować wyciora. Ten, po krótkich poszukiwaniach, udało mi się pozyskać, za co dziękuję Marcinowi z „Muzeum Kałasznikowa”.

Gdyby ktoś chciał, to tak – magazynki od AK-74 i pochodnych oczywiście pasują, we wszystkich długościach i pojemnościach.

Później zacząłem szukać elementów dodatkowego wyposażenia, by zgromadzić jak najwięcej dodatków, choć z uwagi na wielkość produkcji łatwe to nie jest. Tu nieocenioną pomocą ponownie wykazał się Marcin oraz firma WORKS 11, w której magazynach zalegają naprawdę bardzo ciekawe rzeczy.

I tak udało mi się dołożyć do kolekcji wyposażenia oryginalny, nowiutki, stalowy magazynek z pierwszych serii, dokładnie taki sam, jak miałem do swojego Tantala na WAT.

Z małych drobiazgów mam także zapasowy gumowy odbojnik kolby, zapobiegający kaleczeniu komory zamkowej karabinka po złożeniu kolby w bok.

Doszła także ładownica z oliwiarką – używana, ale nadal w bardzo akceptowalnej kondycji, choć czysto kolekcjonersko, bo użytkowo jest ona tak samo dramatyczna, jak parciana ładownica do AK/AKM, stanowiąca relikt przeszłości i obecne wyposażenie niektórych żołnierzy powoływanych na ćwiczenia rezerwy. De facto prawie identyczna ładownica trafiła do wyposażenia WP wraz z karabinkiem wz.96 Beryl – jedyną różnicą był materiał, z jakiego ją wykonano, bo gruby drelich zastąpiono cieńszą tkaniną wybarwioną we wzór maskujący wz. 93 Pantera. Co postęp, to postęp.

Do ładownicy trafił także przybornik od Tantala, jeden z kilku wzorów, podobnie jak w przypadku karabinków AK/AKM.

Z ciekawostek mogę się pochwalić oryginalnym odrzutnikiem do strzelania amunicją ślepą, który nie jest jakoś specjalnie popularny. Pewnie z uwagi na to, że w przypadku strzelca cywilnego używanie amunicji ślepej jest kompletnie pozbawione sensu, a poza tym, trafienie gdzieś w sklepie amunicji ślepej 5,45 mm x 39 można śmiało zaliczyć do kategorii rzeczy niemożliwych.

Skoro jesteśmy przy amunicji – mam też kilka łódek do amunicji, umożliwiających bardzo szybkie załadowanie dwóch magazynków. Dwóch, bo w zestawie z karabinkiem były cztery łódki mieszczące po 15 sztuk amunicji oraz klips do połączenia ich z magazynkiem. Nawet w ładownicy wydzielona jesz osobna kieszeń na puste łódki, pełne łódki oraz klips.

Warto wspomnieć, że identyczne łódki i klips były przewidziane także do Beryla, choć z uwagi na mniejszą średnicę denka łuski amunicji 5,56 mm x 45 były one minimalnie krótsze, przez co, choć da się ich użyć do Tantala, to mieszczą po 14 naboi każda.

Z tymi łódkami to jest w ogóle dość kuriozalna sprawa... Wygląda na to, że jakiś geniusz wpadł na pomysł skopiowania łódek i klipsa od Amerykanów, gdzie podobny system był używany już od lat 60. XX wieku do magazynków karabinków rodzimy M16. Zresztą sprawdził się tak dobrze, że bez żadnych zmian używany jest do dziś. Z jedną malutką różnicą w porównaniu z naszymi łódkami.

Otóż łódki amerykańskie ładowane są fabrycznie i dostarczane żołnierzom w metalowych skrzynkach amunicyjnych, w których znajdują się bawełniane bandoliery. W czasach, kiedy używano magazynków 20-nabojowych, każdy z nich miał siedem kieszeni, w których znajdowały się pudełeczka mieszczące po dwie łódki oraz jeden klips. Do magazynków mieszczących 30 naboi bandolier ma cztery kieszenie, w każdej z nich pudełko z trzema łódkami oraz jeden klips na bandolier. Żołnierz wyjmuje amunicję w łódkach, przypina klips do magazynka i ładuje go. Puste łódki po prostu wyrzuca, a po załadowaniu wszystkich magazynków może wyrzucić także klips. Bandoliery można wykorzystać do przenoszenia dodatkowych magazynków, dzięki powiększeniu ich kieszeni z rozmiaru pudełka do rozmiaru magazynka po wyciągnięciu jednej nici przeszytej ściegiem puszczającym po pociągnięciu za jej koniec.

W przypadku Tantala i Beryla amunicja dostarczana jest... w skrzynkach i konserwach, pakowana po 30 naboi w paczkę (ostatnio się to trochę zmieniło, choćby dlatego, że często korzystamy z zasobów amerykańskich). Zatem, aby móc szybko załadować magazynek, żołnierz musi wpierw... tak, załadować łódki! Łódki WIELORAZOWE, dodajmy, o znacznie bardzie skomplikowanej konstrukcji, droższe, a do tego działające tylko w jedną stronę, gdy amerykańskie działają w obie. No genialne.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter