Eksplozja monitora Glatton

 


Tadeusz Klimczyk


 

 


Eksplozja monitora Glatton

 

 

Po południu 16 września 1918 roku wadm. Roger Keyes, dowódca sił Royal Navy w Dover (popularnie zwanych Dover Patrol, prawidłowo – Dover Command), spacerował w pobliżu latarni South Foreland, znajdującej się na klifach górujących nad otoczoną falochronem bazą. Latarnia znajdowała się około 2 km od wschodniego falochronu portu, a z klifu roztaczał się piękny widok na zatłoczoną lekkimi jednostkami oraz monitorami bazę Royal Navy. Towarzyszył mu kmdr por. Neston Diggle, dowódca jednej z najnowszych jednostek Royal Navy – monitora Glatton. Okręt ten wszedł do służby w Elswick (koło Newcastle-on- Tyne) 31 sierpnia i po krótkich próbach przybył 11 września do Dover w związku z nasileniem planowanych ostrzałów niemieckich pozycji w Belgii. Na kontynencie trwała ofensywa brytyjskiej 4. Armii oraz amerykańskiej 1. Armii, które po raz pierwszy od miesięcy doprowadziły do przesunięcia linii frontu.
 
 

 
Planowana kolejna ofensywa w Belgii wymagała wsparcia artyleryjskiego floty brytyjskiej. Stąd też w Dover stacjonowała niemalże cała ogniowa siła Royal Navy wspierająca wojska lądowe, w postaci aż 11 monitorów, w tym bliźniaczej jednostki Glattona – monitora Gorgon, który przybył do Dover już 6 czerwca i zdążył przejść swój chrzest bojowy. Oba okręty wyróżniały się od pozostałych, niezgrabnych i dziwacznych jednostek Royal Navy symetrycznymi, niemalże przypominającymi miniaturowe pancerniki sylwetkami. Bo i też w rzeczywistości nimi były. Zamówione w styczniu 1913 roku przez Norwegię jako pancerniki obrony wybrzeża1 zostały odkupione przez Wielką Brytanię po wybuchu wojny i przystosowane do brytyjskiej amunicji.

Eksplozja
O godzinie 18.17 obaj oficerowie usłyszeli huk eksplozji oraz dym i płomienie wydobywające się ze śródokręcia jednego z monitorów. Ku przerażeniu kmdra por. Diggle’a był to jego okręt, zacumowany w północno-wschodniej części portu. Zanim obaj dotarli do bazy, zastępca Keyesa, komodor A. Boyle, oraz burmistrz Dover rozpoczęli akcję ratowniczą, która miała zapobiec poważniejszym konsekwencjom grożącym zarówno stłoczonym w Dover jednostkom, jak i całemu miastu. Około 100 m od Glattona stał przycumowany do boi statek amunicyjny Gransha, wyładowany pociskami i ładunkami miotającymi dla wszystkich znajdujących się w Dover monitorów. Jego eksplozja z pewnością zniszczyłaby miasto jak niecały rok wcześniej kanadyjski Halifax (patrz MSiO 6/2008). Nawet stosunkowo niewielka pierwsza eksplozja na Glattonie powaliła z nóg mieszkańców spacerujących odległym o około 500 m bulwarem. Bulwar został szybko oczyszczony przez wojsko, a stojące w pobliżu palącego się monitora okręty jeden po drugim podnosiły kotwicę, starając się odejść w zachodnią część portu. Do Glattona podszedł holownik Lady Brassey podając węże i wodę ze swych pomp. Pierwsza eksplozja nastąpiła najwyraźniej w komorze amunicyjnej wieży Q armat kal. 152 mm, znajdującej się po prawej burcie na śródokręciu. Dach wieży został wyrzucony w powietrze, a płomienie strzelające z wieży sięgały szczytu masztu. Po kilkudziesięciu minutach akcji ratowniczej na pokład Lady Brassey dotarli Keyes i Diggle rozkazując natychmiastowe zatopienie komór amunicyjnych obu głównych armat kal. 234 mm. O ile udało się to w przypadku komory wieży dziobowej, to dostęp do zaworów zalewających komorę rufową był niemożliwy. Wewnątrz kadłuba szalał ogień i najprawdopodobniej znajdowali się tam jeszcze marynarze. Co gorsza, nie było dostępu do kingstonów, których otwarcie mogło osadzić okręt na dnie. Pożar powoli ogarniał bunkry węglowe i systematycznie przesuwał się ku nie zalanej rufie. Około 19.30, wdm. Keyes przeszedł na pokład niszczyciela Cossack i rozkazał zatopić monitor torpedą. Ewentualność, że w głębi kadłuba okrętu znajdują się jeszcze ludzie musiała ulec wobec niebezpieczeństwa grożącego miastu i innym okrętom. Pierwsza wystrzelona w kierunku Glattona torpeda, najprawdopodobniej nie zdążyła się uzbroić, bo utknęła tylko w opasujących monitor „bąblach” przeciwtorpedowych. Dopiero druga, odpalona 10 minut później, eksplodowała w zderzeniu z burtą, jednak ku zdumieniu wszystkich nie zdołała zagrozić pływalności okrętu. Było to jakże niespodziewane potwierdzenie skuteczności stosowania „bąbli”, choć dodać trzeba, że Cossack miał na uzbrojeniu torpedy kalibru 450 mm o niewielkiej głowicy bojowej, której masa Wynosiła 91 kg. Mając to na względzie wadm. Keyes przeniósł się na niszczyciel Myngs, który był uzbrojony w torpedy kal. 533 mm. O 20.15 w prawą burtę Glattona wpakowano dwie kolejne torpedy, po których okręt przewrócił się i osiadł na dnie, pozostawiając nad powierzchnią wody zbiorniki przeciwtorpedowe lewej burty. W ten sposób pożar został ostatecznie zdławiony.
 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11/2008

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter