Gorące przedpołudnie na Morzu Barentsa


Wojciech Holicki


 

 

 

 

Zdarzyło się 70 lat temu (31)

 

 

Gorące przedpołudnie na Morzu Barentsa

 

 

 

Morze Barentsa, mało przyjazne o każdej porze roku, w miesiącach zimowych jest – z powodu częstych i silnych sztormów, pełnego zachmurzenia i panującej nocy polarnej – prawdziwym koszmarem dla marynarzy. Pod koniec 1942 r. kolejny dzień przekonywała się o tym załoga dowodzonego przez kpt. mar. Karla-Heinza Herbschleba U 354, który wraz z trzema innymi U-Bootami tworzył linię dozoru na południe od Wyspy Niedźwiedziej. 29 grudnia wiatr wreszcie zdecydowanie osłabł, a widzialność poprawiła się i następnego dnia rano jeden z wachtowych wypatrzył dym nad dużo jaśniejszym południowym horyzontem. Niemiecki okręt popłynął ku niemu i tuż po południu Herbschleb polecił nadać szyfrogram do sztabu, meldując, że napotkał płynący kursem 100° nieduży konwój (naliczył 6 do 10 statków), z eskortą kilku niszczycieli i być może jednego krążownika lekkiego. Była to informacja, na którą od dawna czekano.

 

Rok wcześniej, po udanym ataku Brytyjczyków na Vagsoy, ufający swojej „niezawodnej” intuicji Hitler doszedł do przekonania, że mogą oni dokonać inwazji w północnej Norwegii. Potrzeba wzmocnienia obrony oraz zwalczania żeglugi przeciwnika w Arktyce (idące Morzem Barentsa konwoje przewoziły dla Rosjan część dostaw Lend-Lease’u) sprawiła, że skierowano tam większość ciężkich jednostek Kriegsmarine. Ich działania bojowe bardzo mocno ograniczał brak wystarczającej ilości paliwa, a dopiero w lipcu wyjście w morze dało jakiś pozytywny rezultat – spowodowana nim decyzja o zawróceniu eskorty i rozproszeniu konwoju PQ 17 pozwoliła na „wykończenie” większości bezbronnych statków przez U-Booty i bombowce. Potem Niemcy przeprowadzili 3 operacje, wykorzystując krążowniki ciężkie Admiral Scheer (sierpniowy wypad na Morze Karskie) i Admiral Hipper (rejsy w trzeciej dekadzie września i na początku listopada). Sukcesy były niewielkie: pierwszy z nich zatopił 25 sierpnia lodołamacz Aleksandr Sibiriakow (1384 BRT), a 3 dni potem uszkodził dwie inne jednostki w wyniku ostrzelania leżącego u ujścia Jeniseju portu Dikson, natomiast podczas drugiego wypadu Hippera jeden z czterech towarzyszących mu niszczycieli (Z 27) posłał na dno radziecki zbiornikowiec Donbass (7925 BRT) i patrolowiec SKR 23 (ex-trawler rybacki RT-57 Smiena, 1200 t). Pod koniec roku w fiordzie Alta, najbardziej na północ wysuniętej bazie Kriegsmarine, stały Hipper, krążownik ciężki Lützow (dotarł tam 18 grudnia, zastępując Scheera, który odpłynął na przegląd do Niemiec na początku listopada), krążownik lekki Köln oraz 6 niszczycieli należących do 5. Flotylli: flagowy Friedrich Eckoldt, Richard Beitzen, Theodor Riedel, Z 29, Z 30 i Z 31. Najpotężniejszy okręt Kriegsmarine, pancernik Tirpitz stał w Trondheim, gdzie mozolnie usuwano różnorakie defekty (prace, m.in. wymianę sterów, zakończono 28 grudnia).

