I co dalej, Marynarko Wojenna?

 


Maksymilian Dura


 

 

 

I co dalej, Marynarko Wojenna?

 

(po 18 latach)

 

 

Dawno, dawno temu... w artykule „I co dalej Marynarko Wojenna” (NTW 10/1993) przedstawiliśmy kłopoty, jakie napotkała Marynarka Wojenna po upadku muru berlińskiego. Smutne jest to, że 18 lat później większość opisanych tam problemów dotyczących naszych sił morskich jest aktualna do dzisiaj. Co gorsza, pojawiły się nowe.

 



Większość z nas żyje złudzeniami, że uda się odbudować Marynarkę Wojenną do poziomu, który pozwoli jej wykonać wszystkie postawione przed nią zadania. Niestety, bolesna prawda o losie obecnych planów finansowania rozwoju naszych sił morskich została zawarta w małej notatce na stronie 25 (!) „Polski Zbrojnej” 7/2011: … Odbudowa zdolności operacyjnych Marynarki Wojennej nie jest i nie będzie – zdaniem rządu obszarem najbardziej priorytetowych inwestycji (…) Nie pomogły: ani poparcie komisji obrony, ani przyjazd szefa sztabu Marynarki Wojennej wiceadmirała Jerzego Patza wraz z innymi wysokimi oficerami MW. Minister obrony Bogdan Klich wyraził jedynie życzliwość dla inicjatywy mającej na celu stworzenie funduszu na rozbudowę naszej floty wojennej. Można się zgodzić z argumentacją wiceministra Marcina Idzika, że: … po zakończeniu programu F-16, Polskę stać będzie tylko na jeden nadzwyczajny (dodatkowy) program zbrojeniowy. Można się również zgodzić z tym, że wymienione przez wiceministra programy: rozwój nowoczesnej obrony przeciwlotniczej i zamówienie wielozadaniowej lądowej platformy bojowej są ważniejsze od odbudowy zdolności operacyjnych operacyjnych Marynarki Wojennej, bo to zależy od punktu widzenia, a do swojego punktu widzenia każdy ma przecież prawo. Tylko dlaczego, pomimo tej opinii, w opublikowanej w 2009 roku przez MON „Strategii obronności Rzeczypospolitej Polskiej” (pkt. 106) zawarto zadania dla Marynarki Wojennej, których ona bez odbudowy zdolności operacyjnych nie jest w stanie zrealizować. I to żadnego. Niemożliwe?

Zadanie 1 – Obrona linii komunikacyjnych
Podstawowym zadaniem Marynarki Wojennej jest obrona i utrzymanie morskich linii komunikacyjnych państwa podczas kryzysu i wojny oraz niedopuszczenie do blokady morskiej kraju… Tylko jak bronić linii komunikacyjnych, jeżeli żaden okręt MW nie jest w stanie obronić się sam (nie licząc okrętów podwodnych). Wytłumaczenie przedstawiłem 18 lat temu: … w warunkach Bałtyku, morza półzamkniętego i stosunkowo płytkiego, najszybszym, najniebezpieczniejszym i najbardziej zaskakującym atakiem staje się atak z powietrza… A obrona przeciwlotnicza na okrętach Marynarki Wojennej jest w opłakanym stanie. Systemy rakietowe „woda-powietrze” są jedynie na dwóch fregatach typu OHP, ale przekroczyły już resurs. Można się łudzić, że po remoncie w USA wrócą one sprawne, tylko że szybkostrzelność wyrzutni Mk 13 jest za mała, a rakiety SM-1M nie nadają się do zwalczania niskolecących przeciwokrętowych pocisków kierowanych (pokpr). Dlatego albo się je wymienia, albo uzupełnia innymi środkami. Jak widać, u nas celem stało się bezpieczne zejście rakiety z wyrzutni. W innych marynarkach wojennych celem jest trafienie w atakowany obiekt. Systemy artyleryjskie obrony bezpośredniej na naszych okrętach to Mk 15 Vulcan-Phalanx (fregaty OHP) i AK-630. Z „naszymi” Phalanxami sprawa jest prosta – będą on działały skutecznie jedynie wtedy, gdy się je wymieni na nowe. Jeżeli chodzi o armaty AK-630 to Rosjanie, zdając sobie sprawę z ich wad, montowali je w zestawach po dwie na każdy radar kierowania uzbrojeniem (zwiększając tym samym do akceptowalnego poziomu prawdopodobieństwo trafienia). Tak jest na okrętach rakietowych projektu 1241 i tak było na niszczycielu ORP Warszawa II. Niestety, na naszych małych okrętach rakietowych projektu 1241RE (ORP Rolnik i ORP Metalowiec) armaty AK-630 współpracują z, jeszcze lampowym, radarem kierowania uzbrojeniem MR-123, który zresztą nie ma skąd otrzymać wskazania celu (w komplecie nie dostaliśmy radaru obserwacji powietrznej – ten dołożono dopiero na Tarantulach kolejnych modyfikacji). Trzeba więc radarem kierowania ogniem wykrywać lecące cele, co może się udać przy ataku jednej rakiety, ale nie przy kilku pokpr nadlatujacych jednocześnie z wielu kierunków i na różnych wysokościach. Na Orkanach pozornie jest wszystko: radar wykrywania celów powietrznych (Sea Giraffe) i kierowania uzbrojeniem (Sting EO), tylko że jest tam… jedna armata. No i najważniejszy problem – systemy AK-630 i Vulcan-Phalanx służą głównie do samoobrony, ale na pewno nie do osłony konwojowanych statków. Korwety Gawron, jako pierwsze, miały mieć możliwość obrony strefy przed atakiem z powietrza, ale ich losy zdają się być przesądzone, sądząc po ww. wypowiedzi ministra ON. Można oczywiście założyć, że jedyne niebezpieczeństwo dla linii komunikacyjnych będzie pochodziło od okrętów, z tym, że te na pewno nie będą atakowały naszych jednostek pływających z użyciem artylerii, a przede wszystkim pokpr. Wracamy więc do punktu wyjścia, czyli braku obrony przeciwlotniczej. Tak naprawdę, w miarę skuteczna osłona linii komunikacyjnych może być prowadzona tylko w odniesieniu do ataków okrętów podwodnych. Ale nie ze względu na posiadane okręty ZOP – jakie one są pisaliśmy m.in. w NTW 11/2010, ale dlatego, że jeszcze mamy własne okręty podwodne, które mogą osłaniać linie komunikacyjne, nawet tylko poprzez swoją tam obecność. Jednak i one nic nie zdziałają, gdy w kierunku statków i okrętów będą leciały pokpr.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 7/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter