Desantowy niszczyciel czołgów 2S25 Sprut-SD

 


Tomasz Szulc


 

 


Desantowy niszczyciel czołgów

 

2S25 Sprut-SD

 

 

Przed kilkoma laty – w 2005 roku – na uzbrojenie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej została oficjalnie przyjęta, po kilkunastu latach prac badawczorozwojowych i prób, samobieżna armata przeciwpancerna 2S25 Sprut-SD. Niech nikogo nie zmyli taka klasyfikacja – faktycznie jest to najnowszy znany przedstawiciel linii rozwojowej powojennych radzieckich czołgów lekkich, której wcześniej tylko jeden był produkowany seryjnie.
 
 
 

 

Historia powojennego rozwoju radzieckich czołgów lekkich była dotąd mało znana, choćby dlatego, że do masowej produkcji trafił tylko jeden z nich – PT-76 (w 1951 r.). W rzeczywistości i przed nim, i po nim w ZSRR skonstruowano niemało pojazdów tej kategorii. Znaczenie i funkcje czołgów lekkich w strukturze wojsk lądowych zmieniały się dość szybko. W okresie międzywojennym stanowiły podstawę uzbrojenia jednostek pancernych, służyły do bezpośredniego wsparcia piechoty oraz tworzyły samodzielne jednostki szybkie. Już w czasie II wojny lekkie czołgi stosowano głównie do celów rozpoznawczych. Takie też było przeznaczenie powojennych czołgów lekkich. W ZSRR uznano w związku z tym, że muszą one być zdolne do pokonywania wpław przeszkód wodnych. Po zakończeniu wojny powstały m.in. takie konstrukcje jak: R-39, Obiekt 740 czy K-90. Seryjnej produkcji doczekał się tylko, jako PT-76, Obiekt 740, ale na początku lat 60. ubiegłego wieku rozpoczęto poszukiwania jego następcy, wysuwając wymóg uzbrojenia go w znacznie skuteczniejszą armatę (76 mm armata D-56 PT-76 miała balistykę de facto tożsamą z analogicznego kalibru armatą F-34 czołgu T-34 odmian z pierwszych lat II wojny światowej). Wówczas w Wołgogradzkiej Fabryce Traktorów powstał czołg lekki Obiekt 906 (pocz. prac 1961 r.) o masie 15 ton i uzbrojony w armatę kalibru 85 mm oraz Obiekt 934 Sudia o masie 17,5 tony i z armatą 100 mm (pocz. prac 1969 r.). W obu przypadkach programy zakończyły się na budowie i próbach prototypów, a wozy nie zostały skierowane do produkcji. Nie zdecydowano się bowiem ani na wprowadzenie wyspecjalizowanego wozu do pododdziałów rozpoznawczych jednostek i związków taktycznych wojsk pancernych (w tej roli PT-76 zastąpiły modyfikacje BMP-1), ani wozu wsparcia bojowych wozów piechoty – testowany BMP-3 miał wystarczająco potężne uzbrojenie, prace nad nim wstrzymano (szerzej o projektach i prototypach powojennych czołgów lekkich ZSRR napiszemy wkrótce na łamach Poligonu).

Renesans niszczycieli czołgów
Wiele wskazuje na to, że BMP-3 kolejny raz zniechęcił radzieckich decydentów w mundurach do inwestowania w nowe czołgi lekkie, zamiast tego zainteresowano się za to ponownie artyleryjskimi niszczycielami czołgów. Koncepcja była kompleksowa: zgodnie z założeniami z 1968 r. przewidywano stworzenie w batalionach baterii holowanych, superlekkich 85 mm armat ppanc. 2A55 Żało-B, a na poziomie pułku – baterii 125 mm armat A45 Sprut-B (sprut to po rosyjsku odmiana ośmiornicy, a Sprut to rzeka w ukraińskich Karpatach). Oba działa były gładkolufowe, a znacznie cięższy Sprut miał otrzymać pomocniczy napęd, pozwalający na samodzielną zmianę stanowiska ogniowego. Rychło do zapotrzebowania dodano także samobieżne niszczyciele czołgów z działami obu kalibrów. Nad pojazdem z działem 85 mm pracowało CNII Buriewiestnik, tworząc w 1972 r. prototyp niszczyciela czołgów 2S14 Żało-S, w którym jako nośnik wykorzystano czteroosiowy, kołowy transporter opancerzony BTR-70. Prace nad armatami, tak holowaną, jak i samobieżną 85 mm wstrzymano w 1973 r., gdyż przebijalność pancerza pocisku takiego działa była półtora raza mniejsza niż armaty 125 mm. Prace nad niszczycielem z działem 125 mm przebiegały wolniej między innymi dlatego, że zarówno masa, jak i odrzut czołgowych armat 2A46 i holowanych 2A45 okazał się zbyt duży dla lekkiego nośnika. Biuro konstrukcyjne W. Pietrowa przy sławnej Fabryce nr 9 ze Swierdłowska dopiero pod koniec lat 80. ub. wieku opracowało kolejną wersję armaty, oznaczoną 2A75 i wyróżniającą się obniżoną masą własną oraz wydłużoną drogą odrzutu (do 700 mm) celem redukcji jej energii. Przyjęto przy tym założenie, że działo ma strzelać typową amunicją kal. 125 mm. Donośność skuteczna przy strzelaniu na wprost wynosiła 2100 m, a maksymalny zasięg strzelania – ponad 12 km. Przewidziano także możliwość odpalania kierowanych pocisków ppanc. 9M119 Swir.

Początki 2S25
Zadanie skonstruowania samobieżnego niszczyciela czołgów otrzymało w II połowie lat 80. biuro konstrukcyjne Wołgogradzkiej Fabryki Traktorów, nic dziwnego więc, że jako nośnik użyto Obiektu 934, a wieżę zaadaptowano z testowanego wówczas 120 mm armatomoździerza Wena. Tak powstał prototyp samobieżnego działa 2S25 Sprut-S. Niestety, w ramach unifikacji nośników gąsienicowych postanowiono zrezygnować kolejny raz z Obiektu 934 – wieżę Weny przestawiono na kadłub BMP-3, a jako nośnik dla 2S25 postanowiono wykorzystać najnowszy wówczas i uznawany za perspektywiczny Obiekt 950, czyli BMD-3. Co ciekawe, kształt jego kadłuba i konstrukcja całego szeregu węzłów konstrukcyjnych zostały przejęte właśnie z… Obiektu 934. Niemożliwe okazało się umieszczenie nowej, ciężkiej wieży na standardowym kadłubie BMD-3 i zastosowano rozwiązanie sprawdzone wcześniej, gdy trzeba było stworzyć nośnik dla samobieżnej wersji armatomoździerza Nona. Wtedy zamiast BMD-1 zastosowano wydłużony o pół metra i zaopatrzony w szóstą parę kół nośnych kadłub transportera BTR-D (Obiekt 925). W przypadku 2S25 trzeba było kadłub BMD-3 wydłużyć jeszcze bardziej i dodać aż dwie pary kół. Sam kadłub nieco podwyższono, żeby zapewnić zadowalającą pływalność ciężkiego pojazdu. Po tych wszystkich zabiegach nie można już było mówić o ujednoliceniu nośnika z BMD-3, a co najwyżej o „znacznym stopniu unifikacji”. Ponieważ nowy kadłub był wyższy niż Obiektu 934, można było nieco obniżyć wieżę – tak powstał drugi prototyp 2S25.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter