Długowieczny Suomi


LESZEK ERENFEICHT


 

 

 

 

Kosiarka z Tikkakoski:

 

 

Długowieczny Suomi

 

 

 

Słynna Wojna Zimowa przekonała cały świat o wartościach peemów, które to zalety wcześniejsze wojny o Gran Chaco i w Hiszpanii jedynie zarysowały. Choć głównym uzbrojeniem fińskiej armii były Mosiny i Maximy, świat zapamiętał głównie pistolet maszynowy noszący nazwę kraju, który obronił – Suomi.

 

 

Co ciekawe, Suomen Armeija (Armia Fińska, SA) też nie była wcale przed wojną jakąś entuzjastką tej klasy broni. Uważano tu, podobnie jak w reszcie Europy, że pistolet maszynowy jest „bronią pomocniczą o ograniczonej przydatności, służącą głównie do obrony przeciwszturmowej i walk miejskich, przydatną dla kierowców pojazdów, a także samoobrony stanowisk artyleryjskich oraz sztabów”, jak to ujmował Brytyjczyk Robert K. Wilson. Pisząc te słowa zaledwie cztery lata przed wybuchem II wojny światowej autor nie przewidywał, że nadchodzący konflikt wypromuje pistolet maszynowy na uniwersalny oręż obrony i ataku, bez którego nikt sobie w latach 40. nie potrafił wyobrazić taktyki piechoty.

Cztery tysiące peemów, które obroniły Finlandię, trafiły do SA przede wszystkim z arsenałów fińskiej obrony terytorialnej, Suojeluskuntain Yliesikunta (Sk.Y. – Gwardia Narodowa), przejętych przy mobilizacji. Gwardia była ochotniczą formacją pomocniczą, mobilną rezerwą o charakterze wojsk wewnętrznych, wspierającą armię, policję i straż graniczną w razie rozruchów, zagrożenia wojennego i odpierania inwazji. W sąsiadującej ze Wszechświatową Ojczyzną Robotników i Chłopów niewielkiej, lesistej Finlandii miała więc pełne ręce roboty, prowadząc operacje wymierzone w przenikające przez granicę jaczejki komunistyczne. Zadanie było o tyle trudne, że nie brakowało w nich łatwo infiltrujących różne środowiska otumanionych rodaków, nawróconych na komunizm w czasie fińskiej wojny o niepodległość w roku 1918. Przy takich zadaniach i historii, nic dziwnego, że Gwardia chciała dysponować możliwie największą siłą ognia, zdolną nadrobić jej szczupłą liczebność w walce ze zwykle przeważającym przeciwnikiem – a to oznaczało broń maszynową.

Ta jednak była w latach 20. ciężka i droga – co stanowiło poważną przeszkodę dla drugorzędnej formacji klepiącego biedę kraju o gospodarce opartej głównie na rolnictwie i leśnictwie. Tylko jeden rodzaj broni automatycznej dostępnej w tym czasie zdawał się stworzony do zadań stojących przed gwardią: pistolet maszynowy. Nie miał może dużego zasięgu – ale do walki w lesie czy miastach te 200 m wystarczało, bo dalej i tak nie było widać. Był lekki i poręczny – no, w każdym razie na ówczesne standardy. Kosztował wprawdzie drożej niż karabin Mosina, ale znacznie taniej od Maxima. Wadę miał jedną, za to dość poważną – brak podaży. W grę wchodziły na dobrą sprawę zaledwie dwa dostępne systemy – niemiecki MP 18.I oraz amerykański Thompson. Włoską Villar Perosę po badaniach odrzucono, Thompson był za drogi. Pozostawał peem Schmeissera, produkowany przez Bergmanna po wojnie w Szwajcarii.

Wiosną 1922 roku delegacja Gwardii zakupiła 1000 peemów SIG-Bergmann MP 20 na nabój 7,65 mm Parabellum, którym strzelały też zakupione do uzbrojenia armii pistolety Parabellum. W Finlandii broń ta otrzymała oznaczenie KP/-20 (Konepistooli maali 1920, pistolet maszynowy wzór 1920). Jeszcze w tym samym 1922 roku zapowiadało się na to, że ich produkcja rozpocznie się także w kraju. Firma Lindelöf Oy (Osakeyhtiö, czyli sp. z o.o.) obiecała w grudniu dostawę 200 peemów systemu Bergmanna w ciągu ośmiu miesięcy. Peemy miały być nieco droższe od importowanych (4750 marek fińskich wobec 4500), ale by wspierać rodzimy przemysł, Gwardia podpisała umowę. Firma mocno jednak przeceniła swoje zdolności. Produkcja nie zaczęła się ani w czasie ośmiu miesięcy, ani nawet roku, a zaliczkę inflacja zjadła, zanim zakupiono maszyny. W dodatku Bergmann zachował się nie fair w stosunku do licencjobiorców, oferując w 1923 roku peemy po 3500 marek. Gwardia pilnie potrzebowała tej broni, więc po kolejnych opóźnieniach w 1924 roku wycofała zamówienie krajowe i zakupiła kolejnych 415 KP/-20 w SIG.

Lindelöf w końcu zdołał uruchomić produkcję w 1925 roku, ale po wytworzeniu części do 160 peemów, linię zatrzymano, bo nikt ich już teraz nie chciał. Sprzedawały się zaledwie pojedyncze sztuki, kupowane przez wojsko, policję, lokalne instytucje paramilitarne, służbę celną, straż graniczną, a nawet estońską policję. Niska jakość nie zachęcała do dalszych zakupów, zaś w 1931 roku pojawienie się Suomi wbiło ostatni gwóźdź do trumny krajowego Bergmanna – zapas części, maszyny i oprzyrządowanie syndyk upadłości sprzedał na złom za ułamek ich wartości. Łącznie zmontowano zaledwie około 60 sztuk, wliczając prototypy. Lindelöf Oy zdołała mimo wszystko przetrwać i odrodzić się pod koniec lat 30., a w czasie wojny produkowała części do broni dla VKT (Valtion Kivääri Tehdas, Państwowej Fabryki Karabinów) w Jyväskylä.

Później, w czasie Wojny Zimowej, gdy Gwardię wcielono do armii wraz z jej arsenałami (oraz powstałą w 1921 roku fabryką Sako, której nazwa to skrót od słów Suojeluskuntain Ase- ja Konepaja Oy, czyli Warsztaty Rusznikarskie i Mechaniczne Gwardii Narodowej, sp. z o.o.) dokupiono jeszcze 108 Bergmannów. Ponad setkę ocalałych po wojnie gwardyjskich Bergmannów magazyny armii przechowywały aż do roku 1959, kiedy sprzedano je wszystkie za bezcen amerykańskiej firmie Interarmco.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter