Cel: Baarle-Nassau!
Jacek Kutzner
Cel: Baarle-Nassau!
Działania polskiej 1. Dywizji Pancernej w Belgii
(23 września–6 października 1944 roku)
Na jednej z belgijskich stron internetowych jej twórcy napisali nieco nieporadną polszczyzną: Na tej stronie internetowej Państwo wkrótce znajdą informacje o Pierwszym Polskim Pułku Pancernym. Ten pułk wyzwolił m.in. Roeselare, Tielt, Ruiselede i Aalter. Na podstawie zdjęć i świadectw chcemy przedstawić obraz tych śmiałych mężczyzn, którym zawdzięczamy naszą wolność. Dla Belgów wydarzenia sprzed ponad sześćdziesięciu lat są wciąż żywe i budzą ich zainteresowanie. Dla mieszkańców wspomnianych miejscowości żołnierze polskiej 1. Dywizji Pancernej to bohaterowie, którym co roku oddaje się hołd na tutejszych cmentarzach z licznymi polskimi nazwiskami na krzyżach i pamiątkowych obeliskach. Pamięć o Polakach jest tu wciąż żywa.
Koniec września 1944 roku był dla sił Sprzymierzonych zaangażowanych w walki w Europie Zachodniej czasem trudnym. Szeroki front walk przesuwał się co prawda coraz bliżej Renu i granic III Rzeszy, ale Niemcy wydawali się odzyskiwać równowagę po poprzednich klęskach. Zdołali oni przede wszystkim odrzucić desant pod Arnhem i skutecznie powstrzymywali amerykańskie próby przełamania linii Zygryda. Alianci zaczynali powoli uświadamiać sobie, że ich dotychczasowe sukcesy bynajmniej nie oznaczają szybkiego zakończenia wojny i, że czekają ich bardzo ciężkie walki przed wkroczeniem na rdzennie niemieckie ziemie. Walki, w których niezbędne będzie przede wszystkim skrócenie do minimum własnych linii zaopatrzenia. Kwestia ta była naprawdę nagląca. Od momentu lądowania w Normandii kilka miesięcy wcześniej, ani Brytyjczycy, ani Amerykanie nie zdołali opanować i wykorzystać żadnego z większych portów, który mógłby stać się ich bazą zaopatrzenia. Warunkiem powodzenia przyszłych działań stało się zorganizowanie takiej bazy jeszcze przed nadejściem zimy. Zrealizowanie tego zamiaru powierzono 1. Armii Kanadyjskiej, w której składzie znalazł się 1. Korpus Brytyjski. W jego szeregach walczyć miała polska 1. Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Stanisława Maczka.
Siły własne
W okresie walk pod koniec września i w pierwszych dniach października 1944 roku ujawniło się słabe wyszkolenie wcielonych do dywizji uzupełnień. Co prawda pokryły one zapotrzebowanie ilościowe, ale jak podkreślano: (…) zastąpienie ilością nie wyrównało jakości. Dowódca dywizji dodawał także w jednym ze swoich raportów, że słabe wyszkolenie piechoty miało wpływ na sposób działania oddziałów. Maczek raportował, że: Braki wyszkolenia piechoty musiało się pokryć częstszym wsparciem jej przez broń pancerną. Koncentracje ognia artyleryjskiego były silniejsze niż dotychczas wobec dodatkowego przydziału 3 pułków artylerii.
Co gorsza właśnie w tym czasie doszło do ciężkich walk o przejście na kanale Antwerpia-Turnhout, obiekty fabryczne pod Merksplas oraz miejscowości Zondereigen i Baarle-Nassau. Niski poziom wyszkolenia powodował relatywnie wysokie straty zarówno wśród piechoty jak i oddziałów pancernych. Dowódca dywizji był przekonany, że: ważnym problemem przyszłości jest wyciągnięcie Dywizji z frontu na okres 6-8 tygodni i intensywne szkolenie uzupełnień oraz zgranie broni połączonych. Konkluzja gen. Maczka o konieczności lepszego zgrania „broni połączonych” nie powinna dziwić w kontekście zmiany w tym okresie taktyki dywizji, która zaczęła się opierać o działania grup mieszanych (czołgów i piechoty) wspartych ogniem artylerii i lotnictwa. W tym okresie: Zarówno 3. Bryg.Strz. jak i 10. Br.Kaw.Panc. nie działają jako związki organiczne, lecz jako grupy bojowe (które otrzymują) dodatkowy przydział bądź pułku pancernego lub pułku rozpoznawczego (3. Bryg.Strz.) bądź też baonem strzelców (10. Br.Kaw.Panc.). Dowódca dywizji wnioskował także na przyszłość: Działać brygadowymi związkami mieszanymi dodając brygadzie pancernej elementy piechoty, a brygadzie strzelców – elementy pancerne. Całością artylerii wspierać każdorazowo działanie brygady prowadzącej. W odwodzie trzymać również grupę mieszaną pancerno-motorową dla interwencji na korzyść związku brygadowego, który albo ma sukces, albo też wymaga wsparcia.
Była to istotna zmiana jeżeli chodzi o sposób prowadzenia działań przez dywizję. Dotychczas, prowadząc pościg za nieprzyjacielem działała ona wykorzystując jako czołową 10. Brygadę Kawalerii Pancernej, która o ile napotkała znaczący opór nieprzyjaciela, była wspierana przez oddziały 3. Brygady Strzelców. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że załogi czołgów przy wzrastającej obronie nieprzyjaciela pozostawiały go piechocie, same wykonując obejście i oskrzydlenie jego pozycji. Każdorazowo jednak taki sposób działania wymagał przekroczenia przez własną piechotę ugrupowania bojowego brygady pancernej, co niosło za sobą określone komplikacje. Zwracał na nie uwagę dowódca 3. Brygady Strzelców, który napisał: Elementy 10. B.K.Panc. dochodziły do przeszkody i stawały przed nią, po czym trzeba było „przepychać” baony strzelców, uzupełniać rozpoznanie, forsować przeszkodę i organizować przedroście, co bezwględnie dawało opóźnienie w czasie. Gdyby na każdej osi pościgowej działało mieszane zgrupowanie bojowe, wysunięcie baonów strzelców na czoło byłoby płynniejsze i szybsze w czasie.
Z dalszego sposobu prowadzenia walk przez dywizję jasno widać, że postulaty te zostały uwzględnione, a jej dowództwo miało w tej kwestii analogiczne zdanie. Działanie zgrupowaniami taktycznymi broni połączonych, którego podstawową „siłę” stanowił pułk pancerny zostało wprowadzone 8 września i błyskawicznie przyniosło efekty. Wprowadzenie „nowego sposobu wojowania” było bardzo istotne, ponieważ dywizja w dalszym ciągu działać miała w terenie, w którym wykorzystanie czołgów było bardzo problematyczne i nastręczało wielu trudności.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 6/2012