Chińska flota małego morza

Chińska flota małego morza

Wojciech Zawadzki

 

Marynarka Wojenna Chińskiej Republiki Ludowej (PLAN) ma od jakiegoś czasu najliczniejszą flotę na świecie. Ta informacja statystyczna robi oczywiście wrażenie, jednak trzeba od razu zaznaczyć, że jest to możliwe tylko dzięki mocno rozbudowanym lekkim siłom uderzeniowym, których nie posiada np. US Navy, zdetronizowana przez Chińczyków w tym zestawieniu.

Rozwój stanu posiadania i możliwości bojowych floty PLAN jest z uwagą śledzony na całym świecie. Każdy nowy lotniskowiec, duży okręt desantowy czy wielki niszczyciel rakietowy uruchamia ośrodki analityczne, które starają się dociec, co nowego udało się Chińczykom umieścić na tych jednostkach. Tymczasem w cieniu tej Floty Wielkiego Morza, jak określana jest w PLAN rozbudowa tej części marynarki, pozostają inne formacje. To tzw. flota małego morza, która przez dekady była trzonem sił nawodnych. Owe lekkie siły uderzeniowe, w skład których wchodzą okręty rakietowe i uniwersalne korwety tworzone głównie do zadań przeciwpodwodnych i patrolowych, ale również ze zdolnościami przeciwokrętowymi, w dalszym ciągu są najliczniejszą częścią MW ChRL.I dysponują absolutnie niespotykaną na świecie siłą rażenia jednostkowej salwy rakietowej.

„Przybrzeżna” Flota Małego Morza

Podział sił PLAN na tzw. floty bliskiego i dalekiego lub małego i dużego morza jest w gruncie rzeczy bardzo mylący. Gdy stan posiadania chińskiej floty nie wykraczał poza klasyczne niszczyciele i fregaty, wysiłek zadaniowy skupiał się przede wszystkim na obronie wybrzeża i wysuwaniu roszczeń wobec wysp znajdujących się pod kontrolą Czang Kai-szeka. Ówczesny wzrokwładz w Pekinie nie wykraczał poza horyzont Tajwanu i wód terytorialnych, czyli siły bliskiego (małego) morza, co z jednej strony determinowało stan posiadania, z drugiej zaś – na nic więcej Państwo Środka nie było wtedy gotowe. Przemiany zachodziły bardzo powoli, wraz ze wzrostem możliwości państwa w wymiarze gospodarczym i politycznym, i to w tej właśnie kolejności. To bowiem wzrost możliwości gospodarczych sprawiał, że Siły Zbrojne ChRL (PLA) systematycznie podnosiły swoją wartość bojową. Gdy wspomniane możliwości na to pozwoliły, w PLAN zaczęto realizować programy rozbudowy floty, której obszary operacyjne obejmowały już nie tylko Tajwan, ale również znacznie dalsze horyzonty.

Dziś flota bliskiego morza to już nie tylko obrona własnego wybrzeża i wód przyległych, ale również operacje obejmujące obszar niemal całego Morza Południowochińskiego o powierzchni bagatela 3,3 mln km². Aneksja maleńkich raf i łach piaskowych, umacnianie, czasem lokowanie niewielkich garnizonów, które dają pretekst do wciągania chińskiej flagi na maszt – tą metodą małych kroków zawłaszczane jest całe wspomniane morze, w zasadzie już traktowane niemal jak wody wewnętrzne. Do panowania nad tym olbrzymim obszarem (a przecież są jeszcze inne akweny) potrzebna jest spora liczebnie flota, mogąca potencjalnie odstraszać wszystkich, którzy tę mozolnie budowaną „suwerenność” chcieliby naruszyć. O ile jednak kiedyś do odstraszania od własnego wybrzeża wystarczyły zespoły kutrów rakietowych i torpedowych oraz ścigacze okrętów podwodnych, o tyle teraz takie mniejsze jednostki tworzą zaledwie pierwszy pierścień ochrony, i to ten najbliżej położony względem własnego wybrzeża. Do kontroli wód obecnie traktowanych jako małe lub bliskie morze potrzeba już jednak czegoś więcej. I dlatego poszerzeniem projekcji siły kutrów rakietowych – katamaranów projektu 022 – są obecnie wielozadaniowe korwety projektu 056 i 056A, należące do klasy wcześniej praktycznie niewystępującej w składzie PLAN. Kutry rakietowe nie nadają się do roli jednostek patrolowych (te konkretne szczególnie, z racji budowy, charakterystyk technicznych i braku odpowiedniego uzbrojenia), natomiast nowe korwety sprawdzają się w tego typu zadaniach znacznie lepiej dzięki większym rozmiarom i dzielności morskiej, zasięgowi pozwalającemu dopłynąć na dalsze akweny bez uzupełniania paliwa, no i z racji posiadania uniwersalnego zestawu uzbrojenia.