 

Całkiem niezły plan
To, że konwoje arktyczne atakowane były jedynie przez okręty podwodne i samoloty wynikało nie tylko z braku paliwa i infrastruktury remontowej, lecz w co najmniej równym stopniu z postawy Hitlera. Wódz III Rzeszy widział ciężkie jednostki nawodne Kriegsmarine przede wszystkim w roli obrońców Norwegii, a niewiara w ich walory bojowe, wywołana losem Bismarcka, sprawiła, że bardzo obawiał się kolejnych strat. W rezultacie wymagał, by potencjalny cel miał słabą eskortę, bez lotniskowca lub cięższych okrętów, a U-Booty na bieżąco dostarczały informacje o nim i sytuacji wokół (chodziło głównie o warunki atmosferyczne, w tym widzialność). To spowodowało, że po wykryciu silnie eskortowanego PQ 18 szybko wykluczono jako zbyt ryzykowne wykorzystanie Tirpitza, a potem zespołu przerzuconego do fiordu Alta (10 września przeniosły się tam z Narwiku Hipper, Scheer, Köln oraz Z 23 i Z 27; wkrótce dołączyły do nich Beitzen, Eckoldt, Z 29 i Z 30). Brak dokładniejszych informacji o siłach osłonowych sprawił, że nie został zaatakowany także powrotny QP 14 (w tym przypadku wykorzystany miał być Hipper i niszczyciele). Uderzenie na QP 15, który wyruszył 17 listopada, wykluczyła fatalna pogoda.

Walki pod Stalingradem sprawiły, że odcięcie wroga od dostaw zaopatrzenia od Aliantów zachodnich nabrało wagi. Dalsza bezczynność była bardzo niepożądana i w sztabie Grupy Północ Kriegsmarine opracowano plan operacji „Regenbogen” (tęcza), czyli uderzenia na spełniający powyższe warunki Hitlera konwój. Przewidywał on zaatakowanie formacji z dwóch stron, przy czym kleszcze miały się zwierać od zachodu, co dawało istotną przewagę taktyczną w postaci łatwiejszej obserwacji celów, na tle jaśniejszego, wschodniego horyzontu. Zalety, jakimi dla Niemców były niewielka prędkość konwoju i to, że musiał przejść stosunkowo niedaleko fiordu Alta, niwelowała pora roku. Atak mógł zostać przeprowadzony tylko w krótkim czasie, gdy nad morzem było w miarę jasno, bo ciemności dawały przeciwnikowi szansę na wystrzelenie celnych torped, do czego zdecydowanie należało nie dopuścić. Cechy bojowe będących do dyspozycji jednostek zadecydowały o podziale ról – szybszy Hipper i 3 niszczyciele miały wystąpić w roli uderzającej od północy nagonki, natomiast wolniejszy, ale silniej uzbrojony Lützow, z taką samą „obstawą”, zagrać myśliwego, który „odstrzeli” statki w komfortowych warunkach, korzystając z tego, że eskortowce zostaną odciągnięte od nich. Szansa na uzyskanie zaskoczenia przeciwnika, zważywszy na niewielki dystans do celu, była duża. Niewiadomą pozostawało to, czy pogoda będzie sprzyjać operacji – jej powodzenie zależało w dużej mierze od wielkości fali i widzialności w newralgicznej strefie. Mogła mieć też duży wpływ na prowadzenie nawigacji oraz funkcjonowanie łączności, co było bardzo istotne, bo zgodnie z planem szczęki kleszczy miało dzielić 75-85 Mm.

Meldunek Herbschleba uruchomił machinę. Dowódca zespołu w fiordzie Alta, wadm. Oskar Kummetz3, otrzymał rozkaz ogłoszenia 3-godzinnej gotowości do wyjścia w morze. O 14.10 bezpośredni przełożony Kummetza, szefujący całości sił Kriegsmarine w Norwegii kadm. Otto Klüber, przekazał mu kolejny – ma zniszczyć słabo eskortowany, śledzony przez U 354 „PQ 20”, który nazajutrz po wschodzie słońca powinien znaleźć się na podanej pozycji. Dodał, że istnieje podejrzenie, iż w pobliżu są 2 brytyjskie krążowniki z osłoną, które opuściły Zatokę Kolską 27 grudnia; należy też liczyć się z obecnością na morzu 3-4 okrętów podwodnych przeciwnika. Po napotkaniu wroga Kummetz powinien był unikać kontaktu bojowego z silniejszą od jego formacją, a inne niszczyć stosownie do sytuacji taktycznej. Finalne punkty rozkazu mówiły o pożądanym zdobyciu jakiegoś statku i zakazywały ratowania rozbitków (wyjątkiem mogli być oficerowie), przy czym jako niepożądane określono także dopuszczenie do podnoszenia ich przez jednostki wroga.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 12/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter