Eurosatory 2012
Tomasz Szulc
Eurosatory 2012
(cz. 1: czołgi wracają)
Wbrew przewidywaniom pesymistów, światowe problemy gospodarczo-finansowe nie odbiły się ani na rozmiarach, ani na atrakcyjności Salonu Obrony Lądowej i Bezpieczeństwa w Paryżu – Eurosatory 2012 - największej na świecie imprezy o takim profilu. W tym roku w przedsięwzięciu tym uczestniczyło około 1400 firm z ponad 50 krajów. Nie było wprawdzie sensacji, ale liczba nowości nie ustępowała wcześniejszym edycjom, nadal też Eurosatory jest najlepszym zwierciadłem najnowszych światowych trendów w dziedzinie uzbrojenia wojsk lądowych.
Czołgi podstawowe
Po trwającym prawie 20 lat okresie krytyki „klasycznych” czołgów sytuacja stopniowo zmienia się, czy też raczej – wraca do równowagi. Specyfika największych konfliktów zbrojnych przełomu wieków – w Iraku i Afganistanie – skłoniła wielu analityków i decydentów do pochopnego przyjęcia założenia, że czołgi bezpowrotnie utraciły swoje znaczenie wraz z końcem wizji konfrontacji między dwoma wielkimi blokami militarnymi. Taka konfrontacja wymagała zastosowania wielkiej ilości ciężkiego sprzętu pancernego i przewaga w tej dziedzinie mogła przesądzić o losach wojny, dlatego obie strony podejmowały ogromne wysiłki w dziedzinie tworzenia nowych czołgów i ich masowej produkcji. Po zajęciu przez wojska Koalicji Iraku (nikt jakoś nie zauważył, że zadanie to realizowały w wielkim stopniu wojska pancerne), wydawało się, że do zwalczania słabo uzbrojonych formacji partyzanckich wystarczą opancerzone samochody. Podchwycił to błyskawicznie potężny amerykański przemysł, który z wielkim zyskiem dla siebie dostarczył tysiące różnych, często dość dziwacznych i niefunkcjonalnych pojazdów. Z czasem okazało się, że nie mogą one zapewnić oczekiwanego bezpieczeństwa załogom. Jako pierwsze w tej dziedzinie wyczerpały swe możliwości Humvee. Nic w tym dziwnego, jeśli zważyć, że projektowano je jako następców lekkich samochodów terenowych w układzie 4x4. Można jedynie wyrazić uznanie, że stworzona konstrukcja okazała tak duże rezerwy nośności, że przez kilka lat najpotężniejsza armia świata używała jej jako praktycznie jedynego lekkiego transportera opancerzonego! Po HMMWV zaczęto krytykować skonstruowane ad hoc „pancerne ciężarówki” i takież autobusy – ogromne, wysokie, istne tarcze strzelnicze dla słabo wyszkolonych przeciwników. Afganistan z kiepską siecią dróg ostatecznie położył kres wizji „wojny autostradowej”. Skutek tych konstatacji jest oczywisty – to powrót do idei bojowego wozu piechoty i czołgu. Całe szczęście, że w Polsce, gdzie co bardziej serwilistyczni „fachowcy” w generalskich mundurach zapowiadali całkowitą likwidację wojsk pancernych, nie zdążono wprowadzić tych pomysłów w czyn i jest jeszcze co modernizować i na czym szkolić czołgistów. Pierwszym czytelnym sygnałem zmiany czołgowych trendów była poprzednia edycja Eurosatory, gdzie niemieckie firmy wystawiły perspektywicznego Leoparda 2A7 oraz kompleksowo zmodernizowanego Leoparda 2 MBT Revolution. W tym roku Krauss- -Maffei Wegmann zaprezentował Leoparda 2A6M, czyli wóz zmodernizowany na zlecenie armii kanadyjskiej pod kątem działań w Afganistanie. Był także w pełni ukompletowany MBT Revolution Rheinmetalla, który jednak w ciągu dwóch minionych lat nie spotkał się z należytym zainteresowaniem. Przyczyna jest zapewne dość prosta – liczne kraje, które ostatnio kupiły Leopardy 2, uznają je za zupełnie wystarczające dla zapewnienia na najbliższe lata przewagi pancernej nad sąsiadami (którzy zwykle muszą szukać w odpowiedzi sposobów wzmocnienia swych wojsk pancernych) – dopiero za kilka lat Leo-2 w tych krajach będą wymagać modernizacji. Bardzo ciekawie ewoluuje prestiżowy kontrakt na zakup czołgów Leopard 2 przez Arabię Saudyjską (ostatnio mówi się o chęci zakupu przez ten kraj nawet ponad 500 wozów!). Kraj ten stać na zakup dowolnego sprzętu, co oznacza, że niemiecki czołg pokonał wszystkich konkurentów. Tymczasem niemieccy Zieloni uznali tę transakcję za „nieetyczną”, choć wcześniej „nie zauważyli” zaopatrywania w broń Turcji wojującej z Kurdami, preferencyjnej sprzedaży supernowoczesnych okrętów podwodnych Izraelowi, który może uzbroić je w pociski jądrowe, itd. Na fali tych protestów pomoc zaoferowała... Hiszpania, chcąca wyprodukować czołgi dla Saudyjczyków w swojej fabryce w Santa Barbara, która opanowała produkcję licencyjną Leopardów 2E dla armii hiszpańskiej. Oznaczałoby to jednak, że znaczna część zysków z kontraktu trafiłaby do firm niehiszpańskich i ... amerykańskich (właścicielem Santa Barbary jest General Dynamics). Potencjalnemu odbiorcy jest to obojętne (zakup jest realizowany w ramach pakietu pomocowego dla firm europejskich, niekoniecznie niemieckich), ale KMW trudno będzie pogodzić się z taką opcją, także z racji ryzyka choćby nieznacznego obniżenia jakości produkcji. Jeśli bowiem użytkownik zgłosi najdrobniejsze zastrzeżenia do Leopardów, nie kupi ich żaden inny kraj arabski, o czym boleśnie przekonali się Francuzi, liczący na zdominowanie tego rynku przez czołgi Leclerc po ich sprzedaży do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
W Paryżu zadebiutowały natomiast dwa inne czołgi, które mają spore szanse na eksportowy sukces. Były to: rosyjski T-90S i ukraiński BM Opłot. Oba wozy miały wprawdzie wcześniej swe premiery za graniczne – T-90 w Indiach, a Opłot w Dubaju, ale ich obecność w Paryżu jest jasnym sygnałem – ich twórcy spodziewają się zainteresowania ze strony wielu krajów, a nie pojedynczych, choćby nawet pojemnych rynków. Oba czołgi wywodzą się ze znanych i sprawdzonych konstrukcji radzieckich: T-90S kontynuuje tagilską linię rozwojową T-72 i T-90, a Opłot – charkowską T-80UD. W obu czołgach zachowano radziecką filozofię konstruowania wozów bojowych, czyli racjonalne połączenie silnego opancerzenia, potężnego uzbrojenia i wysokich walorów trakcyjnych. W obu przypadkach zastosowano także zaawansowane systemy kierowania ogniem i termowizyjne przyrządy obserwacyjne. Gospodarze pokazali oczywiście, w stoisku Nextera, swego Leclerca w wersji „ekspedycyjnej” – co ciekawe, zastosowano w niej tylko niektóre elementy awizowanego wcześniej pakietu Azur, mającego przystosować wóz do działań asymetrycznych w terenie zurbanizowanym. Podobny pakiet opracowali dla Leoparda Niemcy, ale także ostatnio się nim nie chwalą – czołg w mieście był i będzie relatywnie łatwą zdobyczą dla piechoty przeciwnika, uzbrojonej w nowoczesną broń przeciwpancerną, choć oczywiście wymyślono szereg rozwiązań w zakresie samoobrony czołgu, które warto wdrażać. To jednak nie koniec czołgowych nowości. Chiński koncern Norinco ujawnił szczegółowe dane swego najnowszego czołgu eksportowego MBT-3000, który ostatecznie odchodzi od dotychczasowych standardów wozów, eksportowanych zza Wielkiego Muru. Nie jest już konstrukcją prostą, pozostającą w tyle za światowymi liderami o dwa, trzy pokolenia i atrakcyjną wyłącznie dla ubogich krajów Trzeciego Świata, cierpiących nie tylko na brak gotówki, ale i żołnierzy z umiejętnością czytania. Nowy wóz pod względem charakterystyk nie ustępuje istotnie światowym liderom i najwyraźniej istnieje nie tylko w postaci niewielkiego modelu przywiezionego do Paryża.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2012