Ekologizacja współczesnych baz i obozów wojskowych
Jarosław Brach
Ekologizacja, czyli dążenie do jak największego ograniczenia i ostatecznie wyeliminowania stosowania paliw kopalnych, powoli zaczyna nie tylko dotyczyć sfery cywilnej, ale i odnosić się do wojskowej. W jej przypadku musi być ona jednak prowadzona bardzo umiejętnie. Z jednej strony bowiem armia jako taka jest specyficznym podmiotem, wykonującym nietypowe, jemu wyłącznie przypisane zadania. Z drugiej zaś, ekologizacja w wojsku w żadnym przypadku nie może powodować, że spadną jego zdolności manewrowe i bojowe. Co więcej, od właściwie przeprowadzanej i wdrażanej ekologizacji potencjału zasobowo-uderzeniowego sił zbrojnych wymaga się, aby nie powodowała znacznych dodatkowych kosztów, wyzwań i problemów, a – wręcz przeciwnie – przekładała się na spadek wydatków oraz podniesienie możliwości realizacji postawionych zadań.
Jedną z takich nowych sfer wojskowości, które w najbliższej przyszłości mogą podlegać ekologizacji, jest energetyczna stabilność, efektywność i samowystarczalność obozów polowych (na poziomie obozu – at camp level). Tu jako kluczowe wyzwania przyjęto trzy fakty:
- obozy polowe potrzebują bardzo dużych ilości energii, dostarczanej głównie w postaci wciąż najlepszej – czyli oleju napędowego;
- aż do 80% paliw dostarczanych na misje zagraniczne jest zużywanych właśnie przez sprzęt obozowy, przede wszystkim polowe agregaty prądotwórcze, a nie przez pojazdy wykonujące misje;
- w skrajnie niesprzyjających warunkach transport na linię frontu litra paliwa wymaga zużycia ponad 10 jego litrów, co wiąże się z poważnymi wydatkami finansowymi oraz problemami – wyzwaniami natury technicznej, organizacyjnej i logistycznej.
Dlatego w sferze energii dla obozów kluczowe pozostają: własna produkcja energii, konwersja energii, magazynowanie energii, odpowiednia dystrybucja energii, odpowiednie – jak najbardziej oszczędne – spożytkowywanie dostępnej energii na poziomie lokalno-obozowym, czyli właściwa tzw. obozowa gra energetyczna. Tym samym logistyka transportu do obozów energii – energii zmagazynowanej w paliwach – wymaga wysokiej sprawności, elastyczności, efektywności energetycznej oraz gwarancji odpowiedniego, przynajmniej minimalnego bezpieczeństwa. W związku z tym, mimo wszystko, rośnie rola właściwego i skutecznego zabezpieczenia transportu – logistyki dostaw materiałowych na pole walki, gdyż atak na te dostawy de facto sparaliżuje funkcjonowanie załóg obozów (baz). Co gorsze, ze 100% paliw wysyłanych na misje aż do 80% może być wykorzystywanych właśnie na logistykę dostaw. Nie dziwi zatem, że konwoje z paliwem stanowią jeden z głównych celów ataków wroga. Jak podano na tematycznym seminarium, w dwóch pierwszych dekadach tego stulecia Amerykanie stracili na misjach około 3000 żołnierzy poległych w atakach na konwoje zaopatrzeniowe oraz w walkach o nie (za ofiary uznano też ofiary wybuchów min i ładunków improwizowanych). Są to w takim razie poważne straty i zarazem poważne wyzwania. Jako rozwiązanie związanych z tym problemów wskazuje się:
- ograniczenie zużycia energii – jej oszczędzanie przez obozy oraz mniejsze jej marnotrawienie – optymalizację zużycia energii poprzez zmianę organizacji samych obozów oraz pewne zmiany nawyków żołnierzy;
- odzysk energii – przykładowo należy rozważyć wdrożenie systemów, które pozwolą na zachowanie i inne spożytkowanie energii obozowej pozostałej po: myciu się personelu (ciepła woda), pracy kuchni polowej (ciepło systemowe z urządzeń grzejących, jak kuchenki), pracy pralni polowych (ciepło systemowe po praniu – odzysk ciepła z wody opuszczającej pralki), pracy urządzeń elektrycznych i sprzętu wojskowego (elektroniczny, baterie, generatory prądu – odzysk energii z ich układów chłodzenia); energia taka nie powinna być więc chłodzona, ale przekazywana gdzie indziej, przykładowo do ogrzewania wody do mycia; energia uzyskana na takie sposoby – przy odpowiednim odzysku i jej dystrybucji w obozie – mogłaby przykładowo służyć zimą do ogrzewania wody do mycia czy ogrzewania pomieszczeń (temperatura tak odzyskanej wody może oscylować w granicach nawet 50ºC); poza tym wskazuje się, że przy odpowiedniej polityce oraz w sprzyjających warunkach w ten sposób da się odzyskać nawet do 50% energii aktualnie traconej bezpowrotnie;
- produkcję energii na terenie obozu w oparciu o zasoby tam dostępne, a nie dowóz paliw z zewnątrz.
I właśnie ten trzeci nurt wydaje się być niezwykle perspektywiczny, z podkreśleniem słowa perspektywiczny. Po pierwsze w obozie na produkcję energii należy wykorzystać wszelkie nadające się do tego odpady (waste to energy). Przyjmując, że jedna osoba w obozie produkuje dziennie od 2 do 4 kg odpadów (odpady żywnościowe, odchody, itp.) oraz że uda się z tego odzyskać 50% (z 50% można na dzisiaj produkować energię), to możliwe staje się uzyskanie w ten sposób około – jako odpowiednik-ekwiwalent przeliczeniowy – 5 kWh na osobę na dzień, co odpowiada około 0,5 litra paliwa na osobę. To niewiele, ponieważ taka ilość byłaby w stanie sumarycznie pokryć od 3 do 5% ogólnego dziennego zapotrzebowania obozu na energię. Niemniej dawałoby to możliwość eliminacji jednej cysterny na 20–30 cystern w zabezpieczeniu logistycznym. To naturalnie niedużo, zważywszy na dzisiaj konsumowane ilości paliwa przez bazy, lecz jako pierwszy krok ku nowemu podejściu do zagadnienia wydaje się być działaniem całkowicie uzasadnionym.
Jako technologię służącą do takiego odzysku podaje się biogazownie (mikrobiogazownie). Ta technologia mocno rozwija się na rynku cywilnym i na dzisiaj jest silnie promowana przez władze Unii Europejskiej jako wyjście o zerowej emisji netto, w dodatku ograniczające ilość powstających odpadów. Składowe te mają znaczenie dla sił zbrojnych, głównie dla jednostek ekspedycyjnych, ponieważ w ich przypadku pozwalają na połączenie dwóch niemal krytycznych elementów bytowych żołnierzy – tzn. wytwarzania własnej energii elektrycznej oraz powstawania mniejszej ilości opadów organicznych bazujących na przerobionych odpadkach w postaci żywności czy fekaliów. Co ważne, w rolnictwie taki materiał stały uzyskany z biogazowni wykorzystuje się jako nawóz. W obozie mógłby zaś on posłużyć jako kolejne źródło energii do spalania w piecach do ogrzewania albo w kuchniach. Jednocześnie takie wojskowe mikrobiogazownie mogłyby być wysoce elastyczne w przemieszczaniu, gdyż budowano by je jako modułowe obiekty, z poszczególnymi kluczowymi elementami umieszczonymi w tradycyjnych, morskich kontenerach o długości 20 lub 40 stóp. Z całą pewnością pojawiłby się tu wybór takich modułowych biogazowni większych lub mniejszych. Co więcej, zaistniałaby możliwość łączenia poszczególnych bloków biogazowych w większe całości lub ich rozproszenia na terenie bazy, w zależności od konkretnych potrzeb, lokalizacji i notowanych lokalnych zagrożeń.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 4/2023