IWA 2009 & Outdoor Classics
Jarosław Lewandowski
IWA 2009 & OutdoorClassics
I w kryzysie nie damy się!
Kryzys? Jaki kryzys? Zarówno władze norymberskich targów, jak i większość europejskich wystawców tryskali urzędowym optymizmem. Choć w tym roku wiatr wiał im w oczy ze wszystkich stron, a klimat targów już na wstępie określały opuszczone do połowy masztów flagi – skutek żałoby po strzelaninie, jaką młody szaleniec urządził dosłownie kilka dni wcześniej w szkole w sąsiednim landzie.
Tytuł relacji z tegorocznych targów IWA & OutdoorClassics zaczerpnąłem z niegdysiejszej reklamy wyrobu czekoladopodobnego o nazwie „Chrupka”, pochodzącego z czasów stanu wojennego. Chrupki zjeść się raczej nie dawało, ale miało się poczucie obcowania z tabliczką czekolady, przynajmniej do momentu zbliżenia jej do ust. Połamane wafelki i herbatniki zatopione w szarobrunatnej „masie tłustej” (jak określał ów trudnospożywczy materiał napis na opakowaniu) w okolicach ziaren kakaowca nigdy nie przebywały. W tamtych latach w Polsce nie było żadnego „kryzysu”, tylko opłakane skutki rządzenia przez bandę dyletantów, ręcznie sterujących gospodarką – wypisz wymaluj jak teraz, gdy także manipulowanie przy mechanizmach wolnorynkowych przez władców potęg przemysłowych świata sprowadziło nam wszystkim kłopoty na głowę. Niemcy podeszli do gospodarczych zawirowań na wskroś pragmatycznie, rozpoczynając... gruntowny remont frontowej części zespołu targowego. Norymberskie tereny wystawowe poddano kompleksowej modernizacji, choć prezentowały się jeszcze całkiem dobrze i nowocześnie, szczególnie w porównaniu z polskimi obiektami tego typu. Tegoroczna IWA powiększyła się o kolejną – już siódmą, choć nominalnie szóstą z powodu oznaczenia jednej z poprzednich symbolem 4A – halę, która miała być przeznaczona dla firm z segmentu „law enforcement”. W ten sposób po trzyletnich bólach i konwulsjach narodziła się nowa pełnoprawna część targów, poświęcona wyrobom o przeznaczeniu policyjnym i związanym ze służbami ochrony. Można to także określić jako ofertę dla służb mundurowych, ale nie wojskowych, choć tak naprawdę chodzi o wszelkiego rodzaju akcesoria „taktyczne”, chętnie używane przez amatorów survivalu i wszelkiego rodzaju gier terenowych. Ciekawe, czy nowy dział znajdzie odzwierciedlenie w nazwie targów, bo firmy „taktyczne” są już od kilku lat coraz liczniej obecne na imprezie.
Dodatkowa hala przyniosła trojakie efekty dla całych targów. Po pierwsze w ten sposób impreza już zupełnie odwróciła się plecami do miasta (i metra), centrum prasowego do wschodniej części i zamknięciu w bieżącym dawnego głównego wejścia z powodu wspomnianego remontu właściwy przód znalazł się tam, gdzie kiedyś był tył – od strony Zeppelinwiese, miejsca odbywania się w latach minionych zlotów partyjnych NSDAP. Po drugie znacznie wydłużyły się trasy dla zwiedzających, a w dodatku środek ciężkości targów zmienił miejsce. Hala nr 1, która jeszcze niedawno była najbardziej prestiżowa, nagle stała się końcem świata – ku zdumieniu zgromadzonych tam szacownych firm, takich jak Blaser czy SIG, do których pies z kulawą nogą nie zaglądał. Po trzecie wyraźne powiększenie powierzchni wystawienniczej spowodowało z jednej strony zwiększenie się wolnych przestrzeni w halach, a z drugiej zmniejszenie się liczby zwiedzających przypadających „na metr bieżący” chodnika. W efekcie, za wyjątkiem dwóch pierwszych dni, kiedy po alejkach przechadzały się jeszcze jakieś tłumki zwiedzających – targi ziały pustką, aż było przykro patrzeć. Te zjawiska były widoczne już w zeszłym roku, po uruchomieniu hali 4A – w tym roku się nasiliły. Zapewne po paru latach, gdy zwiększy się liczba wystawców, sytuacja wróci do dawniejszej normy, choć jeszcze zobaczymy jak to będzie.
Prawdziwych nowości było jak na lekarstwo, choć oczywiście coś się dało znaleźć. Jakichś zdecydowanych trendów w tym roku nie odnotowałem, a w każdym razie żadnych nowych. Od kilku lat bowiem widać coraz wyraźniejszy udział w targach producentów wszelkiego rodzaju noży, oraz firm specjalizujących się w sprzęcie airsoftowym – tu także polskie firmy mają swoją mocną pozycję. Nowościom z dziedziny air softu i broni białej poświęcimy oddzielne artykuły, więc na razie tylko drobne ciekawostki na te tematy. Królową tegorocznych targów była bez wątpienia Beretta. Nie z powodu prezentowanych nowości, ale ze względu na fakt użycia właśnie jej pistoletu (model 92F kalibru 9 mm) przez szaleńca z Winnenden, oraz ze względu na hasło reklamowe, które przebiło wszystkie inne: „Zastrzelmy kryzys!”. Święte słowa... Zapraszam na rundę po norymberskich targach A.D. 2009.
Dodatkowa hala przyniosła trojakie efekty dla całych targów. Po pierwsze w ten sposób impreza już zupełnie odwróciła się plecami do miasta (i metra), centrum prasowego do wschodniej części i zamknięciu w bieżącym dawnego głównego wejścia z powodu wspomnianego remontu właściwy przód znalazł się tam, gdzie kiedyś był tył – od strony Zeppelinwiese, miejsca odbywania się w latach minionych zlotów partyjnych NSDAP. Po drugie znacznie wydłużyły się trasy dla zwiedzających, a w dodatku środek ciężkości targów zmienił miejsce. Hala nr 1, która jeszcze niedawno była najbardziej prestiżowa, nagle stała się końcem świata – ku zdumieniu zgromadzonych tam szacownych firm, takich jak Blaser czy SIG, do których pies z kulawą nogą nie zaglądał. Po trzecie wyraźne powiększenie powierzchni wystawienniczej spowodowało z jednej strony zwiększenie się wolnych przestrzeni w halach, a z drugiej zmniejszenie się liczby zwiedzających przypadających „na metr bieżący” chodnika. W efekcie, za wyjątkiem dwóch pierwszych dni, kiedy po alejkach przechadzały się jeszcze jakieś tłumki zwiedzających – targi ziały pustką, aż było przykro patrzeć. Te zjawiska były widoczne już w zeszłym roku, po uruchomieniu hali 4A – w tym roku się nasiliły. Zapewne po paru latach, gdy zwiększy się liczba wystawców, sytuacja wróci do dawniejszej normy, choć jeszcze zobaczymy jak to będzie.
Prawdziwych nowości było jak na lekarstwo, choć oczywiście coś się dało znaleźć. Jakichś zdecydowanych trendów w tym roku nie odnotowałem, a w każdym razie żadnych nowych. Od kilku lat bowiem widać coraz wyraźniejszy udział w targach producentów wszelkiego rodzaju noży, oraz firm specjalizujących się w sprzęcie airsoftowym – tu także polskie firmy mają swoją mocną pozycję. Nowościom z dziedziny air softu i broni białej poświęcimy oddzielne artykuły, więc na razie tylko drobne ciekawostki na te tematy. Królową tegorocznych targów była bez wątpienia Beretta. Nie z powodu prezentowanych nowości, ale ze względu na fakt użycia właśnie jej pistoletu (model 92F kalibru 9 mm) przez szaleńca z Winnenden, oraz ze względu na hasło reklamowe, które przebiło wszystkie inne: „Zastrzelmy kryzys!”. Święte słowa... Zapraszam na rundę po norymberskich targach A.D. 2009.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 4/2009