30 lat minęło, czyli Wojsko Polskie w 1989 roku
Robert Rochowicz
Trzeba mieć świadomość, że w armii w zasadzie nigdy nie ma stanu „constans”. Cały czas coś w niej podlega zmianom, albo w zakresie struktur organizacyjnych, w składzie osobowym, albo w zestawie posiadanego uzbrojenia i wyposażenia. Jednak w tym roku, co warto odnotować, mija 30 lat odkąd Wojsko Polskie jest poddawane nieustannej reformie. Trochę przypadkowo zbiegło się to też w czasie z transformacją ustrojową naszego państwa.
Na wielowątkowe „trzęsienie ziemi” w armii zanosiło się tak naprawdę od połowy lat 80. Kierownictwo MON wykorzystało w poprzedniej dekadzie apogeum możliwości państwa co do rozwoju wojska, tak pod względem liczebnym, jak i uzbrojenia oraz wyposażenia. Wyż demograficzny pozwolił ustalić poziomy stanów osobowych na czas „P” i „W” na najwyższych poziomach w latach po zakończeniu II wojny światowej. Polska armia była w Układzie Warszawskim drugą siłą pod względem liczebności i rozbudowy struktur organizacyjnych, jednak nie była uważana za przodownika w kwestii modernizacji technicznej. Próbowano zanadto nie odstawać od reszty i w większości wypełniać wszystkie zalecenia płynące z Naczelnego Dowództwa Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW z Moskwy, jednak pieniądze na nowe uzbrojenia starano się wydawać z umiarem. Najmocniej doinwestowane były z pewnością jednostki rakietowe, pancerne i zmechanizowane. Nieco gorzej było w lotnictwie, obronie przeciwlotniczej i przeciwpancernej, a raczej słabo prezentowały się w tej dziedzinie siły na morzu.
Kryzys gospodarczy, który spadł na kraj w 1980 i 1981 roku, spowodował wstrzymanie planów modernizacji technicznej przygotowanych na pierwszą pięciolatkę nowej dekady. Do minimum ograniczono przede wszystkim zakupy sprzętu importowanego, starano się cenne ruble transferowe zachować do wymiany na towary potrzebne w pierwszej kolejności cywilnej gospodarce narodowej. Odbiło się to przede wszystkim na stanie lotnictwa i marynarki wojennej. Ponieważ kryzys nie zniknął w drugiej pięciolatce, a wręcz pod jej koniec jeszcze się pogłębił, nowy sprzęt trafiał do armii w znacznie mniejszych ilościach.
Wraz z kryzysem gospodarczym Polska przechodziła poważny kryzys zaufania społeczeństwa do władzy, która w obronie wprowadzonego w latach 40. systemu, powszechnie nazywanego demokracją ludową lub bardziej naukowo socjalizmem, musiała się uciec do wprowadzenia stanu wojennego. Pozwolił on na zachowanie w kraju politycznego status quo, ale zaufanie społeczeństwa do władzy osiągnęło dno. Nie bez powodu w analizach z początku lat 80. Sztab Generalny WP oceniał, że nadchodzi czas „gorszej jakości poborowych”, w związku z czym w następnych latach założono zmniejszenie stanu faktycznego armii w czasie pokoju, a także przygotowano plan utworzenia Obrony Cywilnej, formacji do której mieli być wcielani poborowi z gorszymi kategoriami zdrowia lub ci, którzy odmawiali służby z bronią w ręku.
Kolejne posunięcia wynikające z mniejszej liczby poborowych, szacowanego wycofywania uzbrojenia i braku nowych wzorów, wprowadzały obniżenie kategorii gotowości bojowej części związków taktycznych i samodzielnych jednostek znajdujących się na liście „wojsk operacyjnych”, które w razie rozpoczęcia wojny w pierwszej kolejności miały znaleźć się na froncie. Tak postąpiono na przykład z 10. Dywizją Pancerną w Śląskim OW czy 16. DPanc. w Pomorskim OW.
Przygotowany na lata 1986–1990 plan rozwoju sił zbrojnych starał się optymistycznie przedstawiać przyszłość, ale wiele jego zapisów nie pozostawiało złudzeń, że stan armii będzie się kurczył. Moment ten starano się na wszelkie sposoby odwlekać, ale zdawano sobie sprawę, że krytyczna chwila zbliża się coraz szybciej. Problemem pozostawało tylko, jak na to tąpnięcie przygotować dowództwo w Moskwie. W Związku Radzieckim też sporo się zmieniło lub zaczęło zmieniać. Gospodarka tego kraju, po kilkudziesięcioletnim eksperymencie zwanym komunizmem, zaczęła w końcu coraz wyraźniej dostawać „zadyszki”, zwłaszcza gdy USA zdynamizowały wyścig zbrojeń. Technologiczne zacofanie państw UW i RWPG zaczęło być coraz bardziej widoczne. Na utrzymanie dotychczasowego tempa produkcji krajów socjalistycznych nie było już stać. Zgoda na ograniczenie zbrojeń była więc tylko nieuchronną konsekwencją tych trudności.
W końcu znalazł się powód
Przygotowany na lata 1986–1990 program rozwoju sił zbrojnych w pierwotnej wersji nie zakładał zbyt wielkich redukcji w liczbie jednostek bojowych, choć zakupy uzbrojenia miały być dostosowane do odchudzonego budżetu. Początkowo stawiano przede wszystkim na redukcję etatów, a w bieżącym funkcjonowaniu na zmniejszenie pokojowego ukompletowania, co miało przekładać się na stopień gotowości w czasie ewentualnego przechodzenia na etaty czasu wojennego. Formalnie w raportach słanych rokrocznie do ND ZSZ UW, Siły Zbrojne PRL liczyły etatowo w czasie pokoju 414 tysięcy żołnierzy (faktycznie według meldunków o stanie bojowym w lipcu 1988 roku, gdy określano liczebność Wojska Polskiego na potrzeby rokowań rozbrojeniowych wpisano 399 500 etatów), a w czasie wojny liczebność miała wzrosnąć do maksymalnie 930 tysięcy. Z tego w komponencie wydzielanym do dyspozycji sił operacyjnych UW w czasie „P” było 250 tysięcy etatów, a na czas „W” 630–640 tysięcy. Liczby te były niezmienne od ponad dekady i zamierzano je utrzymać, a przynajmniej te na czas „W”, także w ostatnich latach XX wieku. Według wyliczeń naszych sztabowców była to optymalna liczba dla populacji naszego kraju, choć oczywiście w stanach wyższej konieczności, sięgając po starsze roczniki rezerwistów, można było wystawić siły większe liczebnie. Stan ok. 900 tysięcy żołnierzy po ogłoszeniu mobilizacji był jednak granicznym dla możliwości i potrzeb formowanych na czas „W” nowych jednostek. Co z tego, że karty mobilizacyjne otrzymałoby więcej rezerwistów, skoro nie byłoby ich gdzie przydzielić. I tak dla nowych jednostek nie było ciężkiego wyposażenia (np. czołgów czy transporterów dla kolejnych rezerwowych dywizji zmechanizowanych), także broni strzeleckiej przechowywanej w składnicach nie było dużo więcej ponad założone 940 tysięcy. Według spisów Służby Uzbrojenia i Elektroniki MON z 1 stycznia 1989 roku, wojsko posiadało na stanie: 273 838 pistoletów, 225 792 pistolety maszynowe, 575 028 karabinki, 2 153 karabiny wyborowe, 17 529 ręcznych karabinów maszynowych, 5 899 ciężkich karabinów maszynowych, 756 wielkokalibrowych karabinów maszynowych i 17 925 granatników. Dawało to możliwość wyposażenia w broń osobistą ok. 1 miliona 80 tysięcy żołnierzy wszystkich formacji.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 6/2019