Czy zbudowanie okrętów podwodnych...
Maksymilian Dura
Czy zbudowanie okrętów podwodnych
w Polsce jest możliwe?
Upadek Stoczni Marynarki Wojennej S.A. w Gdyni wcale nie oznacza, że nie będziemy już mogli budować okrętów dla naszej floty w Polsce. Taka możliwość istnieje nadal i to nawet w odniesieniu do okrętów podwodnych. Trzeba tylko się na to zdecydować.
Okręt podwodny to najdroższy system uzbrojenia (biorąc pod uwagę koszt jednostkowy), jaki będzie kupowany przez Siły Zbrojne RP. Szacuje się, że nowe zachodnie jednostki tej klasy (typ 214, czy Scorpene) kosztują w przybliżeniu 500–600 mln euro, zaś rosyjskie (proj 677 i 636) to wydatek 350–400 mln euro. Są więc one porównywalne pod względem ceny, wszystkie są wykorzystywane operacyjnie, a co więcej – mają podobne osiągi i „na upartego” mogą przenosić to samo uzbrojenie (z wyjątkiem Scorpene i typów rosyjskich, które mogą dodatkowo działać jako element narodowego systemu odstraszania po uzbrojeniu ich w pociski manewrujące). Wybór okrętu podwodnego powinien więc zależeć również od wszystkiego, co jest związane z jego budową i późniejszą eksploatacją. I tutaj istnieje naprawdę wiele niejasności i niedomówień. Nie wszystkie szczegóły rozmów z ewentualnymi kontrahentami są jawne i dlatego w Nowej Technice Wojskowej możemy przekazywać jedynie te informacje, które wcześniej otrzymaliśmy od zainteresowanych ewentualnym kontraktem. Starając się zachować neutralność, musimy więc działać według następującej zasady: publikujemy to, co zostało nam przekazane przez jedną stronę, zaznaczając, że druga strona nie może proponować niczego gorszego. Cały czas jesteśmy przy tym gotowi do zamieszczania ewentualnych sprostowań lub kontrpropozycji. Niestety, o ile francuski koncern DCNS (Direction des Constructions Navales Systemes&Services) stara się w miarę jasno przedstawić swoją ofertę, o tyle jego niemiecka, hiszpańska, szwedzka czy rosyjska konkurencja rzadko udostępniają materiały wskazujące ludziom spoza wojska dlaczego to, a nie inne rozwiązanie jest najlepsze. I to dlatego w miarę szczegółowo opisaliśmy tylko okrętowy system walki SUBTICS, zastosowany m.in. na jednostkach typu Scorpene (NTW 9/2011). Jednocześnie, zgodnie z wyżej opisaną zasadą, nie twierdziliśmy autorytatywnie i ostatecznie, że jest on dla naszej Marynarki Wojennej najlepszy, zaznaczając jedynie, że kontrpropozycja nie może być niższej klasy. W ten sam sposób ocenimy obecnie ofertę złożoną przez DCNS, dotyczącą możliwości budowania okrętów typu Scorpene w Polsce i gwarancji usamodzielnienia się, jeżeli chodzi o jego dalszą eksploatację.
Po co budować okręty podwodne w Polsce?
Decyzja o zakupieniu linii produkcyjnej okrętów podwodnych jest w miarę łatwa do uzasadnienia, jeżeli planuje się budowę dużej serii tych jednostek. Niestety, wbrew pozorom ten sektor rynku nie jest duży, a państwa, które produkują okręty podwodne na licencji, mogą to najczęściej robić tylko na własny użytek. Ewentualny eksport ograniczają albo reguły kontraktu, albo konkurencja, która budując okręty od dawna ma za sobą doświadczenie i cały aparat badawczo-marketingowy. W przypadku Polski decyzja będzie o tyle trudna, że jest mała szansa, by zakupiona u nas liczba okrętów przekroczyła minimum zapewniające ciągłość działań operacyjnych – a więc trzy jednostki. Duży zysk nie będzie zatem najważniejszym argumentem stojącym za ich budowaniem w naszym kraju. O wiele ważniejsze są jednak zalety takiego sposobu działania związane z dalszą eksploatacją jednostek – będzie ona wymagała nie tylko doskonale wyszkolonej załogi, ale również całego zaplecza technicznego wraz z odpowiednio przygotowaną obsługą. Myli się więc ten, kto sądzi, że po likwidacji SMW kupienie okrętu podwodnego i zabezpieczenie etatów dla załogi będzie naszym jedynym wydatkiem. Jaka by nie była wynegocjowana cena samych jednostek, zawsze dojdzie do niej koszt budowy i utrzymania miejsca, w którym będzie można wykonywać ich przeglądy i prostsze naprawy oraz remonty. Marynarka Wojenna będzie więc musiała zabezpieczyć etaty dla obsługi technicznej oraz jej płacić – nawet tylko za gotowość do działania. I będą to niemałe pieniądze, biorąc pod uwagę duże zapotrzebowanie na tego typu specjalistów na całym świecie (patrz – problem odchodzenia ze służby wyszkolonych mechaników samolotów wielozadaniowych F-16). Marynarka Wojenna może też wykupić tylko pakiet logistyczny, ale zakładając, że będzie on realizowany w Polsce, jego koszty nie będą zasadniczo mniejsze. Istnieje również możliwość przeprowadzania niezbędnych prac w stoczniach zagranicznych, ale zalety tej opcji mieliśmy już okazję zweryfikować realizując naprawy i planując remont naszych obu fregat. Założenia kontraktu oraz przekazana niepełna dokumentacja zmuszała nas do ściągania specjalistów ze Stanów Zjednoczonych w przypadku poważniejszych napraw i do wysłania okrętów do stoczni amerykańskich w przypadku remontów – bez gwarancji, że to, co zostanie zrobione, spełni nasze oczekiwania. A przecież założeniem naszej strategii obronnej powinna być samodzielność w działaniach mających na celu utrzymanie w pełnej sprawności wykorzystywanych przez Siły Zbrojne RP systemów uzbrojenia. Taka niezależność jest zresztą celem polityki obronnej większości państw, bez względu na zawarte sojusze i aktualną sytuację geopolityczną.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2012