Działania zasadzki Kobylepole 2 – 4 września 1939 roku

Działania zasadzki Kobylepole 2 – 4 września 1939 roku

Łukasz Łydżba

 

24 sierpnia 1939 roku w poznańskim III/3 Dywizjonie Myśliwskim dowodzonym przez mjr pil. Mieczysława Műmlera została ogłoszona mobilizacja. 31 sierpnia myśliwce jednostki odleciały na polowe lotnisko w Dzierżnicy koło Nekli. Dywizjon wchodził w skład Armii „Poznań”, a systemem zasadzek miał osłaniać jej obszar przed rozpoznaniem samolotów Luftwaffe, a także sam Poznań i linie kolejowe przed bombardowaniem. Pierwsza tak zasadzka powstała 31 sierpnia na lotnisku w Ławicy, gdzie pozostały trzy myśliwce PZL P.11c pod dowództwem ppor. pil. Mikołaja Kosteckiego. Pierwszego dnia wojny w jednym locie bojowym ich piloci w dwóch starciach zestrzelili dwa myśliwce Messerschmitt Bf 109E z dywizjonu II./ZG 1. Około godziny 14.00 zasadzka na Ławicy została zlikwidowana, a jej myśliwce odleciały do Dzierżnicy.

Krótko po południu 1 września musiała zapaść w Dowództwie Lotnictwa Armii „Poznań” decyzja o zorganizowaniu zasadzki w okolicy Kobylepola pod Poznaniem, w miejsce zlikwidowanej zasadzki na lotnisku Ławica. Miało to umożliwić skuteczniejsze przechwytywanie samolotów, głównie zwiadowczych, nadlatujących nad Poznań. Bliższe umiejscowienie zasadzki umożliwiało szybszy dolot nad Poznań. Po obiedzie ppor. pil. Aleksander Wróblewski ze 131. EM wystartował na RWD 8 razem z kpt. pil. Jerzym Zarembą (dowódcą 131. EM) jako pasażerem dla wybrania miejsca na zasadzkę na wschód o Poznania. Lot ten tak wspominał ppor. pil. Aleksander Wróblewski:

Po obiedzie lot z kapitanem Zarembą w poszukiwaniu lotniska na drugą zasadzkę. Lecimy nad Poznaniem. Palą się jeszcze magazyny po pierwszym bombardowaniu. Wymachuję ręką ludziom na ziemi. Lądujemy koło Koby-Legopola. Zaremba odlatuje a ja pozostaję celem przyjęcia trójki samolotów /zasadzka 131 eskadry/. Około 6-tej po obiedzie przyglądam się bombardowaniu Poznania…O zmierzchu ląduje ppor. Gedymin z jeszcze jedną maszyną /3-cią rozbił pchor./ Jestem więc z Gedyminem w zasadzce, jutro czeka nas walka. Szykuję kwatery dla nas i ludzi. Jutro praca od świtu.

Kpt. Zaremba wrócił na RWD 8 do Dzierżnicy. Tuż przed zmrokiem (po godz. 19.00[1]) mjr Mümler nakazał start trzech PZL P.11c w celu przelotu do Kobylepola. Najpierw pomyślnie wystartował ppor. Włodzimierz Gedymin i na małej prędkości krążył koło lotniska czekając na pozostałych pilotów swego klucza. Jako drugi startował pchor. pil. Florian Kortus. Krótko po starcie „jedenastka” pchor. pil. Kortusa zwaliła się nagle przez skrzydło i uderzyła o ziemię. Przed zderzeniem pilot instynktownie wyłączył iskrowniki i zdjął okulary lotnicze. Pierwsze o ziemię zahaczyło jedno skrzydło, potem silnik i drugie skrzydło. Przy szczątkach maszyny szybko pojawił się personel dywizjonu i wyciągnął z wraku ciężko rannego pilota, którym miał złamaną nogę i inne drobne pokaleczenia. Wypadek i jego przyczynę opisał będący świadkiem tego zdarzenia ppor. Paweł Łuczyński:

1 września. Tego dnia dywizjon nie latał z wyjątkiem klucza Kosteckiego…[]…Byłem na lądowisku i widzę jak jeden z samolotów klucza Gedymina przeciągnął po starcie i zwalił się na skrzydło. Byłem pierwszy przy samolocie i gdy przyjechała sanitarka wyciągnęliśmy pilota /pchor. Kortus/ z maszyny. Przybył również mjr Mümler (dowódca dywizjonu – przypis autora) i od niego otrzymałem rozkaz odwiezienia pchor. Kortusa do szpitala w Poznaniu.

[1] Według kalendarza zachód słońca 1 września ma miejsce o godz. 19.25.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia numer specjalny 1/2023

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter