Deutsches Sportmodell 34
Wojciech Weiler
Deutsches Sportmodell 34
kabekaes po niemiecku
Dlaczego podczas drugiej wojny światowej hitlerowscy snajperzy byli tak skuteczni? Bo w Rzeszy wiedziano, jak ich szkolić! Naukę wojennego rzemiosła rozpoczynano w paramilitarnych organizacjach dla dzieci i młodzieży. Początkującym strzelcom dawano broń wyglądającą i obsługiwaną niemal identycznie jak karabiny wojskowe, a jednak przyjazną, bo strzelającą słabą amunicją. Pekińska Olimpiada za pasem, więc w cyklu „Stary, ale jary” prezentujemy po raz pierwszy broń sportową, a w zasadzie sportowo-szkoleniową: przedwojenny niemiecki kabekaes.

Po pierwszej wojnie światowej Niemcy przestały być militarną potęgą, z którą należało się liczyć. Zniesiono pobór, czyli „powszechny obowiązek obronny” (Allgemeine Wehrpflicht), a zawodowa Reichswehra o liczebności ograniczonej do zaledwie 100 tysięcy żołnierzy stanowiła jak na owe czasy armię wręcz kieszonkową. Ale ruch narodowosocjalistyczny wiedział od samego początku, do czego dąży, choć wersalski kaganiec bardzo utrudniał życie: prace nad rozwojem broni ofensywnych były przecież zakazane. Należało więc stworzyć karabin pozwalający utrzymać na dostatecznym poziomie wyszkolenia grupy byłych żołnierzy oraz potajemnie szkolić nowych bojowników. Broń miała być konstrukcyjnie zbliżona do Mausera 98 najbardziej, jak tylko się da. I tak narodził się Deutsches Sportmodell 34 (DSM 34) – niemiecki model sportowy – czyli jednostrzałowy kabekaes kalibru 5,6 mm, koncepcyjnie i konstrukcyjnie zbliżony do wprowadzonego w tym samym roku 1934 wojskowego 7,92 mm Karabinera 98k Na pierwszy rzut oka małokalibrowy karabinek trudno jest odróżnić od wojskowego protoplasty. Dopiero jak nieco dokładniej się przyjrzymy, zauważymy inną komorę zamkową, brak okucia bagnetu i odkrytą muszkę. Wydawać się może, że nawet i wycior umieszczono identycznie, pod lufą, choć to tylko złudzenie. Osadzony w czole łoża pręt to nie wycior, lecz jego imitacja – zainstalowana tam w celu tyleż ozdobnym (żeby DSM 34 wyglądał jak „prawdziwy” karabin), co praktycznym: umożliwiał on bowiem postawienie broni w kozioł. Osada zewnętrznie nie różni się od drewna militarnego pierwowzoru: ten sam kształt, wielkość i sposób mocowania pasa nośnego, podobne bączki i nakładka na lufę, jest nawet „babka” pozwalająca rozebrać zamek w celu jego wyczyszczenia czy wymiany iglicy.
Ciąg dalszy w numerze