Działo samobieżne SU-76

Działo samobieżne SU-76

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

SU-76 było najliczniejszym sowieckim działem samobieżnym w okresie drugiej wojny światowej. Nie imponowało siłą ognia ani solidnym opancerzeniem, ale było proste w produkcji i obsłudze, niezawodne i udzielało piechocie skutecznego bezpośredniego wsparcia artyleryjskiego. Choć działa samobieżne SU-76 ponosiły dość znaczne straty, to jednak ze względu na swoją masowość stały się jednym z podstawowych wzorów uzbrojenia, które zapewniły ZSRR zwycięstwo w wojnie.

Pierwsze większe plany motoryzacji i mechanizacji Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej (RKKA) pojawiły się pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku pod wpływem prac zagranicznych teoretyków sztuki wojennej i rodzimych opracowań. Zakładano, że motoryzacja i mechanizacja pozwoli na zwiększenie możliwości bojowych zgrupowań manewrowych. Było więc oczywiste, że także artyleria musi mieć ciąg mechaniczny. Stąd pomysł zbudowania działa samobieżnego, zdolnego do towarzyszenia wojskom pancernym i zmotoryzowanej piechocie. Zadania artylerii są oczywiście inne niż wojsk pancernych. Czołgi, nawet poruszając się we wspólnym ugrupowaniu i osłaniając się nawzajem, prowadzą walkę indywidualnie, niszcząc właśnie wykryte (czyli widoczne) cele ogniem na wprost, podczas gdy artyleria prowadzi zespołowy ogień bateriami lub dywizjonami do celów wykrytych wcześniej, najczęściej niewidocznych dla samych artylerzystów, w celu obezwładnienia ugrupowania przeciwnika w stopniu umożliwiającym pokonanie go przez piechotę bądź wojska pancerne. Ogień artylerii jest z reguły zmasowany, prowadzony w celu zadania wrogowi wymiernych strat zanim ten wejdzie w bezpośredni kontakt bojowy z własnymi jednostkami manewrowymi (piechota i czołgi), w ramach tzw. wsparcia pośredniego, bądź też odciążając walczącą piechotę i czołgi poprzez kierowanie silnego ognia na najważniejsze elementy ugrupowania przeciwnika, w ramach wsparcia bezpośredniego. Dlatego działo samobieżne, choć konstrukcyjnie może być do czołgu podobne, to jednak ma zupełnie inne przeznaczenie. Jako narzędzie artylerii działo samobieżne ma prowadzić zespołowy ogień ukierunkowany na porażenie przeciwnika w ramach wsparcia własnych elementów manewrowych, podczas gdy czołg pozostaje narzędziem manewru, prowadząc indywidualny ogień w celu utorowania sobie drogi w warunkach przeciwdziałania wroga.
Co do bezpośredniego wsparcia piechoty w walce, to niemal do końca drugiej wojny światowej zdania teoretyków były podzielone. Najczęściej przyjmowano, że zadanie to będzie wykonywał czołg, niekiedy o specjalnej konstrukcji mającej dostosować go do tej roli. Na przykład brytyjskie czołgi piechoty były silniej opancerzone kosztem mobilności. Amerykanie z kolei używali czołgu uniwersalnego (M4 Sherman), ale formowali samodzielne bataliony czołgów przydzielane dywizjom piechoty właśnie do jej wsparcia w natarciu i obronie. Niemcy dla odmiany przewidywali użycie czołgów wyłącznie do działań manewrowych w skali taktycznej i operacyjnej, za wsparcie piechoty zaś miały odpowiadać pododdziały dział szturmowych, formowanych i szkolonych według wytycznych szefostwa artylerii, a nie wojsk pancernych, choć towarzysząc piechocie często prowadziły one ogień indywidualny do celów wykrytych przez piechotę bądź samodzielnie, torując jej drogę w natarciu bądź walcząc z pojazdami pancernymi przeciwnika w obronie. Zarówno Brytyjczycy i Amerykanie, jak i Niemcy tworzyli jednak artylerię samobieżną do spełniania jej tradycyjnej, „artyleryjskiej” roli – prowadzenia ognia zespołowego w celu efektywnego porażenia przeciwnika przed nawiązaniem walki z nim w ramach wsparcia pośredniego lub w trakcie prowadzenia walki z nim – w ramach wsparcia bezpośredniego. Dlatego zarówno Brytyjczycy (Sexton – 87,9 mm) i Amerykanie (M7 – 105 mm, M12 – 155 mm), jak i Niemcy (SdKfz 124 Wespe – 105 mm, SdKfz 165 Hummel – 150 mm) stosowali w tego rodzaju wozach haubice, czyli działa do prowadzenia zespołowego ognia pośredniego (do celów niewidocznych przez artylerzystów). Sposób prowadzenia walki przez pododdziały takich dział nie odbiegał od taktyki zwykłej artylerii holowanej, jedynie działa samobieżne mogły dotrzeć wszędzie tam, gdzie dotarły czołgi (ciągnik z działem na holu nie był już tak mobilny), a ponadto samobieżne haubice mogły częściej zmieniać stanowiska ogniowe, co zwiększało ich żywotność na polu walki. Wsparcie piechoty natomiast z reguły wymagało użycia armaty, która celnym strzałem na wprost, pozwoli obezwładnić przeciwnika natychmiast po jego dostrzeżeniu. Niekiedy jednak i w tej roli przydawały się haubice, więc zarówno Brytyjczycy i Amerykanie, jak i Niemcy włączali do swoich jednostek wsparcia piechoty (czołgów w przypadku Brytyjczyków i Amerykanów czy dział szturmowych, w przypadku Niemców) wozy wyposażone w haubice, takie jak Cromwell CS i Churchill CS (94 mm), czy M4 Sherman (105 mm) lub też StuH 42 (105 mm). Haubice wsparcia piechoty także służyły do prowadzenia ognia do celów widocznych, ale wymagających „wrzucenia” cięższego pocisku do wnętrza okopu czy umocnionego punktu oporu. Wmieszano je więc w ugrupowanie czołgów (Brytyjczycy i Amerykanie) bądź dział szturmowych (Niemcy) uzbrojonych w armaty. Sowieci byli bliżsi niemieckiej koncepcji prowadzenia działań taktycznych i już na początku lat trzydziestych planowali powierzyć bezpośrednie wsparcie piechoty specjalnym działem samobieżnym.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 2/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter