Fregaty rakietowe z Navantii
Sławomir J. Lipiecki
Mimo wszechobecnych cięć budżetowych od kilkunastu lat trwa w Europie kosztowna rywalizacja pomiędzy największymi flotami o to, kto zbuduje najlepszą fregatę przeciwlotniczą. Najbardziej bezkompromisową drogę obrała Hiszpania, a zaraz po niej – Norwegia, decydując się zaopatrzyć swoje najnowsze fregaty rakietowe w zaawansowany system obrony powietrznej AEGIS.
Okręty hiszpańskie swoją udaną konstrukcją zwróciły uwagę innych krajów – w dużej mierze opierają się na nich zamówione przez Norwegię jednostki typu Fridtjof Nansen, wybudowane w stoczni Navantia. Ich projekt pokonał w międzynarodowym konkursie propozycje pięciu innych poważnych przedsiębiorstw, takich jak BAE Systems, DCN (Direction des Constructions Navales) czy konglomerat NorEskort. Hiszpańskie fregaty zainteresowały również Australijczyków – na ich bazie powstały (odpowiednio przeprojektowane) niszczyciele obrony przeciwlotniczej typu Hobart. Z kolei Hiszpania, idąc za ciosem, zaprojektowała na ich podstawie kolejne jednostki typu F-110, których nadrzędnym zadaniem będzie zwalczanie okrętów podwodnych. Okręty te w wersji przeciwlotniczej oferowano m.in. Grecji i Polsce (w ramach programu Miecznik), w tym przypadku jednak – bez skutku.
Geneza F-100
Fregaty rakietowe obrony powietrznej serii F-100 stanowią jedną z wypadkowych zwieńczonego 27 stycznia 1994 r. ostatecznym fiaskiem programu budowy europejskich, tzn. holendersko-hiszpańsko-niemieckich fregat w ramach wspólnego programu TFC-AAW. W rezultacie powstały trzy niezależne konstrukcje: niemiecka F-124, holenderska LCF i hiszpańska F-100. Armada Española pilnie potrzebowała wówczas wielozadaniowych fregat rakietowych z nadrzędną funkcją AAW (anti-aircraft warfare, czyli obrony powietrznej), jednak nie było mowy, by samodzielnie zaprojektować i wybudować takie jednostki. Zwrócono się wobec tego do Stanów Zjednoczonych, dysponujących największym doświadczeniem w nowoczesnym budownictwie okrętowym. Wzorem dla przyszłych fregat miał być – w uproszczeniu mówiąc – zubożony niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke Flight IIA, łączący niektóre rozwiązania z jednostkami typu Oliver Hazard Perry. Niespecjalnie przejmowano się przy tym obniżeniem skutecznej powierzchni odbicia radiolokacyjnego z uwagi choćby na rozbudowane systemy obserwacji technicznej, aktywne środki zakłócania oraz duży zasięg głównego uzbrojenia.
Wstępny projekt – sporządzony przez Hiszpanów jeszcze przed podpisaniem porozumienia z USA – mówił o czterech jednostkach, z których każda miała mieć wyporność normalną na poziomie 4500 ts. Co więcej, wszystkie planowano wybudować przy możliwie jak największym udziale komponentów produkcji krajowej. Fregaty te miały powstać na podstawie doświadczeń wyniesionych z niezrealizowanego projektu NFR-90, w którym hiszpańskie przedsiębiorstwa miały duży udział. Gruntowne analizy wykazały przy tym, że hiszpański przemysł obronny i stoczniowy jest już zdolny do częściowego zaprojektowania i wybudowania zaawansowanych technologicznie okrętów, w tym uniwersalnych modułów zadaniowych. Jako że Armada Española szczególny nacisk kładła na przeciwlotniczy charakter jednostek programu F-100, wszelkie systemy z nim związane traktowano absolutnie priorytetowo. Z tego m.in. powodu ostatecznie odrzucono wszelkie projekty pozyskania i ewentualnego udoskonalania europejskich stacji obserwacji technicznej i kierowania ogniem. Postawiono na systemy amerykańskie, oparte m.in. na wielofunkcyjnych radarach 3D klasy AESA (aktywnego, elektronicznego skanowania fazowego) AN/SPY-1.
Tymczasem Amerykanie niezbyt pochlebnie wyrazili się o hiszpańskim projekcie wstępnym. Głównym problemem okazały się tu gabaryty jednostek F-100, które w ocenie ekspertów z USA były dalece niewystarczające, by pomieścić wszystkie niezbędne systemy radioelektroniczne, uzbrojenia i napędu. Z kolei koszty eksploatacji tak dużych okrętów, jak amerykańskie niszczyciele z systemem AEGIS/BMD, okazały się nie do udźwignięcia przez hiszpańską flotę. Zdecydowano się więc na pewien kompromis. Kosztem nieco mniejszej – względem niszczycieli typu Arleigh Burke – mocy napędu (43 800 kW wobec 78 000 kW) i liczby komór rakietowych Mk 41 VLS (48 wobec 90-96) zaprojektowano kadłub o długości całkowitej 147,2 m, szerokości 18,6 m i wyporności normalnej w granicach 5800 ts. Warto w tym miejscu wspomnieć, że konstrukcja kadłuba – bazującego w znacznym stopniu na rozwiązaniach amerykańskich – gwarantuje duży zapas tzw. wyporności rezerwowej, co oprócz zapewnienia dużej żywotności okrętu pozwoli na prowadzenie szeroko zakrojonych modernizacji w przyszłości. Gotowe do walki fregaty miały według ostatecznego projektu wypierać ponad 6300 ts.
W styczniu 1997 r. hiszpański rząd oficjalnie zatwierdził kontynuację prac nad projektem fregat F-100 w oparciu o rozwiązania amerykańskie. Wkrótce podpisano kontrakt z Empresa Nacional Bazán na wybudowanie czterech fregat programu F-100, które miały wejść do służby w latach 2002-2007. Ich liczbę najpierw zwiększono do sześciu, by ostatecznie zamknąć zamówienie na pięciu. Hiszpańskie przedsiębiorstwo było głównym kontrahentem, z którym współpracowali liczni rodzimi i zagraniczni podwykonawcy. Do najważniejszych należały firmy amerykańskie, takie jak Lockheed-Martin, Raytheon, Hughes Aircraft Company oraz United Defence, które dostarczyły m.in. większość systemów uzbrojenia oraz dowodzenia i kierowania ogniem. Szacowany koszt wszystkich jednostek oceniono na ponad 2 mld USD. Hiszpańskim przedsiębiorstwom udało się podpisać 29 porozumień o współpracy z różnymi zagranicznymi firmami, które łącznie opiewały na kwotę ponad 733 mln USD. W ten sposób dla całej hiszpańskiej gospodarki osiągnięto korzyści, takie jak na przykład przepływ technologii, a tym samym wzrost konkurencyjności na globalnym rynku, stworzono również nowe miejsca pracy.
Choć konstrukcja, wyposażenie dodatkowe, systemy radioelektroniczne i uzbrojenie (z wyjątkiem zestawu obrony bezpośredniej CIWS) nowych okrętów były w większości amerykańskie, wszystkie jednostki powstały w Hiszpanii, w stoczni Navantia-Izar Construcciones Navales S.A. w Ferrol – oczywiście przy ścisłym udziale ekspertów z US Navy. Produkcja modułów dla pierwszej jednostki rozpoczęła się w listopadzie 1997 r. Wodowanie Álvaro de Bazán (F-101) nastąpiło 31 października 2000 r., a dwa lata później jednostka oficjalnie znalazła się w linii. W czerwcu i lipcu 2003 r. okręt przeszedł w USA kompleksowe testy wszystkich głównych systemów, w tym uzbrojenia. Odbywały się one nieopodal wybrzeży Virginii, wspólnie z należącym do typu Arleigh Burke amerykańskim niszczycielem USS Mason (DDG-87).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2023