„Ci cholerni Anglicy”
Karol Rudy
W Polsce panuje dość powszechna opinia, iż w 1939 roku zachodni sojusznicy pozostawili nas na pastwę Hitlera, nie udzielając należnej pomocy wojskowej. Pogląd ten, jak większość uproszczeń historycznych, nie w pełni jednak odpowiada faktom. W rzeczywistości pomoc udzielona w 1939 roku przez Wielką Brytanię Polsce, na płaszczyźnie politycznej, pozwoliła właśnie na polu militarnym uniknąć Wojsku Polskiemu klęski, być może jeszcze bardziej straszliwej, szybkiej i gorzkiej, niż stała się faktycznie udziałem naszej armii. Hitler bowiem pierwotnie nie zamierzał wcale czekać z inwazją do 1 września.
Gdy 1 września 1939 roku niemieckie siły zbrojne – Wehrmacht – a wraz z nimi jednostki SS, uderzyły bez wypowiedzenia wojny na Polskę, sytuacja przyjmującego to uderzenie Wojska Polskiego była od razu bardzo trudna. Wróg miał znaczną przewagę liczebną i techniczną, nadto ukształtowanie linii granicznej umożliwiało Niemcom na poziomie operacyjnym wykonanie od razu serii manewrów oskrzydlających. Niemniej i po polskiej stronie do bitwy granicznej przystąpić mogły zasadnicze siły armii, złożone z przeszło 20 dywizji piechoty oraz 9 brygad kawalerii, nie licząc szeregu mniejszych pododdziałów wsparcia, nadto lotnictwo rozśrodkowano już w większości na lotniska polowe. Wydany 30 sierpnia przez Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, a wkrótce Naczelnego Wodza Wojska Polskiego, marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, rozkaz do „wzmożenia czujności” sprawił, że atakujący Niemcy nie mogli liczyć na zaskoczenie. Nadto przyjmujące atak polskie dywizje i brygady, te już zmobilizowane, w myśl rozkazu marszałka z 28 sierpnia, nakazującego przyjęcie ugrupowania wyjściowego, zdołały osiągnąć jeszcze przed wybuchem wojny nakazane pozycje bojowe. Trwała jawna mobilizacja powszechna, na tyłach formowano kolejne związki taktyczne. Innymi słowy, choć atakujący był o wiele potężniejszy niż broniący się, można było się bić. Nie o wynik wprawdzie, bo już przed wojną zarówno marszałek Śmigły-Rydz, jak i szef Sztabu Głównego, gen. bryg. Wacław Stachiewicz, nie mieli wątpliwości, że koniec końców porażka jest nieunikniona, ale o styl i czas dla obozu aliantów, którego Polska właśnie stawała się częścią.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2019