Liczby nie kłamią. Posiadanie 60 korwet i 82 kutrów rakietowych pozwala na jednoczesne odpalenie z ich pokładów aż 896 rakiet przeciwokrętowych YJ-83. Liczba bez wątpienia robiąca wrażenie, nawet w US Navy. To nie koniec możliwości PLAN w tym zakresie, bo liczba pocisków (nawet o większych zasięgach i możliwościach bojowych) przenoszonych na pokładach fregat i niszczycieli jest równie imponująca i do statystycznych zestawień można dodać ponad 400 rakiet w jednoczesnej salwie. A są jeszcze lotnictwo i artyleria nadbrzeżna. To w zupełności wystarczy, aby pokonać Tajwan i zapewnić sobie spokój na własnych wodach wewnętrznych, a przy okazji utrudniać ruchy Japońskich Morskich Sił Samoobrony oraz 7. Floty US Navy, która musi mieć poczucie pełnego panowania nad sytuacją w rejonach, do których wysyła swoje grupy bojowe lotniskowców. Dotyczy to generalnie wszystkich trzech obszarów mórz okalających Państwo Środka. Sama świadomość, że na kilku akwenach jednocześnie mogłaby spaść skoordynowana salwa kilkuset rakiet przeciwokrętowych, wsparta pociskami manewrującymi z okrętów PLAN i rakietami wojsk lądowych, musi działać na wyobraźnię. Analizy wykonywane przez US Navy od dawna wskazują na szeroki zakres rozbudowy floty, w których najbardziej spektakularna jest oczywiście budowa lotniskowców, dużych okrętów desantowych czy niszczycieli z ponad setką pionowych wyrzutni pocisków rakietowych wszelkiego rodzaju, ale wśród priorytetów związanych ze szczegółami uzbrojenia i specjalistycznego wyposażenia niezmiennie ważny jest rozwój coraz to nowych typów przeciwokrętowych kierowanych pocisków rakietowych, rakiet manewrujących zdolnych do uderzeń na cele na lądzie i wodzie oraz niezbędnych dla nich systemów lokalizacji celów i naprowadzania na nie.

Wszystko zaczęło się od P-15

Współczesna potęga PLAN powstawała przez kilka dekad. Początkowo rozwójfloty był dość skromny i ograniczał się w dużej mierze do kopiowania rozwiązań technicznych podpatrzonych na okrętach kupowanych w Związku Radzieckim. Tak uczyniono m.in. po przejęciu kutrów rakietowych projektów 183R Komar i 205 Osa. Otrzymaną pełną dokumentację techniczną – tak samych okrętów, jak i elementów ich uzbrojenia oraz wyposażenia – adaptowano do miejscowych standardów i wdrażano do produkcji we własnych stoczniach i zakładach zbrojeniowych.

Istotne znaczenie miało rozpoczęcie własnej produkcji rakiet przeciwokrętowych P-15. Niedługo po podpisaniu w 1958 r. dwustronnego porozumienia o współpracy obronnej do Chin trafiła dokumentacja techniczna i pocisków. Ta druga była początkowo opatrzona numerem 544, ale pierwsze nadane oficjalne oznaczenie produkcyjne brzmiało Shàngyóu (w skrócie SY-1). Pomimo kryzysu we wzajemnych relacjach i wyjeździe z Chin radzieckich doradców we wrześniu 1960 r. prace nad opracowaniem własnych linii produkcyjnych nowoczesnych wzorów uzbrojenia kontynuowano, ale stopniowo uległy one poważnemu spowolnieniu. Co prawda jeszcze w listopadzie 1960 r. na poligonie morskim Chińczycy przeprowadzili swój pierwszy udany test rakietowy, ale najprawdopodobniej był to jeden z oryginalnych pocisków P-15, dostarczonych przez stronę radziecką jeszcze w roku poprzednim. Co ciekawe, rakiety dotarły znacznie wcześniej niż ich nosiciele; pierwszymi dopiero od 1961 r. były drewniane kutry projektu 183R.

Prace badawczo-wdrożeniowe przy chińskiej wersji produkcyjnej P-15 prowadzono w specjalnie utworzonym w tym celu 5. Instytucie Naukowym podległym resortowi obrony. Powstał on 8 października 1956 r., a jego pierwszym dyrektorem był nieżyjący już Qian Xuesen (Tsien Hsue-shen). Z kolei produkcja seryjna, po opracowaniu dokumentacji, miała trafić do stworzonego w 1960 r. w Nanchang zakładu lotniczego i biura projektowego nr 40. Poligon doświadczalny do prób utworzono w Liaoxi w prowincji Liaoning. Produkcja pierwszej krótkiej serii testowej pocisków SY-1 rozpoczęła się w październiku 1963 r. W sierpniu 1964 r. przeszła onatesty fabryczne, a w kolejnym roku dokonano pierwszego szkolno-bojowego odpalenia z pokładu kutra rakietowego.

Pierwsze testy zbiegły się z uruchomieniem własnej produkcji kutrów rakietowych. Trudno to nazywać w pełni produkcją licencyjną, albowiem sama przekazana dokumentacja techniczna okazała się potężnym wyzwaniem dla raczkujących nauk technicznych w ChRL. Aby coś kopiować, należało zbudować stocznie, zakłady produkcji wojskowej i wiele fabryk cywilnych będących zwykłymi poddostawcami części potrzebnych do zbudowania tak skomplikowanych produktówostatecznych. Ale od połowy lat 60. XX w. PLANdołączyła do grona posiadaczy lekkich rakietowych sił nawodnych z produkcją seryjną niezależną od żadnego innego państwa na świecie.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 9-10/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter