Czołgi ciężkie KW-2 w walce. Część 2

Krzysztof Cieślak
Sowiecki gigant był jedynym czołgiem użytym w II wojnie światowej o tak potężnym standardowym uzbrojeniu artyleryjskim umieszczonym w obrotowej wieży. Co prawda w 1926 roku na jednym z francuskich superciężkich czołgów Char 2C zainstalowano haubicę 155 mm, ale po serii testów została ona zdemontowana jako przekraczająca wytrzymałość konstrukcji wieży. Broń o podobnym kalibrze instalowano jedynie na działach samobieżnych. Wyjątkiem był brytyjski Churchill AVRE uzbrojony w 230 mm moździerz, ale zasięg tej broni przeznaczonej do niszczenia fortyfikacji wynosił zaledwie kilkadziesiąt metrów. Natomiast KW-2 był w zasadzie normalnym czołgiem. Jego przeznaczeniem miało być niszczenie niemieckich umocnień w Prusach Wschodnich i na Śląsku, to sytuacja na froncie wymusiła występ w roli zwykłego czołgu liniowego. W trakcie walk czołg wykazał się dużą odpornością na ogień etatowej artylerii przeciwpancernej. Główną przyczyną strat były awarie techniczne, brak paliwa i warunki terenowe. Błędy popełnione podczas konstruowania, wynikające głównie z konstrukcji nieco lżejszego KW-1, oraz niska jakość wykonania negatywnie wpłynęły na jego możliwości bojowe. Gwoli przypomnienia zbudowano tylko 204 takie kolosy, z tego 104 w 1940 roku. Poniższy artykuł obejmuje drugą część krótkiej kariery bojowej tego nieortodoksyjnego czołgu.
KW-2 na Froncie Południowo Zachodnim.
Wojska Kijowskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego według planów dowództwa Armii Czerwonej miały nacierać na południe od Lublina w kierunku Śląska. Był to główny kierunek w przewidywanej wojnie z III Rzeszą i tu skoncentrowano aż 88 KW-2 ze 156 egzemplarzy przekazanych armii do 22 czerwca. Pierwszym oddziałem wyposażonym w te czołgi, który rozpoczął działania bojowe była 41. DPanc z 22. KZmech, która KW-2 otrzymała na krótko przed początkiem działań wojennych. Pierwsza partia licząca 16 sztuk została wysłana z LKZ 20 maja. Przekazano je do 1. batalionu 81. pułku czołgów tej dywizji. Druga partia licząca 15 czołgów wysłana 28 maja trafiła do 1. batalionu 82. pułku czołgów. 17 czerwca do Włodzimierza Wołyńskiego dotarło 18 czołgów. Czołgi rozładowano dopiero w nocy i po zamaskowaniu brezentem wysłano do dywizji. Chciano w ten sposób ukryć nowy sprzęt, hałas wywołany przez czołgi jadące po bruku obudził całe miasto. Nowy sprzęt ukryto w lesie i dodatkowo zamaskowano. W dywizji KW-2 były sprzętem całkowicie nieznanym. Jedynie kierowcy wysłani po ich odbiór do LKZ zdążyli pobieżnie zapoznać się z ich obsługą. 20 czerwca z nowymi czołgami zapoznały się wstępnie przyszłe załogi, które wcześniej obsługiwały czołgi lekkie T-26. Akcją przeszkalania załóg miał pokierować zastępca dowódcy (płk P.P. Pawłow) do spraw technicznych ppłk D.A. Wasiliew. Pierwszy kontakt z nowym czołgiem był bardzo pobieżny, a właściwe szkolenie miało się rozpocząć następnego dnia. Ponieważ liczono się z awariami tych ciężkich pojazdów, dywizja już wcześniej otrzymała 18 fabrycznie nowych ciężkich ciągników gąsienicowych „Woroszyłowiec”.
41. DPanc w ogniu walk znalazła się już o 4.00. O tej godzinie oddziały dywizji zostały ostrzelane przez niemiecką artylerię dalekiego zasięgu. Wcześniej dywizja postawiona w stan alarmu została skierowana do rejonu Kowla a niemal wszystkie czołgi KW z 81. i 82. pułków czołgów dowództwo 5. Armii skierowało do rejonu Dubrawy. Obawiano się silnego uderzenia przeciwnika z kierunku Brześcia Litewskiego. Kilka czołgów przekazano do wsparcia 87. DS walczącej na podejściach do Włodzimierza Wołyńskiego. Podczas ostrzału artyleryjskiego dywizja utraciła do 10 żołnierzy zabitych i pięć czołgów. Kolejne trzy typu KW utracono w czasie przemarszu. Dwa z nich stojąc za linią frontu, ostrzeliwały przez kilka godzin przeciwnika z karabinów maszynowych, dywizji nie dostarczono ani jednej sztuki amunicji kalibru 152 mm. Brakowało także paliwa do silników wysokoprężnych. Z kolei pułk artylerii dywizji wyposażony w działa 122 i 152 mm nie miał ani jednego ciągnika. Do tego trzeba doliczyć niedoświadczonych kierowców i nieprzeszkolone załogi. Pierwsze czołgi dywizja otrzymała tydzień wcześniej. Okazało się też, że fabrycznie nowe czołgi z ostatniej przysłanej partii 15 sztuk mają mnóstwo defektów produkcyjnych. Psuły się głównie sprzęgła boczne, stwierdzono też fatalną jakość filtrów powietrza. Zastrzeżenia budziła także jakość pancerza. Na jednym z walczących czołgów stwierdzono pięć trafień z karabinu przeciwpancernego, które zagłębiły się w stali na 50-52 mm. Przy właściwej jakości stali możliwości penetracji takiego pocisku nie powinny przekraczać 30 mm.
Brak amunicji do haubic 152 mm świadczy o niesłychanym bałaganie w służbach kwatermistrzowskich. W tym czasie zastosowana w KW-2 haubica M-10 stanowiła część wyposażenia dywizyjnego pułku artylerii i do tych dział amunicji było pod dostatkiem. Także w kijowskich magazynach przechowywano około 150 000 naboi do tej haubicy, w tym 7000 z pociskiem przeciwbetonowym specjalnie przeznaczonym do użycia przez KW-2. Trudno uwierzyć, że wojskowi nie wiedzieli o możliwości użycia w czołgu amunicji z haubic holowanych, chociaż i taka sytuacja jest możliwa. Raczej z powodu bardzo krótkiego okresu eksploatacji czołgów nie zdążono przy wszechwładnej biurokracji zorganizować dostaw dla KW-2 odpowiedniej amunicji. Sytuację dodatkowo komplikował brak samochodów mogących tę amunicję dostarczyć do konkretnych odbiorców. 23 czerwca naczelnik sztabu 5. Armii Pisarienko prosił sztab Frontu Południowo-Zachodniego o przydzielenie choćby jednego batalionu transportowego mogącego częściowo wypełnić zapotrzebowanie dywizji.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 4/2025