Infanteriedivision w latach 1939-1941
Robert Michulec
Infanteriedivision
w latach 1939-1941
Pierwsze zwycięskie kampanie III Rzeszy – w Polsce, Skandynawii i na Zachodzie – doprowadziły do powstania powszechnego mniemania, że armia niemiecka (wojska lądowe; Heer) była niezwykle potężna, a sukcesy odnosiła dzięki cudowi czołgów i samolotów, najlepiej Stukasów. Taki pogląd mocno zakorzenił się w przekazie publicznym, wykreowanym przede wszystkim dzięki dokonaniom propagandy alianckiej i niemieckiej.
Jakkolwiek czołgi faktycznie odegrały dużą rolę w wywalczeniu sukcesu we Francji, to przecież nie można nie dojść do wniosku, że ze względu na specyfikę organizacyjną Heer sukces ten był warunkowany strukturalną ułomnością niemieckiej piechoty. Mocno rozbudowana, piechota bardzo odstawała od wojsk pancernych, co wręcz wymuszało na Niemcach położenie szczególnego nacisku na doktrynę „Blitzkriegu”. Nie zmienia to faktu, że ta sama piechota zapewniała wojskom pancernym istotne wsparcie, bezpośrednio rzutujące na efekty działań czołgów. Można wręcz powiedzieć, że skoro wojska pancerne Heer nadawały się jedynie do krótkich zrywów, to o sile wojsk lądowych podczas II wojny światowej tak naprawdę stanowiła właśnie ta ułomna piechota okresu III Rzeszy, wytwarzająca jednak masę o stałej wartości, wyraźnie ważącą na szali sił w dłuższym przedziale czasu. Chcąc zadać Niemcom skuteczny cios, przeciwnik musiał brać pod uwagę głównie konieczność wyczerpania piechoty, co wymagało od niego większego wysiłku, niż zastopowanie broni pancernej całkowicie zależnej od wątłej logistyki. Ta masa piechoty III Rzeszy była jednak bardzo nierówna i dosyć krucha. W praktyce, na przestrzeni II wojny światowej, okazała się dosyć słaba, zarówno jeśli chodzi o jakość materiału ludzkiego, wyposażenie, jak i w konsekwencji efektywność w prowadzonych operacjach. Wrażenie potęgi bijące z parad w Alejach Ujazdowskich czy na Polach Elizejskich, a także z zestawień sumarycznych, ukazujących wysiłek wojenny Heer, wykorzystywanych w bodaj wszystkich opracowaniach o charakterze ogólnym, jest raczej złudne, albowiem wynika z koncentrowania się na formie, a nie na treści. Zestawienia liczbowe nie uwzględniają bowiem meritum, które się za nimi kryje. Na przykład dużej ewolucji, jaką formacja ta przeszła na przestrzeni lat wojny, wprost proporcjonalnie do zmian w kadrach ludzkich, wyekwipowaniu i uzbrojeniu. Jeśli umownie przyjmiemy, że w początkowym okresie wojny (1939-1941) była to masa piechurów w staromodnych mundurach, wysokich butach i z karabinami Mausera ustawiona w gęste szyki, to w drugiej fazie wojny (1942-1944) piechota przekształciła się w nowocześnie przyodzianą grupę dobrze wyposażonych żołnierzy działających raczej grupą, i to często dosyć luźną. Wtedy jednak materiał ludzki był już raczej kiepski w porównaniu do okresu początkowego, kiedy był tylko i aż bardzo nierówny. Ta zmiana jakościowa in plus nie wynikała jednak z profesjonalizmu kadry dowódczej, lecz z przymusu wytwarzanego dużymi stratami, którym Niemcy nie mogli podołać.
Z zestawień ukazujących potęgę III Rzeszy dowiemy się, że przed wojną i w czasie II wojny światowej Niemcy utworzyli ogółem ponad 350 dywizji piechoty, które można określić jako tzw. piechotę liniową, a więc odmienną od dywizji innej piechoty: lekką (dywizje lekkie oraz jegierskie) i specjalistyczną (dywizje górskie oraz narciarskie). Była to liczba wprost oszałamiająca! Ilość jednostek i częstotliwość tworzenia nowych dywizji była tak duża, że tak naprawdę nie można precyzyjnie podać sumy końcowej, odzwierciedlającej dokładną ilość utworzonych dywizji. Jednostki bowiem tworzono, rozwiązywano, przekształcano, włączano w inne, zmieniano im nazwy i numery, tracono i odtwarzano. Wiele jednostek było tylko numerem na papierze, za którym kryła się garstka wojska pozwalająca utworzyć szkielet organizacyjny i dowódczy. Znamienne, że powyższa liczba szacunkowa ilości dywizji nie ukazuje w pełni całego wysiłku organizacyjnego III Rzeszy w tym zakresie. Do dywizji piechoty utworzonych przez Heer należy bowiem doliczyć wiele kolejnych, tworzonych przez inne rodzaje wojsk, a więc Luftwaffe i Waffen-SS (Kriegsmarine pomijam). Podnosi to sumaryczną ilość dywizji piechoty do aż ponad 400! Spośród nich 21-23 stanowiły dywizje polowe Luftwaffe, 13 dywizje spadochronowe – walczące jako piechota, nie licząc początkowego okresu wojny, kiedy spadochroniarze III Rzeszy nie występowali jeszcze, generalnie, w jednostkach tej skali – i 17 dywizji grenadierów Waffen-SS. W dywizjach piechoty Wehrmachtu służyło pół Europy – Francuzi, Hiszpanie, Włosi, Austriacy, Czesi, Polacy, Węgrzy, mieszanka ludów Jugosławii i mniejsze grupy z pozostałych krajów. Nie należy przy tym zapominać, że oprócz jednostek piechoty Niemcy utworzyli również sześć dywizji górskich i pięć kawalerii Waffen-SS, siedem dywizji górskich, jedną kawalerii i tuzin dywizji lekkich Heer, a także dobrze ponad 50 dywizji pancernych i zmotoryzowanych Heer, Luftwaffe i Waffen-SS. Sumując wszystkie dane, ilość dywizji Wehrmachtu w czasie II wojny światowej sięga ponad... 500 jednostek, co zbliża niemieckie siły zbrojne do rozwiązań cechujących RKKA, a więc siły zbrojne przez całą wojnę borykające się z organizowaniem i regenerowaniem swoich wojsk. 500 dywizji, w tym 400 piechoty, na pewno robi duże wrażenie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Już sam fakt, że III Rzesza utworzyła aż tak ogromną ilość jednostek piechoty, i to bardzo różnych, dowodzi niezbicie nieudolności i chaosu pętających nazistowskie siły zbrojne. Porównanie ich do mniej więcej 100 jednakowych dywizji piechoty US Army przy populacji 80 mln Niemców i 130 mln Amerykanów tłumaczy chyba wszystko, jeśli chodzi o generalia.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 1/2013