Desant na Zelandię. Plan z 1977 roku

Robert Rochowicz
Plan zajęcia Danii przez polski Front Nadmorski w ramach totalnej wojny z NATO, po raz pierwszy zatwierdzony w 1965 roku, był stale udoskonalany. Do końca lat 70. XX wieku zakładano operację z coraz większym rozmachem, wydzielając do jej przeprowadzenia coraz więcej sił i środków. Trzeba też było uwzględnić, że przeciwnik znał zamiary Układu Warszawskiego i przygotowywał się do obrony.
Zadanie opanowania Danii, na wypadek wojny z NATO, desantami powietrznym i morskim, powierzono Siłom Zbrojnym PRL jeszcze w 1961 roku. To efekt starań ówczesnego kierownictwa MON, aby całość naszych sił podlegała polskiemu dowództwu. Tak przynajmniej przedstawia to generalicja z okresu Polski Ludowej. Jak się wydaje nawet bez tych zabiegów, ze względu na liczebność wystawianych sił i środków, odpowiedzialność za front i tak by spadła na Polskę, choć trzeba przecież jasno podkreślić, że zamysł wojny, kierunki uderzeń, czasy realizacji, to były już wytyczne przekazywane prosto z Moskwy. Tam też, a ściśle w Sztabie Generalnym Armii Radzieckiej, zatwierdzano każdy narodowy plan działań.
Dostaliśmy, o co się prosiliśmy
Przydział zadań do wykonania w czasie uderzenia na NATO w Europie wynikał oczywiście z położenia geograficznego Polski oraz stanu wyjściowego sił oddawanych do dyspozycji Naczelnego Dowództwa Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW. Gdy w drugiej połowie lat 50. XX wieku przeprowadzaliśmy redukcje lądowych związków taktycznych, padł pomysł oszczędności na zakupie czołgów i transporterów dla dwóch dywizji pancernych lub zmechanizowanych, w miejsce których stworzono dwa lekkie związki taktyczne o zdolnościach do desantowania. Najpierw stworzono 6. Dywizję Powietrzno-Desantową (tak była ówcześnie pisana ta nazwa), w pierwszej wersji w zasadzie całkowicie pozbawioną cięższego uzbrojenia, potem zdecydowano się na utworzenie dywizji desantu morskiego, której bazą była istniejąca na Wybrzeżu dywizja piechoty. Chociaż obie nazywano dywizjami, de facto wielkością mogły równać się co najwyżej z ekwiwalentami lekkich brygad (także w etatach na czas „W”), i tak zresztą były zapisywane w planistycznych dokumentach sprawozdawczych przesyłanych okresowo do Moskwy.
Gdy nadszedł 1961 rok i w Moskwie ustalano ramowy zakres zadań na czas wojny z NATO, Polsce przypadło utworzenie frontu na kierunku przyległym do wybrzeży Bałtyku i w rejonie Cieśnin Duńskich. Opanowanie wód łączących Bałtyk z Morzem Północnym w planie działań flanki północnej wojsk Układu Warszawskiego było jednym ze strategicznych zadań, przy tym niestety zaliczanych do najtrudniejszych w realizacji, obarczonych dużym ryzykiem nieprzewidzianych zdarzeń i zakładanym dużym odsetkiem strat własnych.
Skalę trudności widać było w dokumentach planistycznych z 1965 roku i wersji poprawionej pięć lat później. Polska była postawiona przed koniecznością zbudowania od podstaw morskich sił przewozowych oraz stopniowej rozbudowy struktur obu dywizji desantowych. W sferze przewozu drogą powietrzną dostarczenie samolotów transportowych na szczęście wzięło na siebie lotnictwo radzieckie. Jednak utworzenie i wyposażenie 2. Brygady Okrętów Desantowych sprawiło, że stan posiadania polskiej marynarki wojennej był niezbyt dobrze zbalansowany. Liczbowo okrętów i kutrów desantowych było na przykład dwukrotnie więcej niż mających je chronić lekkich sił uderzeniowych czy trałowców i pięciokrotnie więcej niż jednostek zwalczania okrętów podwodnych. A i tak brygada ta nie osiągnęła stanu, który był założony w chwili jej tworzenia. I tu na szczęście od początku, zarówno radziecka Flota Bałtycka, jak i Volksmarine miały dostarczyć, zapisane w dokumentach planistycznych, konkretne liczby jednostek desantowych, z kolei dalsze rzuty oraz zaopatrzenie miały być dostarczane mobilizowanymi statkami i promami floty handlowej.
Szybko też okazało się, że siły dwóch dywizji desantowych to stanowczo za mało na przewidywany opór Duńczyków, których według różnych scenariuszy miały wspierać wojska sojusznicze. Gdy dość szybko zrezygnowano z pomysłu formowania na czas „W” drugiej morskiej dywizji desantowej (w planie rozwinięcia mobilizacyjnego, oznaczanego jako PM-63, wpisano utworzenie 31. Dywizji Desantowej z etatami wzorowanymi oczywiście na 7. DDes). Jej stworzenie byłoby fikcją wobec braku dostatecznej liczby czołgów pływających i pływających transporterów opancerzonych. W jej zastępstwie niezbędne okazało się przekazanie do Zespołu Desantowego 15. Dywizji Zmechanizowanej. Gdy to czyniono był to jeszcze związek taktyczny Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Późniejsze przeniesienie do Pomorskiego OW ułatwiło proces szkolenia oraz wszystkie „papierowe” przygotowania do przechodzenia na wyższe stany gotowości bojowej.
Na przestrzeni ponad dekady, dzielącej pierwszą wersję planu ataku na Zelandię od tego, który opisujemy w tym materiale wiele się zmieniło. Przede wszystkim zebrano dużo wartościowych materiałów wywiadowczych i rozpoznawczych, pozwalających bardziej świadomie wybrać miejsca desantowania, zarówno tego z powietrza, jak i z morza. Lepiej poznano przygotowania Duńczyków do obrony wyspy, w co angażowano lotnictwo i okręty rozpoznawcze, a nawet zwykłe jachty morskie, na których pod pozorem rekreacyjnych wypraw oficerowie specjaliści poznawali bliżej miejsca ewentualnego przyszłego pola walki.
Plan zasadniczy operacji
W przygotowanych planach wojny z NATO interesująca nas część zajęła sporo miejsca w różnych opisach. Jest więc ogólne omówienie celu operacji, są oceny sił nieprzyjaciela, porównanie z siłami własnymi, no i oczywiście ramowa rozpiska zadań, od koncentracji sił na pozycjach wyjściowych, przez sam desant i zadania do realizacji po wylądowaniu. Spore fragmenty przytoczymy bezpośrednio z dokumentów, aby oddać ducha tych materiałów, jednak w wielu miejscach potrzebne są komentarze, wyjaśnienia lub poszerzenie zwięzłej nomenklatury wojskowej.
Desant na wyspę Zelandia, realizowany siłami Zgrupowania Desantowego (ZD), był elementem operacji zaczepnej Frontu Nadmorskiego. Planowano go rozpocząć pod koniec wykonywania przez wojska frontu tzw. zadania bliższego – w D6 (względnie D7) i zakończyć w D8 (względnie D9).
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 6/2025