Holenderski jedynak
Wojciech Holicki
Holenderski jedynak
Krążownik lekki De Ruyter
W połowie lat dwudziestych XX wieku holenderską Królewską Marynarkę Wojenną (Koninklijke Marine) zasiliły dwa krążowniki lekkie typu Java, przeznaczone do służby na wodach kolonialnych Azji Południowo- Wschodniej. Ich budowę rozpoczęto wiele lat wcześniej, bo w 1916 roku, nic więc dziwnego, że były jednostkami praktycznie przestarzałymi w momencie wchodzenia do służby, czego najbardziej widoczną oznaką było rozmieszczenie na tych okrętach uzbrojenia głównego. Holendrzy zdawali sobie sprawę, że do obrony ich Indii Wschodnich przed zakusami rosnącej w siłę Japonii potrzebują większej liczby dużo lepszych okrętów nawodnych, jednak planów rozbudowy floty – delikatnie rzecz ujmując – nie cechował rozmach. W efekcie Java i Sumatra stanowiły trzon sił kolonialnych Koninklijke Marine aż do 1937 roku, kiedy to na wody późniejszej Indonezji dotarł trzeci krążownik lekki, De Ruyter. To on właśnie jest bohaterem niniejszego artykułu.
Geneza
Siedem lat wcześniej kolejna komisja rządowa opracowała kolejny raport, dotyczący sił mających bronić dalekowschodnich kolonii. Uznała ona wówczas, że powinny je tworzyć trzy krążowniki, 12 niszczycieli i 18 okrętów podwodnych, współdziałające z odpowiednio silnym lotnictwem w atakach na flotę inwazyjną przeciwnika na jak najdalszych rubieżach1. Parlament w Hadze zaakceptował raport i to w konsekwencji przyniosło, dla osiągnięcia postulowanego stanu, jego decyzję o przyznaniu w kolejnych latach pieniędzy na zbudowanie jednego krążownika, czterech niszczycieli i sześciu okrętów podwodnych. Ze zrozumiałych względów obiektem największych kontrowersji stała się ta pierwsza jednostka – w czasopismach morskich ukazało się wtedy wiele artykułów na temat jej pożądanych cech techniczno-taktycznych, napisanych również przez wyższych oficerów Koninklijke Marine. Byli wśród nich zwolennicy uzbrojenia okrętu w armaty kal. 203 mm, byli wypowiadający się za krążownikiem osiągającym jak największą prędkość i uzbrojonym tylko w sześć armat kal. 150 mm, byli optujący za uzbrojeniem składającym się z ośmiu takich dział oraz tacy, którzy uznawali, że – w przeciwieństwie do Javy i Sumatry – okręt musi mieć uzbrojenie torpedowe. Była także grupa przekonana, że więcej korzyści przyniesie „zainwestowanie” pieniędzy w rozbudowę kolonialnych sił lotniczych, w tym także w zwiększenie liczby wodnosamolotów. Wszystkie te rozważania nie uwzględniały ograniczeń budżetowych, a te sprawiły, że jeszcze w tym samym roku rząd wypowiedział się za zbudowaniem jednostki sporo mniejszej niż poprzednicy2, bo o wyporności standardowej 5250 ts, i uzbrojonej w sześć armat kal. 150 mm (2 x II na rufie i 2 x I na dziobie), dzięki czemu okręt mógłby rozwijając prędkość 32 w., mając podobne opancerzenie i zasięg jak „Jawy”. Koszt budowy nowego krążownika oceniono na 12,5 mln guldenów, a rokiem jego wejścia do służby mógłby być 1934. Zamiar ten spotkał się z ostrą krytyką z różnych stron – podstawowym zarzutem była słabość uzbrojenia okrętu. Rząd odpowiedział pismem ministra obrony, w którym przyznawał on, że wolałby jednostkę z ośmioma armatami kal. 150 mm, jednak zmuszony był ze względów finansowych do podjęcia tak kontrowersyjnej decyzji. Polemizował przy tym z opinią, że dodanie dwóch armat, połączone z nieznacznym wzrostem wyporności, oznaczało – jak uważali niektórzy z krytyków – wzrost wartości bojowej okrętu aż o 50 procent3. Wkrótce potem ogłoszony został konkurs na pisemne opracowanie, odpowiadające na pytanie, jaki typ krążownika byłby najlepszy dla Koninklijke Marine i dwa z trzech ocenionych najwyżej tekstów mówiły o zmniejszonym wariancie „waszyngtońskim”, o wyporności standardowej 8000-8500 ts, z sześcioma armatami kal. 203 mm, wzorowanych na brytyjskich jednostkachtypu York. Protesty nie miały wpływu na ministerialne decyzje, natomiast samo powstanie nowego okrętu stanęło pod znakiem zapytania. Planowane na lata 1930-1934 nakłady celowe wynosiły odpowiednio 2,5, 2, 3,7, 4 i 2,55 mln guldenów, przy czym, zgodnie z obowiązującą wówczas ustawą, połowę tych kwot miał pokrywać rząd Indii Wschodnich. Ten w 1931 roku podjął decyzję o zredukowaniu budżetu, „obcinając” 3 mln z części przeznaczonej na utrzymanie i rozbudowę floty4. W połączeniu z identycznymi posunięciami rządu w Hadze, krok ten spowodował, że pojawiła się propozycja rezygnacji z trzeciego krążownika. Ponieważ jednak oznaczałoby to dalszy wzrost bezrobocia i kłopoty finansowe wielu firm w kraju, który mocno odczuwał skutki światowego kryzysu gospodarczego, rząd jej nie zaakceptował. Nieuniknione stało się jednak poważne opóźnienie budowy, grożące tym, że w chwili wejścia okrętu do służby konieczne będzie już jednoczesne wycofanie z niej któregoś ze starzejących się poprzedników. Projekt nowego krążownika był dziełem specjalistów z nominalnie holenderskiego Biura Konstrukcji Okrętowych (Ingenieurskantoor voor Scheepsbouw, IvS lub INKAVOS, co było skrótem telegraficznym), które założyły 1922 roku stocznie AG Vulcan z Hamburga i ze Szczecina oraz należącą do koncernu Kruppa Germaniawerft z Kilonii i AG Weser z Bremy. Celem tego przedsięwzięcia było poradzenie sobie z zawartym w traktacie wersalskim zakazem projektowania i budowania w Niemczech, nawet dla innych państw, okrętów podwodnych. W miarę upływu czasu IvS zaczął zdobywać kontrakty także na jednostki nawodne, a ponieważ Holendrzy nie mieli stosownego doświadczenia, postanowili, identycznie jak w przypadku Javy i Sumatry,skorzystać z usług niemieckich ekspertów. W wykorzystanych przez autora opracowaniach zawartych jest bardzo niewiele informacji odnośnie tego etapu genezy De Ruytera. W jego projekcie przejawy niemieckiej myśli technicznej były ewidentne: pokład dziobówki ciągnący się prawie na 3/4 długości kadłuba, prawie pionowa dziobnica z gruszką Taylora, kształt rufy jak na krążownikach ciężkich typu Admiral Hipper czy – co najbardziej rzuca się w oczy – unikalny, mający opływowe linie pomost bojowy nieco a la „pancernik kieszonkowy” Deutschland. Pierwotne główne uzbrojenie okrętu miało stanowić sześć armat kal. 150 mm w trzech wieżach i cztery armaty kal. 105 mm na dwóch stanowiskach. W 1932 roku postanowiono, że – dla osiągnięcia większej prędkości maksymalnej – jego kadłub zostanie wydłużony5, a wyporność standardowa wzrośnie do 6000 ts. Zwolennicy uzbrojenia złożonego z ośmiu armat kal. 150 mm wyczuli szansę na przeforsowanie tego rozwiązania, musieli się jednak ostatecznie zadowolić tylko jedną więcej, ulokowaną przed pomostem bojowym, powyżej dziobowej wieży działowej – wynikło to z decyzji o wyposażeniu krążownika w katapultę i dwa wodnosamoloty. Jednocześnie uznano, że jego uzbrojenie przeciwlotnicze musi być silniejsze, co oznaczało rezygnację ze „stopiątek” Boforsa na rzecz działek plot. Warto w tym miejscu dodać, że – identycznie jak w przypadku poprzedników – od początku nie przewidywano uzbrojenia okrętu w wyrzutnie torpedowe. Wynikało to z faktu, że zgodnie z holenderską doktryną wojny morskiej były one „zarezerwowane” dla niszczycieli i mniejszych jednostek – okrętów podwodnych i ścigaczy torpedowych.
Siedem lat wcześniej kolejna komisja rządowa opracowała kolejny raport, dotyczący sił mających bronić dalekowschodnich kolonii. Uznała ona wówczas, że powinny je tworzyć trzy krążowniki, 12 niszczycieli i 18 okrętów podwodnych, współdziałające z odpowiednio silnym lotnictwem w atakach na flotę inwazyjną przeciwnika na jak najdalszych rubieżach1. Parlament w Hadze zaakceptował raport i to w konsekwencji przyniosło, dla osiągnięcia postulowanego stanu, jego decyzję o przyznaniu w kolejnych latach pieniędzy na zbudowanie jednego krążownika, czterech niszczycieli i sześciu okrętów podwodnych. Ze zrozumiałych względów obiektem największych kontrowersji stała się ta pierwsza jednostka – w czasopismach morskich ukazało się wtedy wiele artykułów na temat jej pożądanych cech techniczno-taktycznych, napisanych również przez wyższych oficerów Koninklijke Marine. Byli wśród nich zwolennicy uzbrojenia okrętu w armaty kal. 203 mm, byli wypowiadający się za krążownikiem osiągającym jak największą prędkość i uzbrojonym tylko w sześć armat kal. 150 mm, byli optujący za uzbrojeniem składającym się z ośmiu takich dział oraz tacy, którzy uznawali, że – w przeciwieństwie do Javy i Sumatry – okręt musi mieć uzbrojenie torpedowe. Była także grupa przekonana, że więcej korzyści przyniesie „zainwestowanie” pieniędzy w rozbudowę kolonialnych sił lotniczych, w tym także w zwiększenie liczby wodnosamolotów. Wszystkie te rozważania nie uwzględniały ograniczeń budżetowych, a te sprawiły, że jeszcze w tym samym roku rząd wypowiedział się za zbudowaniem jednostki sporo mniejszej niż poprzednicy2, bo o wyporności standardowej 5250 ts, i uzbrojonej w sześć armat kal. 150 mm (2 x II na rufie i 2 x I na dziobie), dzięki czemu okręt mógłby rozwijając prędkość 32 w., mając podobne opancerzenie i zasięg jak „Jawy”. Koszt budowy nowego krążownika oceniono na 12,5 mln guldenów, a rokiem jego wejścia do służby mógłby być 1934. Zamiar ten spotkał się z ostrą krytyką z różnych stron – podstawowym zarzutem była słabość uzbrojenia okrętu. Rząd odpowiedział pismem ministra obrony, w którym przyznawał on, że wolałby jednostkę z ośmioma armatami kal. 150 mm, jednak zmuszony był ze względów finansowych do podjęcia tak kontrowersyjnej decyzji. Polemizował przy tym z opinią, że dodanie dwóch armat, połączone z nieznacznym wzrostem wyporności, oznaczało – jak uważali niektórzy z krytyków – wzrost wartości bojowej okrętu aż o 50 procent3. Wkrótce potem ogłoszony został konkurs na pisemne opracowanie, odpowiadające na pytanie, jaki typ krążownika byłby najlepszy dla Koninklijke Marine i dwa z trzech ocenionych najwyżej tekstów mówiły o zmniejszonym wariancie „waszyngtońskim”, o wyporności standardowej 8000-8500 ts, z sześcioma armatami kal. 203 mm, wzorowanych na brytyjskich jednostkachtypu York. Protesty nie miały wpływu na ministerialne decyzje, natomiast samo powstanie nowego okrętu stanęło pod znakiem zapytania. Planowane na lata 1930-1934 nakłady celowe wynosiły odpowiednio 2,5, 2, 3,7, 4 i 2,55 mln guldenów, przy czym, zgodnie z obowiązującą wówczas ustawą, połowę tych kwot miał pokrywać rząd Indii Wschodnich. Ten w 1931 roku podjął decyzję o zredukowaniu budżetu, „obcinając” 3 mln z części przeznaczonej na utrzymanie i rozbudowę floty4. W połączeniu z identycznymi posunięciami rządu w Hadze, krok ten spowodował, że pojawiła się propozycja rezygnacji z trzeciego krążownika. Ponieważ jednak oznaczałoby to dalszy wzrost bezrobocia i kłopoty finansowe wielu firm w kraju, który mocno odczuwał skutki światowego kryzysu gospodarczego, rząd jej nie zaakceptował. Nieuniknione stało się jednak poważne opóźnienie budowy, grożące tym, że w chwili wejścia okrętu do służby konieczne będzie już jednoczesne wycofanie z niej któregoś ze starzejących się poprzedników. Projekt nowego krążownika był dziełem specjalistów z nominalnie holenderskiego Biura Konstrukcji Okrętowych (Ingenieurskantoor voor Scheepsbouw, IvS lub INKAVOS, co było skrótem telegraficznym), które założyły 1922 roku stocznie AG Vulcan z Hamburga i ze Szczecina oraz należącą do koncernu Kruppa Germaniawerft z Kilonii i AG Weser z Bremy. Celem tego przedsięwzięcia było poradzenie sobie z zawartym w traktacie wersalskim zakazem projektowania i budowania w Niemczech, nawet dla innych państw, okrętów podwodnych. W miarę upływu czasu IvS zaczął zdobywać kontrakty także na jednostki nawodne, a ponieważ Holendrzy nie mieli stosownego doświadczenia, postanowili, identycznie jak w przypadku Javy i Sumatry,skorzystać z usług niemieckich ekspertów. W wykorzystanych przez autora opracowaniach zawartych jest bardzo niewiele informacji odnośnie tego etapu genezy De Ruytera. W jego projekcie przejawy niemieckiej myśli technicznej były ewidentne: pokład dziobówki ciągnący się prawie na 3/4 długości kadłuba, prawie pionowa dziobnica z gruszką Taylora, kształt rufy jak na krążownikach ciężkich typu Admiral Hipper czy – co najbardziej rzuca się w oczy – unikalny, mający opływowe linie pomost bojowy nieco a la „pancernik kieszonkowy” Deutschland. Pierwotne główne uzbrojenie okrętu miało stanowić sześć armat kal. 150 mm w trzech wieżach i cztery armaty kal. 105 mm na dwóch stanowiskach. W 1932 roku postanowiono, że – dla osiągnięcia większej prędkości maksymalnej – jego kadłub zostanie wydłużony5, a wyporność standardowa wzrośnie do 6000 ts. Zwolennicy uzbrojenia złożonego z ośmiu armat kal. 150 mm wyczuli szansę na przeforsowanie tego rozwiązania, musieli się jednak ostatecznie zadowolić tylko jedną więcej, ulokowaną przed pomostem bojowym, powyżej dziobowej wieży działowej – wynikło to z decyzji o wyposażeniu krążownika w katapultę i dwa wodnosamoloty. Jednocześnie uznano, że jego uzbrojenie przeciwlotnicze musi być silniejsze, co oznaczało rezygnację ze „stopiątek” Boforsa na rzecz działek plot. Warto w tym miejscu dodać, że – identycznie jak w przypadku poprzedników – od początku nie przewidywano uzbrojenia okrętu w wyrzutnie torpedowe. Wynikało to z faktu, że zgodnie z holenderską doktryną wojny morskiej były one „zarezerwowane” dla niszczycieli i mniejszych jednostek – okrętów podwodnych i ścigaczy torpedowych.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 10/2008