Francuskie możliwości pomocy Polsce w 1939 roku


Norbert Bączyk


 

 

 

 

Sojusznicza iluzja

 

 

– francuskie możliwości pomocy Polsce w 1939 roku.

 

 

 

W okresie międzywojennym Francja była uważana za gwaranta ładu wersalskiego, a jej armia za najsilniejszą w zachodniej Europie. Jednak gdy we wrześniu 1939 r. wybuchła nowa wojna, Francuzi mieli już niewielkie możliwości odniesienia zwycięstwa nad Niemcami, bardziej obawiając się ich potęgi niż wierząc we własne możliwości. Polacy nie mogli zrozumieć, dlaczego armia francuska nie przyszła im z pomocą. Do dziś pokutuje przekonanie, że mogła to uczynić. W rzeczywistości Armée française była na to zbyt słaba. Ofensywa na Niemcy ruszyć mogła najwcześniej w 1940, czy nawet 1941 r., ale szanse na sukces bez silnych sojuszników i tak były mizerne.

 

 

We wrześniu 1939 r. sytuacja strategiczna Francji była zła. Nie będący gotowy do wojny kraj pod naciskiem „serdecznego sojusznika”, Wielkiej Brytanii, wypowiedział wojnę Rzeszy Niemieckiej, choć ta ostatnia była od Francji wyraźnie silniejsza. W Paryżu miotano po cichu przekleństwa pod adresem Anglików, którzy najpierw przez dwadzieścia lat okresu międzywojennego robili co mogli, aby wspomóc odbudowę niemieckiej potęgi, a gdy ta dzięki temu wzrosła ponad miarę, dopiero poniewczasie postanowili zrobić z tym porządek. Było już jednak za późno. Francja na kontynencie była sama. Wielka Brytania miała potężną flotę i silne lotnictwo, ale te siły w większości nie były przewidziane do działań we Francji, zajęte bardziej ochroną żywotnych interesów Albionu ma morzach i nieba nad Wielką Brytanią. Londyn oferował swe wojska lądowe – na razie w oszałamiającej liczbie czterech dywizji (potem jednej armii) oraz część lotnictwa taktycznego. W Europie więcej sojuszników niemal nie było. ZSRR z potężną Armią Czerwoną, potencjalny sojusznik z lat 1936-1938, przeszedł do obozu wroga. Armia Czechosłowacka i silny, związany kapitałowo i technologicznie z Francją ciężki przemysł czeski, również przepadły. Silna armia belgijska oraz strategicznie kluczowy obszar Belgii wypadły z systemu sojuszy jeszcze w 1936 r. Bilans lat poprzedzających wojnę był więc dla Francuzów fatalny. Pozostawali Polacy. Francuscy generałowie nie wierzyli jednak w wartość tego sojuszu, Polaków w Paryżu przeklinano bowiem nie mniej niż Anglików. Wojsko Polskie było uznawane za słabe i jak sądzono, niezdolne do dłuższego oporu wobec Wehrmachtu. Mimo to liczono na kilka miesięcy walk na froncie wschodnim, które dałyby aliantom zachodnim czas na lepsze przygotowanie do wojny. Armia francuska walczyła metodycznie, potrzebując wielu tygodni na osiągnięcie kolejnych celów swych ofensyw, w których kluczową rolę odgrywała artyleria, obarczona olbrzymimi potrzebami logistycznymi. Doktryna wojny materiałowej nie sprzyjała szybkim decyzjom. Na domiar złego warunki geograficzne na froncie zachodnim sprzyjały broniącym się Niemcom. W tej sytuacji jakakolwiek szybka i skuteczna ofensywa w 1939 r. nie była możliwa. Przeszło 40 niemieckich dywizji, Wał Zachodni i rzeka Ren to było aż nadto, aby powstrzymać armie francuskie.


Meandry polityczne

Aby zrozumieć sytuację jaka wytworzyła się we wrześniu 1939 r., należy najpierw zdać sobie sprawę ze stopniowego kruszenia się potęgi francuskiej w Europie lat międzywojennych. I paradoks polegający na tym, że w dużej mierze stała za tym …Wielka Brytania. Już Traktat Wersalski zawarty 28 czerwca 1919 r. przyniósł wprawdzie zachodniej Europie upragniony pokój, ale w rzeczywistości był traktatem przegranych. Pomijając Stany Zjednoczone żadne ze zwycięskich mocarstw nie uzyskało w wyniku wojny wyraźnych korzyści strategicznych w wymiarze długofalowym. Wielka Brytania wyszła z wojny wyczerpana ekonomicznie i w konsekwencji już w 1922 r. w Waszyngtonie musiała zrzec się dominującej roli na morzu, uznając równość USA w tym względzie oraz poczynić szereg ustępstw w Azji wschodniej na rzecz Waszyngtonu. Mało tego, koszty wojny okazały się dla Londynu tak duże, że podkopały podstawy finansów imperium, co wymuszało na Anglikach unikanie następnej i czyniło Wielką Brytanię czysto iluzorycznym gwarantem Traktatu Wersalskiego. Londyn, bojąc się ostatecznej ruiny finansowej, dążył odtąd na drodze dyplomatycznej do hamowania wszelkich wyścigów zbrojeń, ale gdy dyplomacja nie przynosiła efektów, militarna alternatywa została uznana za absolutną ostateczność. Ta postawa nie tylko uwidoczniła się w serii powszechnie znanych traktatów morskich, ale dała także w latach trzydziestych szansę na remilitaryzację Niemiec.

Francja i Włochy mogły czuć się niemal równie upokorzone jak Niemcy, gdyż nabytki terytorialne uzyskane w wyniku wojny w żaden sposób nie równoważyły włożonego w konflikt wysiłku. Paryż współuczestniczył wprawdzie w podziale niemieckich kolonii, odzyskał również Alzację i Lotaryngię, niemniej główny kontynentalny przeciwnik – Niemcy – w żaden sposobów nie mogły zostać uznane za pokonane. Niemiecki potencjał przemysłowy przetrwał niemal nienaruszony – utrata kilku pomniejszych obszarów (13% ziem – Wielkopolska, Alzacja, Lotaryngia, część Śląska i Pomorza) nie wpłynęła bowiem w sposób zasadniczy na ekonomiczną i demograficzną pozycję tego państwa, narzucone zaś traktatem pokojowym rozbrojenie można było w przyszłości dzięki powyższym czynnikom szybko wyeliminować. Dla Francji oznaczało to utrzymanie się kluczowego zagrożenia ze wschodu, gdyż od czasu zjednoczenia państw niemieckich Berlin wyraźnie górował potencjałem nad Paryżem. Pokazała to zarówno wojna 1870-1871, jak również Wielka Wojna (1914-1918). Francuzi, pomimo wielkiej mobilizacji i wystawienia ponad 100 dywizji, samodzielnie nie mogli przeciwstawić się niemieckiej przewadze, potrzebowali sojuszników. Gdyby nie oni, wynik wojny był z góry przesądzony, najpóźniej w 1916 r. Francja uległaby załamaniu. W 1918 r. formalnie zwycięska Francja była kompletnie wyczerpana, poniosła gigantyczne straty, a część społeczeństwa znalazła się na skraju rewolucji. Niestety, kierująca się zupełnie już wówczas błędną strategią zachowania równowagi sił na kontynencie europejskim Wielka Brytania nie pozwoliła w Wersalu na zdecydowane osłabienie Niemiec, a potem nadal była ich adwokatem w sporach z Francją, co w wymiarze długofalowym było jednym z czynników umożliwiających późniejszy niemiecki rewanżyzm. Na domiar złego, to Francja została uczyniona głównym strażnikiem postanowień wersalskich, do czego nie była zdolna. Francuzi w pojedynkę nie mogli kontrolować Niemiec, potrzebowali do tego systemu sojuszy, zarówno z Wielką Brytanią jako kluczowym partnerem strategicznym, jak również z Polską (traktat z 1921 r.) i Czechosłowacją (traktat z 1924 r.) na wschodzie, które to państwa zastąpić musiały Rosję, zresztą w żaden sposób nie równoważąc jej potencjału.

Jak już jednak stwierdzono, Wielka Brytania nie miała sił (czy też może brytyjskim politykom zabrakło wyobraźni, że unikając doraźnie kwestii zasadniczych, ostatecznie i tak zostaną przed nimi postawieni w znacznie mniej dla siebie komfortowej sytuacji) aby dążyć do szybkiej wojny prewencyjnej z Niemcami w chwili gdyby te odrzuciły traktaty rozbrojeniowe. A Francuzi bez Anglików samodzielnie wojny podejmować nie zamierzali. Dalszy pokój w wymiarze długofalowym zależał więc w dużej mierze od postawy Niemców. Czy zamierzali oni pogodzić się z faktem rozbrojenia i spłacać kontrybucje wojenne, czy też wszelkim sposobami zamierzali dążyć do złagodzenia wymogów traktatowych i odzyskania swej siły militarnej, adekwatnej do ich możliwości ekonomicznych i demograficznych? Odpowiedź narzucała się sama. To właśnie dlatego marszałek Ferdinand Foch podsumował Traktat Wersalski słowami: to nie jest pokój, to jest zawieszenie broni na 20 lat. Foch określił czas potrzebny na odbudowę niemieckiego potencjału na jedno pokolenie, wiążąc to wyłącznie z kwestią biologicznej regeneracji po ostatniej wojnie i uwzględniając fakt, że baza przemysłowa została im pozostawiona niemal w całości. Były to słowa prorocze niemal co do dnia. Zresztą politykom Francji i Wielkiej Brytanii niemal od początku brakowało determinacji w dążeniu do utrzymania warunków pokoju. Już bowiem traktat z Locarno z 1925 r. można uznać za wstęp do likwidacji ładu wersalskiego. Strach przed nową wojną, przed jej społecznymi i materialnymi konsekwencjami, zaczął stopniowo paraliżować rządy zachodnich mocarstw. Istotnym elementem osłabienia możliwości projekcji siły mocarstw wersalskich był również światowy kryzys ekonomiczny zapoczątkowany w 1929 r. oraz fakt wycofania do 1930 r. ostatnich wojsk okupacyjnych z obszaru Nadrenii. Od tego momentu Paryż utracił już możliwość działań prewencyjnych, podobnie jak Londyn starając się uniknąć nowego konfliktu zbrojnego. Ideę wojny prewencyjnej zastąpiła tzw. Linia Maginota, symbol wojny obronnej, przynajmniej w jej pierwszej fazie.

Fatalne konsekwencje przyniósł też okres 1932-1933, kiedy to w Genewie starano się wypracować międzynarodowe porozumienie rozbrojeniowe. Wówczas to Brytyjczycy poprali Niemcy w ich żądaniach odnośnie równouprawnienia w zbrojeniach, licząc w zamian na ich kontrolę oraz ograniczoną skalę. Londyn zmusił w listopadzie 1932 r. Paryż do zgody na ograniczoną rozbudowę armii niemieckiej. W „kontrolowanych zbrojeniach” Niemiec widziano pewną alternatywę wobec pozbawionych wszelkiej kontroli zbrojeń w ZSRR. Niemniej dojście do władzy dwa miesiące później nazistów Adolfa Hitlera, szybkie przekształcenie Niemiec w państwo totalitarne, głoszenie haseł rewizjonistycznych oraz zaskakująco gwałtowne zbrojenia szybko uczyniły te kalkulacje zupełnie nietrafnymi. Opuszczenie przez Niemcy Ligi Narodów w 1933 r. oznaczało strategiczny zwrot w polityce europejskiej. Traktat Wersalski krok po kroku stawał się martwą literą. W 1935 r. Londyn i Paryż musiały już uznać fakt istnienia realnego zagrożenia militarnego ze strony Niemiec – i oficjalnie potępiły zbrojenia niemieckie. Wówczas jednak na jakąkolwiek wojnę prewencyjną było już za późno. Szersze programy zbrojeniowe ruszyły w tych dwóch państwach w 1936 r., czyli w rok po oficjalnym ogłoszeniu przez Niemcy odtworzenia sił zbrojnych oraz przywróceniu służby wojskowej. Wyścig zbrojeń w Europie rozkręcił się na nowo.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 1/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter