Junkers Ju 87G

 


SZYMON TETERA


 

 

 

Junkers Ju 87G

 

– zabójca czołgów


 


Od wiosny 1942 r. walczące na froncie wschodnim jednostki niemieckich sił zbrojnych stały się obiektem coraz to intensywniejszych kontrataków Armii Czerwonej, wykonywanych za pomocą coraz to większych zgrupowań wojsk pancernych. W celu zapewnienia własnym siłom lądowym skutecznego wsparcia z powietrza, Luftwaffe została zmuszona do wprowadzenia do linii nowej kategorii maszyn, jaką stały się samoloty-niszczyciele czołgów.


 
 

Na froncie wschodnim stałym zmartwieniem niemieckich dowódców polowych było to, że siły znajdujące się w ich dyspozycji często okazywały się niewystarczające do należytego obsadzenia długiej linii frontu. W sposób szczególny tyczyło się to podjednostek broni przeciwpancernej, których rozmieszczenie musiało się sprowadzać do realizacji przysłowiowej operacji „krótka kołdra”. Tymczasem nieprzyjaciel coraz umiejętniej potrafił maskować swoje zamiary, uderzając tam, gdzie nie był przez Niemców spodziewany. Ratunkiem było w tej sytuacji wsparcie ze strony Luftwaffe, jako że jednostki lotnicze miały tę zaletę, że – o ile pozwalały na to warunki atmosferyczne – mogły szybko przemieścić się nad zagrożony obszar, dając wsparcie siłom lądowym, lub niszcząc zgrupowania pancerne, które przedarły się za niemieckie linie. W celu zwiększenia efektywności ataków lotniczych skierowanych przeciwko czołgom Niemcy postanowili wprowadzić do służby liniowej samoloty wyspecjalizowane w niszczeniu broni pancernej przeciwnika, które mogłyby tym samym sprawować funkcję „latającej artylerii przeciwpancernej”. Pierwszymi niszczycielami czołgów Luftwaffe stały się jednomiejscowe dwusilnikowe samoloty Henschel Hs 129B, których specjalna odmiana, wyposażona w działko MK 101 kal. 30 mm, operowała już w drugiej połowie 1942 r. w ramach walczącego na południowym odcinku frontu wschodniego dywizjonu II/Sch.G 1. Od wiosny 1943 r. samoloty te uzbrajano w udoskonaloną odmianę MK 101, która została oznaczona MK 103. Uwadze konstruktorów nie mógł ujść także podstawowy samolot Luftwaffe służący do bezpośredniego wsparcia pola walki, czyli słynny Junkers Ju 87. Co ciekawe, pomimo posiadania jednego silnika, maszyna ta miała otrzymać uzbrojenie o znacznie większej masie niż Hs 129. Owym uzbrojeniem było wybrane ze względu na płaską trajektorię lotu i dużą prędkość początkową pocisku działko przeciwlotnicze Flak 18 kal. 37 mm. Od wiosny 1942 r. trwały badania tego uzbrojenia z pociskami o umieszczonym w płaszczu z miękkiej stali utwardzonym rdzeniu, czyli tzw. amunicją podkalibrową. Specjalna lotnicza wersja działka Flak 18 została oznaczona BK 3,7. Przeprowadzone w lutym 1943 r. w Rechlinie badania z podkalibrowymi pociskami z wolframowym rdzeniem, wykazały, że z odległości 100 m pocisk uderzając pod kątem 60° był w stanie przebić płytę pancerną o grubości 58 mm. Uderzając w płytę pancerną ustawioną do toru lotu pocisku pod kątem prostym, z odległości 600 m przebijalność pancerza wynosiła 95 mm. Pierwszym Stukasem wyposażonym w to uzbrojenie był przebudowany samolot Ju 87D-3 Wk Nr 2552, który w nowej konfiguracji został oblatany 31 stycznia 1943 r. przez Hptm. Hansa-Karla Steppa. Działka BK 3,7 były przenoszone na dwóch specjalnych lawetach (Lafette 36), umieszczonych w aerodynamicznych osłonach. Podwieszano je pod skrzydłami, na zewnątrz od stałego podwozia głównego samolotu. Każda z gondoli ważyła ponad 400 kg, co w połączeniu ze zwiększonym oporem aerodynamicznym zmniejszało prędkość samolotu do zaledwie 270 km/h. Jak się okazało, była to zaleta, ponieważ mała prędkość Stukasa dawała pilotowi czas na wycelowanie uzbrojenia. Próby poligonowe wykazały, że proponowany początkowo zapas amunicji wynoszący sześć nabojów na lufę, które były umieszczone w magazynku, to zbyt mało. Problem załagodzono poprzez wprowadzenie powiększonych magazynków, mieszczących dwie ramki po sześć nabojów. Pilot dysponował licznikiem pozostałej mu amunicji.
 
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 6/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter