Heckler & Koch G36
Leszek Erenfeicht
Heckler & Koch G36
Wehrmacht, przyjmując do uzbrojenia słynny Sturmgewehr MP 43 stał się światowym prekursorem karabinu automatycznego na naboje pośrednie. Bundeswehra tak bardzo się odcinała od tamtych tradycji, że w końcu została „czerwoną latarnią” kontynentu w dziedzinie postępu technicznego w broni indywidualnej – jako ostatnia licząca się europejska armia przyjęła karabin na nabój pośredni. Trzeba jednak przyznać, że w końcu wybrała karabin bardzo nowoczesny i udany, który ma szanse na długo pozostać w uzbrojeniu nie tylko jej, ale i wielu innych sił zbrojnych, policji i jednostek specjalnych świata.
Niemcy mają takie powiedzenie: „Das Gewehr ist eine Soldatenbraut” – karabin jest żoną żołnierza. Rzeczywiście, trudno chyba o lepsze podsumowanie stosunku człowieka na wojnie do tego narzędzia walki, z którym łączy go nierozerwalna więź, które towarzyszy mu wszędzie, którym żołnierz musi się opiekować, troszczyć o nie, spać z nim w mroźne noce, ale w zamian może liczyć na to, że nie zawiedzie w potrzebie. Jednak nawet najwierniejszy małżonek prędzej czy później zaczyna się zastanawiać, czy by czasem swojej lepszej połowy nie wymienić na nowszy model bez zmarszczek. Pożycie Bundeswehry z karabinem G3 (STRZAŁ 5/05) trwało od 1959 roku ponad 35 lat, zanim niemiecka armia doszła do przekonania, że czas na taką zmianę. Te 35 lat to była epoka najintensywniejszego rozwoju w historii broni automatycznej XX wieku. Impulsem do zmian było upowszechnienie się w czasie II wojny światowej indywidualnej broni maszynowej: zrazu w postaci pistoletów maszynowych, a potem, gdy Amerykanie i Niemcy wprowadzili do uzbrojenia pierwsze naboje pośrednie – karabinów automatycznych nimi strzelających, MP 43 (STRZAŁ 4/06) i M2 (STRZAŁ 7/05). Kontynuacją tych ostatnich posunięć była „pośrednia rewolucja”, która dokonała się po zakończeniu wojny i powszechne przejście na naboje pośrednie – najpierw radziecki średniokalibrowy 7,62 mm x 39, a potem małokalibrowy amerykański 5,56 mm x 45, do czego wiele lat później (z nabojem 5,45 mm x 39) dojrzał także Układ Warszawski. Pakt Północnoatlantycki pod naciskiem amerykańskich konserwatystów z początku opierał się zmianie, pogardliwie traktując nabój pośredni i standaryzując amerykański nabój karabinowy pełnej mocy T65, do dziś znany jako 7,62 mm x 51 NATO. Pierwszym krajem Paktu, który się z tego standardu wyłamał były… same Stany Zjednoczone, unilateralną decyzją przyjmując już kilka lat później do uzbrojenia nabój 5,56 mm x 45 M193 i karabin M16. Reszta Paktu po kilkunastu latach zaczęła się godzić z nową sytuacją i także tworzyć broń na małokalibrową amunicję pośrednią, która w końcu, w roku 1980 stała się nowym standardem NATO – ale już w „zeuropeizowanej” wersji SS109.
Skoki w bok
RFN pozornie trzymała się z dala od wszystkich tych zmian, pozostając przy przyjętym do uzbrojenia w roku 1959 karabinie G3: zmodernizowanej przez inżynierów HK konstrukcji ich byłego kolegi z fabryki Mausera, Ludwiga Vorgrimmlera. Pozornie, bowiem w rzeczywistości firma HK stworzyła pierwszy wariant G3 na nabój 5,56 mm już w roku 1965 i od tamtej pory co kilka lat wodziła zachodnioniemieckie wojsko na pokuszenie, stręcząc mu coraz to bardziej nadobne kandydatki. Pierwszy raz odmowa spotkała firmę z okazji karabinu HK T223, zbudowanego na amerykański konkurs karabinowy, który potwierdził jedynie dominację M16. Bundeswehra odrzuciła go z racji wymagań standaryzacyjnych NATO i pozostał on jedynie bronią eksportową, przynosząc HK spory sukces handlowy. Mimo bowiem odrzucenia zalotów przez Amerykanów i Bundeswehrę, już w roku 1968 nazbierało się bowiem tylu chętnych, że rozpoczęła się produkcja seryjna tego karabinu, sprzedawanego do wielu krajów świata pod oznaczeniem HK33. Potem w jego ślady poszła wersja karabinkowa HK53, także odrzucona przez Bundeswehrę, a ciesząca się sporym powodzeniem za granicą. W tym samym czasie w Oberndorfie trwały prace nad kolejnym, tym razem mikrokalibrowym karabinem automatycznym na naboje pośrednie 4,6 mm x 36 z ostrołukiem łyżeczkowym – HK36. W latach 1968-72 stworzono kilka kolejnych wersji rozwojowych HK36, ale ani Bundeswehra, ani żadna inna armia świata nie były tą bronią zainteresowane. Mimo porażki HK36, niektóre jego elementy, jak mechanizm spustowy z możliwością strzelania serią trzystrzałową i integralny celownik optyczny w uchwycie transportowym, którego przednia ścianka miała specjalny otwór wycięty w przedniej części, pozwalający z niego celować, odżywały później w innych modelach. Wiele lat później ludzie często mylili HK36 i HK G36, w którym także można odnaleźć te pozostałości programu HK36. Niemiecka armia zainteresowała się za to kolejną zaawansowaną koncepcją firmy, karabinem w układzie bull-pup strzelającym nabojem bezłuskowym. Projektowi nadano wojskowe oznaczenie G11 i prace nad nim prowadzone były w Oberndorfie w latach 1968-90, zaś ostateczne zakończenie programu nastąpiło dopiero w 1993 roku. HK36 i G11 wprowadziły na świecie modę na mechanizmy ograniczające długość serii do trzech strzałów, co uznano wówczas za optymalną wartość, podnoszącą skuteczność prowadzonego ognia. Nikt nie brał pod uwagę wysokiej ceny, jaką była nadmierna komplikacja konstrukcji, zwłaszcza w broniach modułowych, w których mechanizm odmierzający długość serii musiał się zmieścić w wymiennym module spustowym. Seria trzystrzałowa stała się fetyszem wojskowych decydentów i panowała niepodzielnie przez ponad dwie dekady, zanim wreszcie na początku XXI wieku kolejne pokolenie generałów z osobistym doświadczeniem bojowym nie odesłało jej do lamusa. W 1977 roku, gdy w NATO trwały prace nad standaryzacją naboju 5,56 mm, Heckler podjął kolejną próbę sprzedaży ich małokalibrowego karabinu Bundeswehrze. Powstał G41 – w zasadzie jedynie odmłodzona, przerobiona na nabój SS109 i zaopatrzona w nowy, modnie dwustronny, mechanizm spustowy S-1-3-F (zabezpieczony – ogień pojedynczy – seria trzystrzałowa – ogień ciągły) wersja HK33. Quasiwojskowe oznaczenie było na wyrost, bo Bundeswehra kolejny raz go nie przyjęła – tym razem wojskowi orzekli, że po pierwsze, nadal czekają na G11, a po drugie w kalibrze 5,56 mm chcą wyłącznie broni działającej na zasadzie odprowadzenia gazów, a nie odrzutu zamka półswobodnego, jak G3. Jedyne seryjne G41, jakie wyprodukowano, kupili Włosi. Trwałym następstwem G41 był za to – prócz wprowadzenia dwustronnych bezpieczników – wymienny z M16 stalowy magazynek o zwiększonej niezawodności działania w stosunku do oryginalnego aluminiowego magazynka amerykańskiego. To ten magazynek przesądził o zleceniu HK wielkiego, do dziś realizowanego kontraktu na modernizację brytyjskiego karabinu L85A1. Dziś kolena, trzecia już generacja tego magazynka – z jeszcze silniejszą sprężyną podajnika – zasila cieszący się wielkim zainteresowaniem na świecie karabin HK416. Tak więc, mimo okazjonalnych flirtów (G41) i dłuższych, skrzętnie skrywanych przed publicznością przygód na boku (G11), Bundeswehra dochowała wierności swej prawowitej małżonce, G3, aż do początku lat 90.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1/2009