Czym się różni GROT A1 od A2?
Michał Sitarski
Praktycznie każdy przedmiot wprowadzony do produkcji seryjnej podlega modyfikacjom w jej trakcie, mającym poprawić jego funkcjonalność i/lub uprościć i przyspieszyć produkcje, a także obniżyć jej koszty. Nie inaczej jest z bronią palną i stąd kolejne wersje – wydawałoby się – tej samej broni oznaczane kolejnymi indeksami, jak M1, M2, E1, E2 czy X1, X2 i tak dalej...
Nasz najnowszy karabinek GROT z Fabryki Broni „Łucznik” – Radom podlega dokładnie tym samym prawidłom – od kilkunastu miesięcy do wojska dostarczane są karabinki w wersji A2, a poprzednie A1 albo już są, albo też będą wkrótce modernizowane do wyższego standardu. Takie zresztą założenie przyjęto od początku – GROT jest konstrukcją modułową, więc już sam ten fakt zakłada wymienność poszczególnych podzespołów w miarę powstawania nowych i zamawiania ich przez gestora. Oprócz tego broń podlega modyfikacjom wynikającym z doświadczeń eksploatacyjnych poprzednich wersji oraz, wspomnianym wcześniej, modyfikacjom procesu produkcyjnego wprowadzanym przez samego producenta.
Co widać na pierwszy rzut oka?
Karabinki GROT C16 w wersji A1 różnią się dość mocno wizualnie od rozwojowego A2, przez co łatwo je rozpoznać, ale może być to złudne, bo pod względem wizualnym łatwo jest zmodyfikować karabinek A1 bez wprowadzania pozostałych zmian, przez co tak zmodyfikowana broń będzie co najwyżej wersją A1 1/2.
Najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest wydłużone łoże dochodzące aż do mocowania bagnetu na lufie. Wdrożono je z czterech powodów – po pierwsze, standardowe łoże karabinka A1 było zwyczajnie krótkie i osoby o wyższym wzroście i dłuższych ramionach narzekały na brak możliwości odpowiedniego zamontowania chwytu przedniego oraz w ogóle wygodnego dla nich uchwycenia łoża.
Po drugie – stare łoże miało system mocowania wyposażenia dodatkowego przypominający popularny M-LOK, ale niebędący nim z uwagi na inne wymiary gniazd. Nowe łoże jest już zgodne z tym popularnym systemem, poprzez wydłużenie ma też więcej slotów do mocowania akcesoriów, a dodatkowo jego mostek przedłuża także o kilka centymetrów grzbietową szynę MIL-STD-1913 karabinka.
Po trzecie – przedłużony mostek zakrywa regulator gazowy, który w pierwszych wersjach karabinka niektórym użytkownikom stwarzał problemy prowadzące do zgubienia go. Pierwotnie problem rozwiązano przez opracowanie blokady regulatora (więcej w osobnym materiale w tym numerze), a docelowo regulator zakryto wydłużonym łożem. Oczywiście nadal można go przestawić w pozycję 1 i 2, ale trzeba zdecydowanie chcieć tego dokonać i nie da się tego zrobić przypadkiem, a dodatkowo nie ma w zasadzie możliwości przełączenia regulatora w położenie na godzinie trzeciej i dziewiątej, czyli do rozkładania.
Po czwarte – pierwotnie gniazdo QD złączki pasa nośnego umieszczone było na końcu łoża, ale na dolnej skośnej powierzchni, co powodowało, że broń noszona na pasie się skręcała. Przejściowo problem rozwiązano w wersji A1 poprzez wprowadzenie odcinka szyny Picatinny do mocowania wyposażenia z integralnym slotem złączki QD, a docelowo wprowadzono przedłużone łoże z gniazdem QD na jego końcu, ale już na bocznej powierzchni po obu stronach karabinka.
Drugą zmianą widoczną na pierwszy rzut oka są nowe dodatki do karabinka, zwane z angielska „furniture”, czyli chwyt pistoletowy, chwyt przedni, handstop oraz okładki łoża. Wszystkie te elementy opracowano i wyprodukowano w FB „Łucznik” – Radom i zastąpiono nimi „aftermarketowe” dodatki stosowane wcześniej, a także klasyczne chwyty przednie „typu wiertarka” znane jeszcze z Beryla. Te „plastiki” znacznie poprawiły wygląd karabinka, który jest teraz bardziej agresywny i jeszcze bardziej charakterystyczny, ale mają też ogromny wpływ na ergonomię. Chwyt pistoletowy ma świetny kąt wygięcia i kształt, przez co jest jednym z najlepszych chwytów na rynku – jest już bardzo duże grono strzelców cywilnych, którzy w swoich karabinkach zgodnych z systemem AR-15 dokonali wymiany chwytów na radomskie. Podobnie wysoko oceniany jest chwyt przedni. Okładki łoża i handstop to, niestety, elementy zgodne tylko z GROTem, bo dopasowane do kształtu jego łoża, ale znacznie poprawiają wygodę trzymania broni, a dodatkowo zabezpieczają dłonie użytkownika przed oddziaływaniem podwyższonej temperatury przy prowadzeniu intensywnego ognia.
Zmiana trzecia dotyczy okładzin rękojeści przeładowania, które zaczęto wymieniać już wcześniej w egzemplarzach używanych w wojsku, kiedy następowało uszkodzenie oryginalnych. I te właśnie przypadki uszkodzeń były impulsem do zaprojektowania nowych okładzin napinacza. Nowe okładziny mają kształt zbliżony do oryginalnych i są wykonane z tego samego materiału, ale zostały pogrubione w celu zwiększenia ich wytrzymałości, powodem pękania była bowiem stosunkowo niewielka grubość okładek, które dodatkowo mocowane są kołkiem rozprężnym przechodzącym prawie przez ich geometryczny środek. W efekcie przy mocnym uderzeniu o twardy przedmiot (np. upadek karabinka na twarde podłoże) kołek potrafił zadziałać jak klin i okładki pękały. Nowe, z uwagi na zauważalne zwiększenie grubości, są znacznie odporniejsze na tego typu uszkodzenia.
Co ciekawe – zarówno łoże, jak i nowe plastiki można bez problemu kupić u producenta albo w sklepach z bronią.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2022