Extreme Euro Open (EEO) – moja przygoda
Wojciech „Owiess” Żyto
1 listopada ubiegłego roku, godzina 00:00
Właśnie rozpoczyna się internetowa rejestracja na „Extreme Euro Open 2018” – to będzie już dziesiąta edycja tych zawodów. 800 miejsc w meczu głównym, niby dużo, ale jednak miejsca rozchodzą się jak pączki w Tłusty Czwartek. Godzina 00:06. Udało się! Mam to! 15 minut później jeden ze znajomych pyta, czy mi się udało, bo on się spóźnił – jak widać, nie dla wszystkich starczy miejsc. Co jest w tych zawodach takiego, że jest tylu chętnych i co rok wyprzedawane są wszystkie miejsca na pół roku przed startem? O tym i o moich doświadczeniach z EEO postaram się opowiedzieć w poniższym artykule.
Może zaczniemy od liczb. 580 strzałów, 30 torów, 28 osi strzeleckich, 800 strzelców z 51 krajów, 250 euro wpisowego i 3 trzy dni strzelania. Robi wrażenie? A do tego jeszcze dziesiątki kilometrów linii błędów, setki tarcz, kilkudziesięciu sędziów i to wszystko na jednej strzelnicy w czeskich Hodonicach.
20 czerwca, wczesny poranek
Zapowiada się słoneczny, ciepły dzień. Torba z ciuchami, range bag i wózek czekają na zapakowanie do samochodu. Przez głowę przelatuje mi myśl, czego tym razem zapomniałem. Upewniam się, czy na pewno mam amunicję, pistolet, Europejską Kartę Broni, zaproszenie i pozostałe dokumenty. Bez tego będzie ciężko, a bez innych rzeczy jakoś sobie poradzę. Wszystko na miejscu, można startować do Rocha. Tam przesiadka do jego auta i ruszamy. Przed nami ok. 700 km trasy, a musimy być na strzelnicy przed 18:00, żeby przejść Gun Check. Damy radę!
Co roku te zawody cieszą się ogromną popularnością całego świata IPSC. Poza Europejczykami pojawiają się również zawodnicy z takich krajów jak Urugwaj, Chile, RPA, Indonezja, USA czy też Australia. Warto wspomnieć, że reprezentacja strzelców z Polski liczyła całe 66 osób, co daje nam czwarte miejsce pod względem liczebności reprezentacji na „Extreme Euro Open”. Nie muszę dodawać, że poza „zwykłymi” strzelcami pojawiają się też gwiazdy strzelectwa dynamicznego. Co roku w swojej klasie sprzętowej wygrywa Eric Grauffel, pojawia się cały CZ Shooting Team, a w tym roku nie zabrakło również gwiazd zza wielkiej wody, takich jak Casey Reed czy Mason Lane. Jest na co popatrzeć i od kogo się uczyć. Poziom trudności zawodów jest dosyć wysoki. Nie było żadnego toru, na którym przynajmniej jeden cel nie był ruchomy. Kiwaki, wstawaki, dalekie tarcze, poppery, dużo biegania. Do tego skwar i gorąc albo ulewny deszcz – taki tam jest klimat.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2018